Czy zwrot "Trybunał Przyłębskiej" to nękanie pani prezes?

Witold Kołodziejski, przewodniczący KRRiT, wezwał stację TVN24, aby nie stosowała określenia "Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej", bo może to stanowić element nękania, zastraszenia, a nawet mowy nienawiści. Sprawdzamy, czy rzeczywiście tak jest.

Prezes TK Julia Przyłębska oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński
Prezes TK Julia Przyłębska oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © East News

Sebastian Łupak: Czy sformułowanie "Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej" można uznać za element nękania, zastraszania czy mowy nienawiści?

Dr hab. Paweł Nowak, językoznawca z UMCS: Nie ma w tej nazwie ani agresji, ani wulgarności, ani pomówień czy obelg. Nie jest więc to ani nękanie, ani mowa nienawiści. Zbyt łatwo i zbyt często używa się obecnie tych określeń w zupełnie nieuzasadnionych przypadkach i kontekstach.

Ale to określenie jednak drażni polityków i zwolenników PiS.

W walce politycznej chodzi o to, aby dopiec przeciwnikowi, ale zrobić to nie naruszając prawa, w sposób w miarę elegancki i zauważalny dla przeciwników.

W tym przypadku, moim zdaniem, to zawoalowane podkreślenie niezgody na wybór Julii Przyłębskiej na Prezesa Trybunału Konstytucyjnego oraz na sposób działania tego Trybunału pod jej przewodnictwem.

Dlaczego TVN24 i inne media z premedytacją używają tego określenia?

Jest to typowo ideologiczne etykietkowanie, charakterystyczne dla każdego medium opowiadającego się po którejś ze stron politycznego sporu. W zasadzie dzisiaj nie ma mediów niezideologizowanych. Jednak, w świetle marnej jakości polskiej debaty publicznej, nie ma się na co oburzać. TVP ma przecież na swoim sumieniu znacznie więcej, chociażby tzw. "paski nienawiści".

Pani prezes w siedzibie Trybunału
Pani prezes w siedzibie Trybunału© East News

Czy pani Julia Przyłębska, jako przewodnicząca TK, może mieć pretensje, że jej nazwisko jest nagminnie używane w tym kontekście?

Bycie osobą publiczną oznacza gotowość na przyjęcie różnorakiej krytyki oraz ataków, nawet zdecydowanie mniej kulturalnych niż ta w sumie elegancka nazwa. Moim zdaniem pani Przyłębskiej bardziej szkodzi określenie jej mianem "odkrycia towarzyskiego prezesa".

Czy w języku polskim jest teraz więcej podobnych określeń?

Pojawiały się Sasiny, Misiewicze, Nadredaktor Obajtek, a po drugiej stronie słynna wina Tuska czy zegarki Nowaka.

Czy czeka nas teraz wojna na frazy, sformułowania i określenia?

W języku jest, niestety, wiele miejsca na kłamstwo, manipulację czy propagandę. Stąd właśnie wzięły się zakazy prawne nawoływania do agresji i nienawiści na tle narodowym, religijnym, koloru skóry czy poglądów politycznych, płci, orientacji seksualnej, a także zakaz propagowania ustrojów totalitarnych.

Ostatnie lata w Polsce to nasilenie populizmu i nacjonalizmu, zaognienie podziału na swoich i obcych. Opozycja my-oni dotyczy niemalże wszystkich partii politycznych, instytucji i osób zaangażowanych w debatę publiczną.

Zapewne szybko się to nie zmieni, ale nadzieję pokładam w dzieciach i ich nowoczesnym, bezprzemocowym i uważnościowym wychowaniu.

Dr hab. Paweł Nowak, prof. UMCS, pracuje w Katedrze Komunikacji Medialnej Instytutu Nauki o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS w Lublinie oraz jest Kierownikiem Zakładu Lingwistyki i Psychologii, a także Przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Ekspertyz Kryminalistycznych ANALITYKS w Poznaniu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1716)