"Czas honoru": Wstrząsające wyznanie Katarzyny Gniewkowskiej
Po raz pierwszy usłyszeliśmy o niej w połowie lat 80. Uważana za jedną z nadziei kina, zachwycała talentem i urodą. Dziś jest gwiazdą "Czasu honoru". W ostatnim wywiadzie aktorka wyznała, że nie zawsze było kolorowo. Jej stan był tak poważny, że nie chciała dłużej żyć...
''Nie chciało mi się żyć''
Podjęła trudną decyzję
Ekranowa piękność podbiła męskie serca dzięki roli w filmie "Między ustami a brzegiem pucharu". Aktorka niespodziewanie postanowiła poświęcić karierę na rzecz rodziny. Jeszcze na studiach wyszła za mąż za kierowcę rajdowego - Andrzeja Kępkę. Szybko też została mamą. Jej córka przyszła na świat, gdy Gniewkowska była na czwartym roku studiów.
Macierzyństwo i kariera nie do końca szły w parze.
- Bardzo przeżywałam rozstanie z moim dzieckiem. Stąd rezygnowałam z kolejnych filmowych propozycji, a miałam ich w tamtym czasie wiele. Po dziewięciu latach przyszedł na świat syn i znów wolałam się zająć domem. Wskutek tego powoli wypadłam z obiegu, zadowalając się teatrem - wspominała w "Rewii".
Zmagała się z poważną chorobą
Jednak to nie tylko sprawy rodzinne doprowadziły ją do załamania.
- Wszystkim przejmowałam się mocniej. Przeżywałam "tu i teraz", reagowałam zbyt emocjonalnie. Aż zapłaciłam za to cenę - wspomina w wywiadzie dla "Twojego Stylu".
Dziś aktorka nie wstydzi się mówić o swojej chorobie. To depresja zupełnie ją paraliżowała. Artystka nie tylko nie umiała normalnie funkcjonować, straciła też sens życia.
Było bardzo źle
- To było 12 lat temu. Miałam 40 lat, właśnie przeprowadziliśmy się z Katowic do Krakowa, wybudowałam wymarzony dom, miałam etat w Starym Teatrze i... straciłam sens. Nie chciało mi się żyć. Zero motywacji. Dzieci, mąż, praca, co mnie to obchodzi - myślałam. Półtora roku w piekle. Mogłam spać 24 godziny, żeby uciec od rzeczywistości. Najprostsze zadania: chore dziecko - trzeba znaleźć lekarza, przerastały mnie. Miałam tak silne lęki, że bałam się jeździć samochodem. W autobusie stawałam obok kierowcy, żeby interweniował, gdybym zemdlała albo dostała zawału. To oczywiście był irracjonalny strach. Wynik depresji - wspomina.
Poddała się
W jednej chwili straciła całą pewność siebie. Nie wierzyła, że jest w stanie jeszcze coś osiągnąć. Zwątpiła w swoje możliwości.
- Skumulowały się we mnie emocje, niezałatwione sprawy z przeszłości, o których nie chcę mówić. Do tego intensywny czas. Budowa domu, który wymyśliłam od a do z, zmiana otoczenia i nagle pustka. Także zawodowa, przez 15 lat non stop pracowałam. Był angaż w Starym Teatrze, filmy i naraz - mimo etatu - brak propozycji. Jak to tłumaczyć? Oczywiście brakiem zdolności. Wątpiłam w siebie jako aktorka, kobieta, mama - bez racjonalnych powodów. To było najstraszniejsze.
W końcu wie, czego chce
Kłopoty osobiste negatywnie odbiły się na jej pracy. Z drugiej strony, dały jej sporo do myślenia. Gniewkowska zrozumiała, że jej kariera nie idzie w kierunku, w którym by chciała.
- Kilka lat temu pomyślałam, że czas nieubłaganie ucieka. Skoro nie dostaję szansy na ciekawe role w fabule, będę grała w telewizji. Jednak za dużo na siebie wzięłam. Pojawiło się zmęczenie, frustracja. Czasem dialogi nie przechodziły mi przez gardło. Kłóciłam się ze scenarzystami, kwestionowałam ich pracę. To dla mnie ważna lekcja, bo dziś wiem - poza rolą w "Czasie honoru" i w znakomitej "Ekipie" tercetu Holland-Łazarkiewicz-Adamik - serialowe istnienie mnie nie interesuje - zapewniła na łamach "Twojego Stylu".
Jest już lepiej
Na szczęście Gniewkowska najgorsze ma już za sobą. Odzyskała siły do tego, by stawiać czoła nowym wyzwaniom. Czasami dawne zwątpienie niespodziewanie jednak powraca.
- W życiu i zawodowo jestem silna, szczególnie kiedy czuję akceptację otoczenia. Mam nadzieję, że już nigdy nie doświadczę tego bezsensu. Co nie znaczy, że czasem nie dopada mnie przekonanie: jestem słaba, beznadziejna.