"Czarny ptak". To ostatnia rola niezapomnianego Raya Liotty
Za kratami wszystkie chwyty są dozwolone. Dlatego kiedy FBI proponuje skazanemu za narkotyki i broń Jimmy’emu kasację wyroku, jeśli wyciągnie zeznanie od domniemanego seryjnego mordercy, ten zgadza się niemal od razu. Oto punkt wyjścia dla "Czarnego ptaka", nowego serialu Apple TV+, gdzie jedną ze swoich ostatnich ról zagrał Ray Liotta.
09.07.2022 21:59
Oczywiście łatwo z dzisiejszej perspektywy, prawie dwa miesiące po jego śmierci, dopisywać do jednej z ostatnich ról Raya Liotty wygodne konteksty, ale fakt faktem, że bez mała legendarny już amerykański aktor wygląda do nas jakby zza metaforycznej zasłony.
Widujemy go gdzieś po drugiej stronie stołu, filmowanego zza ramienia głównego bohatera, albo siedzącego za upapraną tłustymi paluchami, mętną pleksiglasową szybą. Liotta nigdy nie był aktorem o wyjątkowo szerokiej skali, ale nadrabiał charyzmą. Chłopaki z Rockstar, firmy odpowiedzialnej za "Grand Theft Auto", mieli z nim krzyż pański, bo ten pogrywał z nimi jak prawdziwy chłopak z ferajny.
Tutaj, niejako schowany pod gęstym, siwym zarostem, Liotta ma wyciszoną rolę. Gra byłego gliniarza, rozczarowanego ojca, przybitego przez los, zniechęconego życiem, które nie potoczyło się po jego myśli. Syn, Jimmy, odsiaduje bowiem dziesięcioletni wyrok za handel narkotykami i posiadanie broni. Obaj są postaciami jak najbardziej autentycznymi, bo fabuła miniserialu wywiedziona jest z pamiętnika młodszego Keene’a, niegdyś obiecującego sportowca i króla życia o ego jak stąd do Honolulu. Liotta ma tu niedużą rolę, ale znaczącą.
Jimmy’ego trudno bowiem definiować inaczej jak przez pryzmat ojca, być może łapówkarza, nieodwołalnie rozbitego domu i zmarnowanych szans. Niewykluczone, że to dlatego uciekł ku kryminałowi, pieniądzom i łatwiźnie.
Początkowo Keene jest jednak tutaj trochę niczym Patrick Bateman z "American Psycho", facet o idealnym ciele, uśmiechu za milion zielonych i uroku osobistym przypominającym supermoc, ale od tamtego odróżnia go empatia. Ba, mało tego. "Czarny ptak" niekiedy zdaje się nawet przypominać hagiografię, a sam Keene nadczłowieka, lecz z drugiej strony nadaje to siły tym momentom, kiedy rzeczywistość chwyta go za gardło, przypominając, że jego życie nie należy już do niego.
Skazany na dekadę za kratami Keene otrzymuje jednak od służb propozycję nie do odrzucenia: jeśli zgodzi się na przeniesienie do zakładu o zaostrzonym rygorze i wyciągnie zeznanie od jednego z osadzonych, zostanie natychmiast zwolniony. Tyle że chodzi o potencjalnego seryjnego mordercę kobiet, Larry’ego Halla, a zadanie nie należy do prostych.
Choć "Czarny ptak" chyba lepiej sprawdziłby się jako pełny metraż, a nie bite sześć godzin telewizji, mamy do czynienia z serialem najwyższej próby. Osią fabuły jest pogmatwana i zasadzająca się na wzajemnym zrozumieniu relacja różnych od siebie jak dzień i noc Keene’a z pogubionym Hallem, który, złapany już wcześniej na licznych konfabulacjach, raz wydaje się być ofiarą systemu szukającego kozła ofiarnego, a zarazem potem — bezlitosnym, psychicznie chorym zabójcą.
Równolegle biegnie retrospektywa, czyli policyjne dochodzenie, które doprowadziło do aresztowania Halla, samo w sobie cokolwiek interesujące, ale jednak z czasem burzące tempo narracji. Mimo to, dwutorowo snuta opowieść prowadzona jest konsekwentnie, na styku kryminału i więziennego thrillera, uzupełniając się wzajemnie.
Lecz najważniejsze wydaje się to, co niejako nienamacalne, bo udało się utkać tutaj atmosferę przygnębiającego sponurzenia i podskórnego niepokoju. Spora w tym zasługa Paula Waltera Hausera jako Halla, który cały czas balansuje na cienkiej granicy między człowiekiem samotnym i budzącym współczucie, a skrajnie bezlitosnym i pozbawionym pierwiastka ludzkiego. Nie ustępuje mu jednak ani na krok grający Keene’a juniora Taron Edgerton, który musi chować swoje aktorskie ego do kieszeni, aby zrobić miejsce dla ekspansywnej osobowości portretowanej postaci. Jest to znakomity duet.
Scenariuszowa precyzja "Czarnego ptaka" nie jest dziełem przypadku, bo autorem scenariusza jest Dennis Lehane, spec od thrillera i kryminału, autor powieści "Mystic River" i "Gdzie jesteś, Amando?", na podstawie których powstały zasłużenie głośne filmy. Choć pracował tutaj na gotowym materiale, to zaadaptował go na potrzeby streamingu z nerwem.
Obecnie na platformie Apple’a można oglądać dwa odcinki z sześciu. Kolejne będą udostępniane abonentom usługi co piątek.