"Czterdziestolatek": Roman Kłosowski wciąż przeżywa dramat!
Roman Kłosowski niedawno obchodził jubileusz 60-lecia pracy artystycznej. Płakał. Jednak nie były to łzy radości. Dzień przed uroczystością zmarła jego ukochana żona, Krystyna. Dziś aktor musi sobie sam radzić w życiu. W programie „Kulisy sławy” gwiazdor opowiedział o trudnej sytuacji życiowej
Po stracie żony, każdy dzień jest problemem
ar/aos
Największą sławę i rozpoznawalność przyniosła Romanowi Kłosowskiemu rola Maliniaka w „Czterdziestolatku”. Ale jego życie zawodowe nie skończyło się tylko na tym.
Grał m.in. u Kawalerowicza, Munka, Forda i Hasa. Sam również był reżyserem i dyrektorem teatru. Ogromna popularność i pieniądze nie przewróciły mu w głowie. Wciąż mieszka z starej kamienicy, w niewielkim mieszkaniu.
- Nie jestem milionerem. Bo to nie chodzi o pieniądze, ale o sens życia – powiedział Kłosowski.
Każdą wadę przekuwał w zaletę
Początki w branży filmowej wcale nie były takie proste. Jednak to, co inni uważali za wadę, Roman Kłosowski przekuwał w zaletę.
- Moja charakterystyczność dopiero stała się moim atutem. Najpierw to była przeszkoda. (…) Jestem niski, korpulentny – to nie spełniało warunków do szkoły teatralnej, ale jakoś to przezwyciężyłem. Dzisiaj ta moja charakterystyczność mi pomaga. Jak staje pięciu amantów i oprócz tego Roman Kłosowski, to przelecą wzrokiem przez pięciu amantów i spojrzą na mnie – stwierdził.
Żona i aktorstwo - miłości jego życia
Oprócz aktorstwa, Roman Kłosowski kochał jeszcze kogoś – żonę. To właśnie ona pomagała mu w najtrudniejszych chwilach. Była również pierwszym recenzentem jego twórczości.
Pani Krystyna była dla niego dosłownie całym życiem. Bardzo trudno pogodzić mu się z myślą, że przy jego boku nie ma już ukochanej Krysi.
- Ona była dla mnie miłością, mądrością, cierpliwością, za którą jestem jej bardzo wdzięczny. Jestem cholerykiem. Wiem, że nie zawsze stroniłem od wódki. Ale żona skutecznie mnie pilnowała – wspominał.
Kłosowski był pantoflarzem
Jego podporządkowanie żonie zauważyły również wnuki aktora. Pani Krystyna układała życie rodzinne, a Romanowi Kłosowskiemu taki układ bardzo odpowiadał.
- Niejednokrotnie na babcię mówił alkomat. Jak szli razem na spacer na działkę, to sąsiedzi mówili, że idzie Kłosowski z alkomatem. Babcia była siłą przewodnią w domu. Ona ustalała wszelkie wyjazdy, rzeczy, które należało kupić, załatwić. A on się podporządkowywał. Myślę, że taka rola mu zawsze pasowała. Pewnie trochę z wygodnictwa, a trochę z tego, że babcia lepiej to robiła – powiedział Jan Kłosowski.
- Babcia zajmowała się tym, żeby zawsze był garnitur przygotowany na premierę, zamówione odpowiednie kwiaty. (…) Ona organizowała wszystko od kulis, zarządzała – przyznała Katarzyna Kłosowska, wnuczka.
Kochał ją nad życie
W ostatnich latach to pani Krystyna uczyła go ról, bo on sam nie był w stanie już czytać. Numery telefonów do najbliższych osób zapisane ma na kartce formatu A4 bardzo dużą czcionką. Wcześniej pomagała mu żona, dziś sam musi pokonywać codzienne trudności.
- Jestem ślepy. Ale na co dzień jakoś sobie daję radę. Próbuję sobie radzić. Krysia służyła mi radą, była bardzo ostrym krytykiem, ale życzliwym. Po premierze wracałem do domu, to mówiła do mnie „Żabciu, napijesz się kawy albo wypijesz kieliszek?”, to wiedziałem, że nie jest dobrze. A jak mówiła do mnie „Romek, idź wynieś śmieci, żeby ci się w głowie nie przewróciło”, to wiedziałem, że jest dobrze – śmiał się aktor.
Teraz może liczyć na przyjaciół
Przyjaciele i rodzina bardzo martwią się o Kłosowskiego. Wszyscy zgodnie twierdzą, że pani Krystyna była dla niego ogromną podporą i wsparciem. Jednak wierzą, że uda mu się w końcu stanąć na nogi. Na szczęście zawsze może liczyć na pomoc najbliższych.
- Ostatnio Krysia go na scenę wprowadzała. Jak miała po niego podjechać, to nie można mu było się ruszyć, bo nie widzi. On został teraz sam. Dosłownie sam. Ale jedno, co mogę obiecać: na mnie zawsze może liczyć – przyznał Bohdan Łazuka.
Wszyscy zdają sobie sprawę z dramatu aktora
Aktorska rodzina bardzo wspiera Kłosowskiego. Zawsze był dla nich dobrym przyjacielem, więc dziś odwdzięczają mu się za to, jak tylko potrafią.
- On nie może czytać. Zostaje mu radio i telewizja, które słyszy. Nie może nigdzie pójść sam, trzeba go zawieźć. Bez Krysi będzie mu bardzo ciężko, ale myślę, że jest bardzo dzielny. Mówi „wiesz, co jest dla mnie najważniejsze? Wychodzę na ulicę i ludzie: dzień dobry panie Romku. Czuję i widzę, jak oni się do mnie uśmiechają” – zauważyła Teresa Lipowska.
Słowa aktorki "M jak miłość" potwierdziła synowa Romana Kłosowskiego.
- Ludzie nie mają problemu podejść do niego na ulicy i porozmawiać. Wszyscy uznają, że on jest taki nasz. Ma takie same wady jak wszyscy i takie same zalety. Jest ciepły i przyjazny. Dlatego ludzie nie czują dystansu – opowiadała Barbara Szcześniak.
To jeszcze nie koniec
Mimo trudnej sytuacji życiowej, aktor w najbliższym czasie nie zamierza zniknąć ze sceny i ekranów. Potwierdza to fakt, że wciąż występuje epizodycznie w takich serialach, jak „Na dobre i na złe”, „Ojciec Mateusz” czy „Świat według Kiepskich” oraz w spektaklach teatralnych.
- Będę grał tak długo, aż sam siebie źle zrecenzuję. Na razie może jeszcze będę coś robił? Może będę komuś potrzebny? Może będę się komuś podobał? Albo sobie podobał, bo to jest ważne. A jak nie, to nie będę grał! – podsumował.