Uległa presji
Na ekranie trudno ukryć skutki starzenia. Jak wyznała Ostałowska, producenci nieprzychylnie patrzą na zmarszczki, które dokładnie widać na ujęciach podczas zbliżeń. W jej przypadku botoks nie okazał się jednak najlepszym pomysłem.
- Wolę np. laser czy jakieś podgrzewanie, które nie powoduje takiego usztywniania, tylko pobudza kolagen, co sprawia, że skóra jest w lepszym stanie. W moim zawodzie jest to o tyle ważne, że nie pomagają nam zabiegi, które ograniczają mimikę, czy sprawiają, że twarz staje się trochę wynaturzona lub podobna do parunastu innych - dodała na łamach "Super Expressu".