"Damy i wieśniaczki.PL": program rozrywkowy czy wojna ubóstwa materialnego z intelektualnym?
Obraz kobiety ubranej w luksusowe ubrania, biegającej za kurczakiem lub zbierającej skoszoną trawę tipsami może śmieszyć, ale bawi mniej, gdy odbywa się on kosztem ludzi, dla których podobne prace to codzienność. Program "Damy i wieśniaczki.PL" pomylił pojęcia, gdy mianem "wieśniaków" ochrzcił skrajnie ubogich ludzi, a "damami" nazwał krzykliwe kobiety z wypchanymi portfelami i szafami pełnymi drogich ubrań. Czy ten program to jeszcze rozrywka? Czy raczej promowanie nowej kategoryzacji ludzi?
20.01.2018 | aktual.: 20.01.2018 20:59
Damy ruszają na podbój wsi
Scenariusz zawsze jest jeden - wystylizowane panny w drogich ubraniach drepczą z ciężkimi walizkami przez błota polskich wiosek w wysokich szpilkach, by spróbować życia wieśniaczki. Te z kolei jadą do wielkiego miasta, by dopasować się do luksusowego życia swoich koleżanek "dam" i trudów ich codzienności. Czy coś wynika z tej zmiany? Dama zawsze jest na piedestale, a wieśniaczka musi znać swoje miejsce.
Dlaczego lepiej być damą?
Gdyby chcieć napisać definicję damy na podstawie programu emitowanego przez telewizję TTV, byłaby nią tandetna, rozgadana, pewna siebie kobieta, która wiedzie życie w luksusie. Zwykle zajmuje się chodzeniem na siłownię, testowaniem kosmetyków, kupowaniem ubrań i imprezowaniem ze swoimi przyjaciółkami. Przyjaciółki są klonami "damy", mają takie same fryzury, takie same fatałaszki i wyrazy twarzy z zesztywniałymi policzkami, mocno zarysowanymi brwiami, nabrzmiałymi ustami.
"Wieśniaczka" to dziewczyna, która musiała nauczyć się funkcjonować w skrajnym ubóstwie. Często zamieszkuje dom z wielopokoleniową rodziną, bez dostępu do ciepłej wody lub łazienki. Wszechobecną biedę podkreślają nie tylko prezentowane obrazy, ale i sformułowania lektora, które kategoryzują dziewczynę ze wsi. Lektor najczęściej przedstawia bohaterkę i jej otoczenie ze wsi, używając swoich ulubionych, przedmiotowych sformułowań: "oto wieśniaczka", "oto mąż wieśniaczki", "oto dom wieśniaczki". Narracja nie zmienia się nawet, gdy bohaterka zamienia się rolą z "damą" - nadal jest "wieśniaczką w ekskluzywnym apartamencie" czy "wieśniaczką w sklepie z markową bielizną".
Siła głosu w tle
Lektor co jakiś czas mimochodem dorzuci, ile "luksusowa" rzecz, sytuacja doświadczana w danej chwili przez "wieśniaczkę" jest warta w jej przeliczniku. Nawet gdy dziewczyna ze wsi dotyka markowych butów, czujny lektor przypomni widzom, że buty są warte więcej niż jej półroczny zarobek ze sprzedaży wełny. Dostanie również swoją gotówkę na zakupy, ale nie może jej wydać na wyprawkę szkolną dla dzieci, tylko na dowolny zabieg w salonie kosmetyki estetycznej. Wtedy bohaterka najczęściej płacze i opowiada, jak bardzo tych pieniędzy potrzebuje jej rodzina, a lektor komentuje: "wieśniaczka nie wie, ile przyjemności dostarczy jej wybrany zabieg".
Deformujące zwierciadło czy magiczne lustereczko?
"Wieśniaczki" z programu TTV powinny nosić miano "superwoman", ponieważ są to kobiety, które muszą radzić sobie z odziedziczonym ubóstwem, w którym ich rodziny tkwią od pokoleń, przez co nie ujrzały innych perspektyw życia. Dodatkowo uczestniczki najczęściej tkwią w toksycznych relacjach ze swoimi partnerkami i rodzinami. Na ratunek przychodzą "damy", które nabijają się ze swoich zmienniczek, które nigdy nie piły prosseco i mają szmaty zamiast ubrań w swoich szafach. Potem produkcja prowadzi wieśniaczki do fryzjera, makijażystki, a na koniec odwozi do domu i to właśnie TTV jest zwycięzcą, bo zlicza przychody za emisję kolejnych odcinków programu, w którym za każdym razem pokazuje tragiczne warunki życia "wieśniaczki".
Ten rodzaj show trudno jednoznacznie określić, ale przypomina brutalne zachowanie, w którym dajemy dziecku cukierek, a za chwilę mu go odbieramy. To jak historia Kopciuszka, do którego nigdy nie przyjedzie książę. Program nic nie wnosi do życia uczestniczek, które nie radzą sobie z pieniędzmi - jedna ich nigdy nie miała, a druga ma ich za dużo.
Oglądacie show? Jakie są wasze wrażenia?