"Demakijaż": Edyta Górniak opowiedziała o najcięższym momencie w swoim życiu
Edyta Górniak zwierzyła się Krzysztofowi Ibiszowi z trudnego momentu, gdy jej syn trafił do szpitala i walczył o życie.
24.03.2019 16:03
Początek wywiadu Edyty to potok dziwnych myśli, z których w gruncie rzeczy niewiele wynikało.
- Różne zmiany życiowe, przeprowadzka z Los Angeles do Polski. Wielkie emocje. Miałam pierwszy raz w życiu zapalenie płuc. Związek, z którym wiązałam wielkie nadzieje, nie jest kontynuowany.Lekarze mówili, że nie mogę mieć dzieci. Tymczasem zaszłam w ciążę. Niestety ją utraciłam. To było ciężkie przeżycie. - powiedziała Górniak zapytana o to, z jakiego powodu podupadła ostatnio na zdrowiu,
Prawdziwe emocje wywołało dopiero pytanie o pobyt Allana w szpitalu.
- Leciałam wtedy do Warszawy na nagranie programu. Jak zawsze zadzwoniłam z pasa startowego do Allana. Usłyszałam w słuchawce głos mojego dziecka, jakiego w życiu nie słyszałam. Powiedział, że bardzo bolał go brzuch, więc wszedł do wanny z ciepłą wodą, a teraz nie może z niej wstać, bo jeszcze bardziej go boli. Zadzwoniłam do naszego sąsiada i mojego przyjaciela, Davida Fostera, który zabrał go do prywatnej kliniki. Okazało się, że miał rozlany wyrostek i ta ciepła woda tylko pogorszyła jego stan. Mogło się to skończyć tragicznie - wyznała piosenkarka.
Kolejne godziny były dla niej traumatyczne.
- Doleciałam do Warszawy, następny lot do Los Angeles był za 10 godzin. Trzymali go na morfinie ponad 30 godzin. Moje dziecko umierało. Czekali na mój podpis, żeby przeprowadzić operację. Tam boją się zrobić cokolwiek bez podpisu. Allan miał przez to zakażony organizm, nie chciał się wybudzić. To co przykre, asystentka wystawiła mi wtedy rachunek na 2,5 tysiąca dolarów za to, że codziennie przywoziła mi do szpitala kawę. Wierzę jednak w cuda. 90 tysięcy dolarów - tyle kosztowało leczenie Allana w szpitalu. Wiedziałam, że będę to spłacać całe życie. Jak Allan wrócił do domu, David Foster zadzwonił do szpitala. To były moje urodziny. Poprosił przy mnie o zniżkę za leczenie Allana. Następnego dnia zadzwoniła pani z recepcji tej prywatnej kliniki i powiedziała, że wszystko jest uregulowane. David nigdy się nie przyznał, że to on zapłacił. A przecież ja mu jestem wdzięczna do końca życia, że zawiózł moje dziecko do szpitala i uratował mu życie. Allan inaczej by nie żył. A potem jeszcze to...
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.