Daria Zawiałow z Fryderykiem 2020. "Jestem starą artystką w młodym ciele"
Daria Zawiałow dopisuje do swojego dorobku kolejną nagrodę. Mowa o statuetce Fryderyka 2020, którą zdobyła za album "Helsinki". W rozmowie z WP mówi o wyróżnieniu i nagrodzonym albumie, który właśnie doczekał się reedycji.
Daria Zawiałow po raz kolejny znalazła się w gronie nagrodzonych statuetką Fryderyka. Poprzednio, w 2018 r., została nagrodzona podwójnie – za płytę "A Kysz!" i debiut roku. Tym razem statuetka trafiła do niej za kolejny, świetnie przyjęty album, "Helsinki". Wokalistka nie kryje radości z ponownego wyróżnienia. Na pytanie, czy liczyła na kolejną statuetkę, odpowiada jednak skromnie.
- Staram się nie nastawiać i nie myśleć o tym, co będzie. Na pewno miałam nadzieję, że się uda, ale wiedziałam, że pozostałym artystom, którzy byli nominowani, ta nagroda też się bardzo należy. Dlatego też bardzo się cieszę, że autorem roku został Błażej Król. Bardzo na to zasługiwał – mówi.
Artystka podkreśla, że Fryderyki wciąż są nagrodą, obok której trudno przejść obojętnie. - Dla nas, artystów, są wyjątkową nagrodą. To pewnego rodzaju zwieńczenie naszego wysiłku, uhonorowanie naszej pracy – dodaje.
Wyróżnienie płyty "Helsinki" w kategorii "pop alternatywny" nie dziwi. Zawiałow zręcznie łączy wpadające w ucho melodie z przemyślanymi tekstami. Popularność singli i ich liczące po przynajmniej kilka milionów odtworzenia w sieci (na samym tylko YouTube), a także kilka odsłon trasy promującej płytę mówią same za siebie: Zawiałow podbiła serca i publiczności, i krytyków. - Faktycznie nie można powiedzieć, żeby "Helsinki" przeszły bez echa, z czego bardzo się cieszymy – stwierdza dowcipnie artystka.
Ostatni album uwypuklił wyraźnie zamiłowanie wokalistki do twórczości z minionych dekad. Szczególnie lat 80. Daria to przedstawicielka młodego pokolenia, która wyjątkowo zręcznie i twórczo czerpie z tego dorobku. Nie kryje, że te właśnie brzmienia są zwyczajnie jej najbliższe.
Daria Zawialow - Szarówka
- Wydaje mi się po prostu, że jestem starą artystką w młodym ciele. Absolutnie uwielbiamy te dekady. Już przy "A Kysz!" bardzo dużo czerpaliśmy z lat 90. Przy okazji "Helsinek" zdecydowanie więcej z lat 80. Uważam, że naprawdę warto z nich czerpać i na ich bazie tworzyć coś własnego, świeżego, współczesnego – dodaje.
"Helsinki", które ukazały się w marcu 2019 r., odniosły imponujący sukces i do dziś utrzymują się na wysokiej fali. Fakt ten zaowocował realizacją przez zespół Zawiałow reedycji albumu – w odświeżonej odsłonie, z winylowym wydaniem. Wyróżnienie płyty Fryderykiem zbiega się z premierą reedycji właśnie – krążek ukazuje się 2 października. To jednak nie wszystkie niespodzianki, które czekają na fanów.
- Właśnie ogłosiliśmy trasę koncertową, która nazywa się "Ostatni raz w Helsinkach". Będzie oczywiście promowała reedycję płyty, ale jednocześnie jest pożegnaniem z tytułem. Na pewno zagramy na niej utwory z reedycji, ale będą też nowości. Zresztą, już niebawem ruszamy z nowym materiałem, zapowiadającym nowy album. Mogę zdradzić jedynie tyle, że jeszcze w tym roku pojawi się coś nowego i oczywiście, zaprosić na koncerty – podsumowuje Zawiałow.