Czasem liczy się fart, a nie wiedza - kultowe teleturnieje
Zanim jeszcze telewizyjne ramówki zdominowały programy typu reality i talent show, uwielbialiśmy oglądać teleturnieje. Zwłaszcza takie, w których dużo było zadań nie tylko wymagających zdolności fizycznych, czy wiedzy encyklopedycznej, ale przede wszystkim farta. Te bowiem cieszyły się największym powodzeniem wśród widzów. Przypomnijmy sobie, ulubione teleturnieje z ostatnich lat.
Programem wzbudzającym duże kontrowersje, jeszcze przed premierą, był polsatowski „Moment prawdy”. Teleturniej (emitowany w latach 2009-2010) oparty na amerykańskim formacie, prowadził Zygmunt Chajzer. Przy użyciu wykrywacza kłamstw, uczestnicy odpowiadali na pytania dotyczące szczegółów z ich życia prywatnego i zawodowego.
15.04.2012 | aktual.: 25.11.2013 13:29
Często, swoimi wyznaniami, zaskakiwali obecnych na widowni małżonków, rodziców, dzieci. Silne emocje wzbudzały nie tyle same pytania (na ogół dotyczące zdrad, nierzetelności zawodowej, czy niechęci wobec członków rodziny), ale przede wszystkim odpowiedzi, które okazywały się kłamstwem.
Niejednokrotnie, uczestnicy przyznawali się do wstydliwych skłonności, uzależnień, słabości, o których ich najbliżsi nie mieli pojęcia. Dla widzów, program był jak zaglądanie przez dziurkę od klucza do cudzej sypialni, jednak dla graczy i ich rodzin okazywał się przyczyną konfliktu, a nie źródłem radości w związku z wygraną. Często bowiem szczera odpowiedź na pytanie stanowiła powód do rozwodu, albo zerwania kontaktów z rodzicami, czy dziećmi.
W polskiej edycji programu mowa była o zdradach i oszustwach w pracy, ale prawdziwy skandal miał miejsce w kolumbijskiej edycji, gdzie uczestniczka przyznała się do wynajęcia płatnego mordercy w celu uśmiercenia męża. Dzięki temu wyznaniu, wygrała 25.000 dolarów.
W Polsce, uczestniczka przyznała się do poddania zabiegowi aborcji (więcej niż jeden raz), co wzbudziło spore zainteresowanie widzów. Był to jednak ostatni odcinek programu, po dwóch sezonach zdjętego z anteny. Przyczyną była krytyka ze strony Rady Etyki Mediów i opiniotwórczych etyków.
Co najciekawsze – gracze często kłamali mimo że zdawali sobie sprawę z tego, że zostaną zdemaskowani. Wielu jednak decydowało się mówić prawdę mimo że oznaczało to kłopoty po zakończeniu nagrywania programu (konfrontacje z szefem, żoną, czy znajomymi, sąsiadami). Fart potrzebny był graczom, którzy chcieli wygrać, a równocześnie nie skompromitować się przed swoim środowiskiem, co prawie nikomu z uczestników się nie udało.
„Grasz czy nie grasz”, to kolejny teleturniej prowadzony przez Zygmunta Chajzera (zaraz obok Krzysztofa Ibisza, króla polskich programów rozrywkowych). Podobnie jak „Moment prawdy”, w latach 2005-2007, emitowała go stacja Polsat.
Jego idea polegała na tym, że uczestnik gry wybierał 26 zamkniętych walizek, w których znajdowały się określone sumy pieniędzy. Zadaniem prowadzącego było wykupywanie od uczestnika walizek za konkretne kwoty. Udział w programie nie wymagał od gracza żadnych umiejętności, chodziło jedynie o łut szczęścia i emocje towarzyszące podczas otwierania walizek. W walizkach poza dużymi sumami, znajdowały się także takie niewielkie pieniądze, jak 10 czy 50zł.
Wiadomo było, że gdy w wybranej przez uczestnika walizce znajdzie się mała kwota – będzie rozczarowanie i smutek, ale najważniejsze była zmierzanie do finału, podczas którego napięcie sięgało zenitu. Scenariusz programu był bardzo prosty, a mimo to cieszył się on wielkim powodzeniem zarówno wśród widzów przed telewizorami, jak i widowni w studiu.
Chajzer starał się zasiać w graczu ziarno wątpliwości i spowodować, żeby ten zaczął się wahać, co wybrać – walizkę, czy propozycję od bankiera. W polskiej edycji nigdy nie padła główna wygrana, ale raz uczestnik wytypował zwycięską walizkę z tym że zrezygnował z udziału w grze i wybrał pewne pieniądze, oferowane przez gospodarza programu.
Nie tylko Zygmunt Chajzer zapewniał sukces prowadzonych przez siebie teleturniejów. Także Krzysztof Ibisz gwarantował popularność teleturniejów, które wspierał swoim nazwiskiem. W programie „Gra w ciemno” (emitowanym przez Polsat w latach 2005-2007) uczestnicy wybierali 10 kopert. W kopertach znajdowały się określone sumy pieniężne. Ibisz licytował z graczami, za ile ci są gotowi odsprzedać mu koperty. Tylko on znał ich prawdziwą wartość.
Program wzbudzał liczne kontrowersje, ponieważ prowadzący blefował bez mrugnięcia okiem i wyprowadzał w pole uczestników powodując, że nie mieli zbyt wielkich szans na wygranie dużych pieniędzy. W końcu, nie miała znaczenia ani wiedza ogólna, ani talenty sportowe, czy artystyczne. Chodziło o to, aby wynegocjować z Ibiszem jak najkorzystniejszą kwotę za wybrane koperty. Jak jednak zrobić to dobrze, nie wiedząc, ile pieniędzy znajduje się w kopercie?
Z powodu blefu prowadzącego, teleturniej był krytykowany przez widzów i to ostatecznie przypieczętowało jego zdjęcie z ramówki. Bowiem, praktycznie nikt nie miał szans zwyciężyć z pokerowymi zagrywkami Ibisza, który kłamał jak z nut.
Nie tylko stacje komercyjne słyną z programów niewymagających od widza namysłu, ani wiedzy specjalistycznej. Także TVP2 emitowała kilka teleturniejów, w których wystarczyło wykazać się fartem, albo mało użytecznym talentem typu żonglowanie piłeczkami do ping ponga, czy jedzeniem pączków na czas. Programem tego rodzaju był teleturniej „Załóż się”, prowadzony przez Steffena Möllera, a później także przez Piotra Szwedesa. „Załóż się” powstało na niemieckiej licencji i przetrwało w dwójkowej ramówce dwa sezony, w latach 2005-2006.
W programie występowało czterech zawodników, wykonujących trudne, z pozoru niewykonalne zadanie. Gospodarz programu zakładał się z zaproszoną do programu gwiazdą o to, czy gracz wykona zadanie. Jeśli nie udało się mu go wykonać, zaproszona gwiazda musiała odbyć, ustaloną wcześniej, karę. Zadania wykonywane przez graczy były najróżniejsze – od układania klocków lego na czas, poprzez trudne ćwiczenia fizyczne, skończywszy na łamigłówkach wymagających talentów matematycznych i logicznych.
Czasami uczestnicy przegrywali, a tym samym zaproszone gwiazdy musiały wykonywać zadania karne. I tak na przykład, Irena Santor śpiewała z Danzelem. Często jednak gracze triumfowali w programie. Na ogół, decydował o tym fart, albo wsparcie publiczności, czy też staranne przygotowanie swojej specjalności.
Krytycy „Załóż się”, nazywali program mało wyrafinowaną rozrywką i schlebianiem najniższym gustom. Często wskazywano również, że ma on niewiele wspólnego z misyjnym charakterem telewizji publicznej.
Podobna krytyka spadła na „Ciao Darwin”, tvn-owski teleturniej, również prowadzony przez Piotra Szwedesa. Dwie drużyny walczyły w nim o symboliczne nagrody, bowiem ważniejsza od wygranej była rywalizacja. Na czele drużyn stały gwiazdy, i tak blondynki (Dorota Stalińska) walczyły z brunetkami (Agnieszka Rylik), grubi (Dariusz Gnatowski) z chudymi (Maciej Miecznikowski), feministki (Fiolka Najdenowicz) z macho (Michał Milowicz), a mężczyźni (Piotr Zelt) z kobietami (Ewa Szykulska). Zadania były nietypowe, wymagające odwagi, farta i poczucia humoru bardziej niż wiedzy, czy użytecznych talentów.
Turniej „Ciao Darwin” (emitowane w latach 2004-2005), podobnie jak wcześniej wspominane programy, także był krytykowany za schlebianie mało wyrafinowanym gustom publiczności i obrażanie widza niezbyt wymagającym poziomem zadań.
„Chwila prawdy”, pokazywana przez TVN w latach 2002-2004, także cieszyła się sporym powodzeniem wśród widzów. Prowadzącym był Zygmunt Chajzer i pewnie, jego udział w projekcie spowodował, że programem zainteresowała się duża grupa widzów. Wiadomo bowiem, że Chajzer zapewnia sukces większości programów rozrywkowych. Nie inaczej było w przypadku „Chwili prawdy”.
W konkursie udział brała rodzina, mająca siedem dni na opanowanie zadania, wymyślonego przez producentów. Czasami zadanie polegało na zbudowaniu skomplikowanego mechanizmu, innym razem była to sztuczka cyrkowa, albo przeprowadzenie eksperymentu naukowego. Nagrodą główną był samochód.
Największe emocje budziły nie tylko relacje z przygotowań całej rodziny, czy to jak program wpłynął na jej życie, ale przede wszystkim sam moment, w którym wykonywane było zadanie. Odbywało się to w telewizyjnym studiu na żywo tak więc widownia na własne oczy widziała, jak wybrana rodzina zmaga się z problemem. Także w tym wypadku, często o zwycięstwie decydował fart, ponieważ nie zawsze zadania wymagały od uczestników wiedzy, czy talentów manualnych. Najważniejszym momentem w programie był ten, gdy Chajzer mówił do gracza – „to jest twoja chwila prawdy”. Z pewnością, większość widzów, zapytana o wspomnienia z programu, nie pamiętałaby niczego więcej niż kultowe już słowa prowadzącego.
Boom na teleturnieje w polskiej telewizji na dobre zaczął się w Polsacie. Wówczas to, nie kto inny, ale właśnie Zygmunt Chajzer zadebiutował jako prowadzący „Idź na całość”. Kolejnym gospodarzem był Krzysztof Tyniec. Emitowany w latach 1997-2001 program, w sobotnie i niedzielne wieczory gromadził rekordową publikę. Pytanie, w której bramce znajduje się główna nagroda, spędzało sen z powiek większości uczestników.
Program polegał na wybieraniu nagród, które można było od razu zabrać i zrezygnować z gry, albo próbować zamienić na coś bardziej wartościowego. Na przeszkodzie stał jednak „Zonk”. Słowo przeszło do języka potocznego, a oznacza porażką, pomyłkę, pecha.
„Idź na całość” opierało się więc głównie na ślepym losie i dlatego cieszyło się zainteresowaniem widzów. Uczestników gry, wybierał spośród zgromadzonej w studiu publiki, sam prowadzący. Z tego też powodu, publiczność z czasem zaczęła się przebierać w najróżniejsze kostiumy, aby zwrócić na siebie uwagę Chajzera. Początkowo przynosiło to spodziewany efekt, później jednak większość osób zaczęła się przebierać i – paradoksalnie - większą uwagę przyciągali widzowie nieodziani w kostiumy.
Zdarzało się, że program oglądało ponad 10 mln widzów. Obecnie, tak rekordową widownią nie może pochwalić się żaden z teleturniejów, ani nawet popularnych polskich seriali.
Widowiskiem, od którego wszystko się zaczęło jest, emitowana do dzisiaj, „Familiada”. Trudno sobie wyobrazić weekendowy obiad bez Karola Strasburgera i jego żartu na dobry początek. „Familiada” pokazywana jest w telewizyjnej dwójce, nieprzerwanie od 1994r. Program gości rodziny, odpowiadające na najróżniejsze pytania dotyczące wiedzy ogólnej. Nie chodzi o to, żeby odpowiedzieć prawidłowo, ale tak, jak sądzi większość ankietowanych.
Co najciekawsze, od lat główna nagroda wynosi 15.000 zł i mimo że w wielu innych programach można wygrać znacznie większe pieniądze, „Familiada” jest jednym z najchętniej oglądanych programów, a zainteresowanych występem rodzin, również nie brakuje.
Do historii przeszły już odcinki, gdzie w finale nie padła ani jedna prawidłowa odpowiedź, albo te w których odpowiedzi były kuriozalne. Bez wątpienia, wiele osób ogląda „Familiadę” jedynie dla żartów prowadzącego, cieszących się wielkim powodzeniem, głównie ze względu na to, że są to dowcipy „z długą brodą”.
„Familiada”, to jeden z pierwszych teleturniejów we współczesnej polskiej telewizji i jako jedyny przetrwał do dzisiaj. Wszystkie inne, prędzej czy później, zdejmowane były z anteny. Jak widać, nie zawsze żeby wygrać trzeba wykazać się jakąkolwiek wiedzą, czy umiejętnościami. Czasami wystarczy mieć po prostu szczęście. Dowodem na to są wspomniane powyżej programy.
Tekst: Małgorzata Major
* Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!* Teleshow.pl na Facebooku
Zobacz także:
[
Jurorka znowu pokazała za dużo! Czy to jest jeszcze sexy?! ]( http://teleshow.pl/gid,13387625,img,13387656,kat,,sid,144,title,Najwiekszy-wygrany-Bitwy-na-glosy-biust-Wegorzewskiej,galeria.html )
[
Tancerki „Tańca z gwiazdami” mówią całą prawdę o programie ]( http://teleshow.pl/gid,13400409,img,13400439,kat,,title,Tancerki-Tanca-z-gwiazdami-mowia-cala-prawde,galeria.html )
[
Takiej jej nie znacie! Czy Kożuchowska wolałaby ukryć te zdjęcia? ]( http://teleshow.wp.pl/malgorzata-kozuchowska-takiej-jej-nie-znacie-6026604057236609g )
[
Bohaterowie „I kto to mówi” 20 lat później ]( http://film.wp.pl/zobacz-jak-sie-zmienili-bohaterowie-komedii-i-kto-to-mowi-6025275548005505g )