"Czas honoru": Marek Frąckowiak wygrał walkę z rakiem, ale wciąż bardzo cierpi
Gdy kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że aktor jest ciężko chory, fani byli w szoku. Frąckowiak musiał natychmiastowo poddać się operacji usunięcia guza. Teraz powoli wraca do zdrowia. Okazuje się jednak, że nigdy nie uwolni się już od bólu...
''Ból będzie towarzyszył mi do końca życia''
Gdy kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że Marek Frąckowiak jest ciężko chory, fani byli w szoku. Pierwsze objawy nie wskazywały na raka. Aktor skarżył się na silne bóle. W pewnym momencie nieoczekiwanie stracił władzę w nogach. Dopiero po serii badań okazało się, że ucisk na rdzeń spowodowany był zmianami nowotworowymi w dolnym odcinku kręgosłupa. Znany m.in. z serialu "Czas honoru" artysta musiał natychmiastowo poddać się operacji usunięcia guza. Chociaż był to niebezpieczny zabieg, wszystko poszło po myśli lekarzy. Frąckowiak powoli wraca do zdrowia. Okazuje się jednak, że nigdy nie uwolni się już od bólu... KJ/AOS
Miał najgorsze myśli
W szczerym wywiadzie dla "Super Expressu" aktor opowiedział o strachu, który towarzyszył mu od chwili postawienia diagnozy. Mówiło się, że jego stan jest poważny. Trudno było przewidzieć, jak potoczy się operacja.
- Czy myślałem o śmierci? Oczywiście, myślałem o sprawach ostatecznych, o kolegach, którzy odeszli...
Koszmar może w każdej chwili powrócić
Chociaż rokowania są dobre, Frąckowiak musi wciąż być przygotowany na najgorsze. Choroba może znów uderzyć w każdej chwili, a jego obecna coraz lepsza forma może nagle zniknąć.
- Nie mam gwarancji na długość tego stanu. Jestem pod kontrolą.
Skazany na cierpienie
Lekarze nie pozostawili aktorowi złudzeń - praktycznie nie ma już szans, że wróci jeszcze do pełni zdrowia.
Artysta musi nauczyć się radzić sobie z nieprzyjemnymi dolegliwościami. Okazuje się, że skazany jest na ból, którego w jego przypadku nie da się całkowicie wyeliminować. Pozostaje mu jedyne doraźne uśmierzanie cierpienia.
Musi nauczyć się życia w bólu
Aktor stara się ograniczać środki przeciwbólowe, nie zawsze jednak jest to możliwe.
- Ból będzie towarzyszył mi do końca życia - wyznał na łamach "Super Expressu".
Mimo wszystko Frąckowiak nie traci optymizmu. Cieszy się, że żyje i marzy o powrocie do pracy. Nie ma zamiaru zrezygnować z żadnych planów, których ma coraz więcej.