"Czterej pancerni i pies": Serialowy Grigorij zdradza rodzinne sekrety
Włodzimierz Press miał 27 lat, gdy trafił na ekrany jako Grigorij z serialu "Czterej pancerni i pies". Przez lata aktor skrywał dramatyczne losy swojej rodziny. Tragiczna śmierć ojca i ucieczka matki z Polski zmieniły jego życie na zawsze.
W życiu Włodzimierza Pressa nie brakowało trudnych momentów
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Do serialu o przygodach załogi czołgu "Rudy 102" Press trafił przypadkowo.
- Poszedłem na zdjęcia próbne, bo można było za nie zarobić parę groszy, a z gotówką było krucho - przytacza słowa aktora "Rewia".
Jego pierwszym zadaniem było odegranie sceny bójki z kandydatem do innej roli w serialu - Januszem Gajosem. Obaj zaprezentowali się na tyle przekonująco, że z miejsca otrzymali angaż.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Udział w serialu przyniósł młodemu aktorowi nie tylko popularność, ale także... miłość! To właśnie na planie produkcji poznał swoją przyszłą żonę, Renatę, która pracowała wówczas jako kostiumograf.
Zaiskrzyło! Oboje zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie czekali więc długo z decyzją o ślubie. Niedługo później na świat przyszedł ich syn - Grzegorz.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
- Chyba było to jedyne dziecko pancernych urodzone podczas realizacji serialu. Wszyscy myślą, że imię daliśmy mu na cześć granej przeze mnie postaci Grigorija, ale tak naprawdę było uczczeniem mojego ojca Grzegorza, którego straciłem jeszcze jako małe dziecko - wyjaśnia na łamach "Rewii" aktor.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Los ciężko doświadczał rodzinę artysty. Żydowskie korzenie były w tamtym czasie niemal wyrokiem. Ojciec zginął w obozie koncentracyjnym w Treblince. Natomiast matka po wydarzeniach marcowych 1968 roku postanowiła wyjechać z Polski.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Po zakończeniu realizacji serialowego hitu, aktor wciąż pojawiał się na ekranie. W kolejnych latach grał jednak niemal wyłącznie role epizodyczne.
Oglądać go można było m.in. w "Czarnych chmurach" Andrzeja Konica oraz "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" Stanisława Barei.
W międzyczasie jego rodzina powiększyła się o nowego członka. W 1978 roku Pressom urodziła się córka.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Brak zawodowych perspektyw wpłynął na decyzję artysty o wyjeździe z kraju. Postanowił wraz z rodziną odwiedzić przebywającą na emigracji matkę.
- Moja mama wyjechała do Izraela, potem zamieszkała w Paryżu. Pojechałem do niej na wakacje z żoną i dwójką dzieci. Widząc, że nic mnie nie czeka w teatrze w Polsce, przedłużyłem pobyt - wspomina w "Rewii".
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Wyjazd okazał się decyzją, która zmieniła ich życie. Zamiast spędzić w Paryżu kilka miesięcy, zostali na stałe.
- Zrobiliśmy to dla dobra dzieci. Poszły tam do szkoły i zostały na dłużej. Córka mieszka w Paryżu do dziś, a syn wyjechał po kilku latach. Ja wróciłem do kraju wcześniej, a żona dopiero, jak dzieci zakończyły edukację. Nie lubiliśmy tej rozłąki i dlatego dziś staramy się nie rozdzielać - dodaje w wywiadzie aktor.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Renata i Włodzimierz Press są razem już od ponad 45 lat. Wciąż są tak samo zakochani, jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczyli się na planie "Czterech pancernych i psa". Oboje są zapatrzeni w swoje dzieci, które chociaż nie poszły w ich ślady, są dla nich powodem do dumy.
Jak czytamy w "Rewii", córka pary co prawda przelotnie interesowała się aktorstwem, jednak postawiła na swoje umiejętności lingwistyczne. Dziś może poszczycić się znajomością kilku języków.
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
Natomiast Grzegorz nigdy nie chciał związać swojej przyszłości z występami na ekranie. Być może dlatego, że gdy był mały, zawsze bardzo przeżywał każdy występ ojca.
- Gdy raz wróciłem z pracy, Grzesiek siedział przed telewizorem i płakał: Tatusia biją! Tatusia! Dla niego Grigorij i ja to była jedna osoba - wspomina Press.
Syn aktora w tym roku skończył 43 lata. Z zawodu jest fotoreporterem. Okazuje się jednak, że mimo zapewnień, po części związany jest z aktorstwem. A to za sprawą żony, Magdaleny Czerwińskiej (na zdjęciu), którą fani seriali kojarzyć mogą z takich produkcji, jak "Szpilki na Giewoncie", "Oficerowie" czy "Samo życie".
W jego życiu nie brakowało trudnych momentów
74-letni artysta po powrocie do Polski odnalazł swoją niszę. Jest obecnie jednym z bardziej cenionych aktorów dubbingowych. Do tej pory użyczył głosu kilkudziesięciu postaciom z kreskówek. Usłyszeć go można jako Smerfa Łasucha, Kermita Żabę i kota Sylwestra. Młodsi widzowie kojarzą jego głos m.in. z filmów "Auta", "Charlie i fabryka czekolady" czy z kolejnych części przygód Harry`ego Pottera.
Chociaż od czasu kreacji Grigorija, wystąpił w kilkudziesięciu produkcjach, żadna nie przyniosła mu takiej sławy jak rola serialowego czołgisty. Przyznaje jednak, że szczęście daje mu teraz zupełnie co innego.
- Nie jestem przebojowy, nie umiem siebie rekomendować, rozpychać się łokciami.(...) Nie czuję się spełniony jako aktor, ale mam fantastyczną rodzinę, kochającą żonę, syna i córkę.