Czarno-biały, polski brud

Industrialne okolice wielkiego, bezimiennego, polskiego miasta. Na ulicach niemal nie ma ludzi, drzewa obsiadają posępne kruki, budynki pokryte są popękanym tynkiem. W tle słyszymy rzewną piosenkę Mieczysława Fogga. Narrator zagląda do jednego z mieszkań, pośrodku pokoju, naprzeciw telewizora nadającego szumy, siedzi nagi mężczyzna. W jednej dłoni trzyma szklankę z alkoholem, w drugiej pistolet. Unosi broń do skroni, strzela, spłoszone kruki zrywają się do lotu. "Mały biały domek budzi w sercu żal, za tym co minęło i odeszło w dal" - śpiewa Fogg.

Czarno-biały, polski brud
Źródło zdjęć: © BRAK

18.11.2013 | aktual.: 20.11.2013 16:20

Na kolejnych stronach poznajemy historię tajemniczego samobójcy. Mężczyzny, który miał w życiu wszystko - kochającą rodzinę, pieniądze, własną firmę - i wszystko stracił. W ramach zemsty postanawia zniszczyć jedynego człowieka, którego może obarczyć odpowiedzialnością za swój los. Ostatniego uczciwego urzędnika w mieście. Odmówił naciągnięcia przepisów, doprowadził firmę do bankructwa, przez przypadek przyczynił się do śmierci dziecka.

Brud współczesności

To co najbardziej uderza w komiksie "Psychopoland" autorstwa Chmiela (scenariusz) i Piotra Białczaka (scenariusz i rysunki), to bezkompromisowy obraz naszej rzeczywistości. Współczesna Polska jest tu brudna, zgniła i skorumpowana. Urzędy nie działają, urzędnicy martwią się tylko o własne stołki, szpitale są przepełnione, miasta rozkopane, policjanci leniwi.

Główny bohater bierze sprawiedliwość we własne ręce nie tylko dlatego, że przepełnia go żal, ale także dlatego, że może. Wie, że nikt nie stanie mu na przeszkodzie. Nikogo nie zainteresują skargi prześladowanego człowieka. Odbierający zeznanie policjanci nie kwapią się do interwencji. "Trzeba by kogoś puścić… Niech rozpyta sąsiadów i rodzinę może też" - mówi jeden z finkcjonariuszy. "Dam to jutro temu młodemu, zdolnemu, niech się szkoli kot w terenie" - odpowie mu kolega. Czytelnik już jednak nie usłyszy o młodym zdolnym. Może żółtodziób nic nie wskórał? A może nadział się na obojętność przełożonych?

Publicystyczna warstwa "Psychopoland" jest oczywiście naciągana i uproszczona. "Scenarzysta ogranicza się głównie do bardzo mocnej i chyba nieco powierzchownej krytyki" - kwituje celnie Kuba Oleksak na łamach Kolorowych Zeszytów - "Na kartach jego komiksu ożywają postkomunistyczne resentymenty. Transformacja została wygrana przez PRL-owskich działaczy, którzy przehandlowali państwowy majątek i przeniknęli do establishemntu. Zwykli ludzie biorą udział w wyścigu szczurów, którego tempo regulują wszechobecne i wszechpotężne korporacje."

Nie oznacza to jednak, że komiks Chmiela i Białczaka chybia celu. Być może współczesna Polska nie jest aż tak przegniła, jak przedstawiają to w swoim komiksie, ale ludzi żyjących w przeświadczeniu, że owszem, jest, jest w tym kraju bardzo wielu. W "Psychopoland" słyszymy ich rozczarowanie. Przemawiają ustami pozbawionego skrupułów gangstera, najprawdopodobniej gwałciciela, który w swoich przemowach wylewa żółć na otaczający go świat. "Banda niewolników. Wystarczyło zmienić piramidy na szklane biurowce" - mówi patrząc z wyższością na przemykających chodnikami rodaków.

Noir nad Wisłą

Na pierwszy rzut oka "Noir" i "Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk" są nieco lżejsze. Komiksy Wojciecha Stefańca (scenariusze i rysunki) i Łukasza Bogacza (współpraca scenariuszowa przy "Noir") skupiają się na kryminalnej intrydze. Bohaterami "Noir" są dwaj bracia i ojciec, policjant. Poznajemy ich na strzelnicy, na której spędzają rodzinne popołudnie - awanturując się i dziurawiąc tarcze. Jeden z braci jest znanym pisarzem, autorem bestsellerowych kryminałów. Drugi sprawia wrażenie życiowego cwaniaka, wciąż chce pożyczyć pieniądze, z łatwością uwodzi kobiety. Osamotniony ojciec jest dla synów wymagający. Wydaje się zmęczony życiem, czeka już tylko na emeryturę.

To doskonale wszystkim znane, rodzinne piekiełko skomplikuje się jeszcze bardziej, kiedy jeden z braci dowie się, że zdradza go żona. I postanowi działać. Nim jednak zabije, opowie czytelnikowi bardzo drobiazgowo o swoich motywacjach. "Podjąłem decyzje, które zmienią wszystko, a których nic nie było w stanie zmienić" - snuje z zimną determinacją. "Tak postanowiłem i tak się stanie. Nie jestem szalony".

Głównym bohaterem "Ludzi, którzy nie brudzą sobie rąk" jest fotograf pojawiający się w "Noir" jako postać epizodyczna. Okazuje się, że to typ o wiele bardziej skomplikowany. Zajmujący się w życiu nie tylko śledzeniem niewiernych żon, ale i handlem narkotykami i informacjami. Jego pracodawcami są ludzie bogaci i doskonale sytuowani. To właśnie oni, posiadający pieniądze, piękne wille i drogie dzieła sztuki, są tytułowymi "ludźmi, którzy nie brudzą sobie rąk". Pracujący dla nich fotograf może się wydawać typem spod ciemnej gwiazdy, ale jest jedynie płotką.

Drugie dno

Podobnie jak w "Psychopoland" i tutaj za prostymi historyjkami kryminalnymi (w "Noir" niemal od razu wiadomo kto i dlaczego zabił, w "Ludziach…" nie ma nawet zagadki) skrywa się interesujący obraz współczesnej Polski. W opowieściach Stefańca i Bogacza mniej jest jednak publicystycznych uproszczeń, a więcej dwuznacznych szczegółów, trafiających w sedno.

Weźmy chociażby taksówkarzy wożących głównego bohatera "Ludzi, którzy nie brudzą sobie rąk". To idealny przykład dwóch skrajnych postaw reprezentowanych dziś przez Polaków. Pierwszy na wszystko narzeka. "Robią sobie co chcą, dziady, wciskając wszystkim, że jest dobrze. Tylko, że nikt o zdanie mnie nie pytał" - lamentuje w niekończącym się monologu. Nie zabraknie oczywiście porównania do Zachodu: "Tu nie jest jak w Hiszpanii, gdzie socjal jest większy niż nasza najniższa krajowa. Bankruci, ku* mać. To u nas nie ma pieniędzy nie u nich. Muszę kombinować, jak pięćdziesiąt lat temu. Nic się nie zmienia."

Drugi wydaje się być zadowolony z życia. Chwali rozwój, inwestycje. Przede wszystkim zaś dostrzega, że coś się w Polsce jednak zmieniło. "Aż przyjemnie się człowiekowi starzeje. (…) Jak sobie przypomnę historię Warszawy, to aż nie mogę wyjść z podziwu. Najeżdżano ją, odbudowywano. Przeżyła rozbiory, powstania, rozkwit, upadki, wojny, najazdy, zrównano ją z ziemią, odbudowano. Aż dziw bierze, że to miasto jeszcze stoi. Teraz znów widać rozkwit. Nie jest źle."

Ale nawet jeżeli nie jest źle, nie jest też dobrze. Polska to kraj obojętności. Głodującego pod budką z kebabem bezdomnego ignoruje aż dwóch bohaterów. Wolą wyrzucić posiłek do śmietnika, niż podzielić się z przezroczystym potrzebującym. Nie najlepiej działa także policja. Kiedy syn policjanta zostaje oskarżony o zabójstwo, jego ojca ściągają na komendę koledzy z pracy i o wszystkim informują. Ba, wpuszczają go nawet do pokoju przesłuchań. Kiedy zaś na miejscu zbrodni odnalezione zostają materiały korumpujące polityków i celebrytów, sprawę próbuje się zamieść pod dywan.

Kryzys Polaka

W komiksach Chmiela, Białczaka, Stefańca i Bogacza największy kryzys dotyka jednak nie Polski, ale Polaków. Samolubnych, rozgoryczonych, agresywnych, pozbawionych sumienia. Scenariusz każdego z tych komiksów obraca się wokół morderstwa. Wszystkie one zostają popełnione z zimną krwią, a zabójcy działają według precyzyjnego, drobiazgowo przygotowanego planu, a nie w porywach emocji. To postaci, które żyją w świecie, w którym słabsi przegrywają, a zemsta jest oczywistością. Nie ma tu czasu na wyrzuty sumienia. Jedynymi uczuciami są te złe. "Nowoczesne społeczeństwo stworzyło swój własny gatunek istot, które pożerają się nawzajem. To pojedynek na śmierć i życie w kloace" - czytamy słowa Charlesa Bukowskiego, będące mottem "Psychopoland".

W kryzysie są także stosunki międzyludzkie. Zdradzające żony, porywczy mężowie, synowie wyżywający się na ojcach. Kłamstwa, orgie, awantury, egoizm. Każdy jest tu czemuś winny, każdy mógłby być lepszy, ale nikomu nie chce się starać (a może nikomu się to nie opłaca). Otrzeźwienie nie przychodzi nawet, kiedy jeden ze sprawców dowiaduje się, że kobieta, którą zabił, była w ciąży. Przyjmuje to ze spokojem: "Czego oczekujesz? Że zacznę wyć? Że wpadnę w historię? Bo zabiłem jakiegoś bękarta?"

Bohaterowie "Psychopoland", "Noir" i "Ludzi, którzy nie brudzą sobie rąk" są zdemoralizowani do cna. Wydaje się, że ich prawdziwe oblicze poznajemy, gdy jeden z bohaterów ma narkotykowy odlot. Wszystko mu się wtedy miesza, ludzie potwornieją, stają się obrzydliwi. Jedna z kobiet, ofiara zbyt wielu operacji plastycznych, zrywa sobie z twarzy skórę i pokazuje swoje prawdziwe oblicze - brzydkie, krwiste mięso. Ale czytelnikowi wydaje się nagle o wiele bardziej autentyczna.

Największy kryzys dotyka jednak nie Polski, ale Polaków. Samolubnych, rozgoryczonych, agresywnych, pozbawionych sumienia. Czerń i biel

Z ponurym obrazem Polski i Polaka doskonale współgra warstwa graficzna wszystkich trzech komiksów. Zarówno Biełczak, jak i Stefaniec idą śladami Franka Millera, autora "Sin City", króla komiksowego noir (do fascynacji twórczością tego artysty ponoć przyznawał się niegdyś Bogacz)
. Na kadrach rządzą czerń i biel. Cienie są tu równie ważne co jasność. Kadry wydają się czasem niemal zalane tuszem, mrok jest jedynym, co porządkuje świat przedstawiony. Twarze bohaterów co i rusz wykrzywiają się w gniewnych lub złośliwych grymasach. Nawet piękne kobiety są tu w jakiś sposób szpetne, a miasto, w środku dnia, wydaje się być pogrążone w nocy.

Jeżeli "Psychopoland" przyciąga czytelnika ciekawszym, bardziej skomplikowanym scenariuszem, to z pojedynku rysowników zwycięsko wychodzi Wojciech Stefaniec, autor "Noir" i "Ludzi, którzy nie brudzą sobie rąk". Oba albumy wyglądają rewelacyjnie, ale to, co słupski artysta robi w "Ludziach, którzy nie brudzą sobie rąk" kwalifikuje go do ścisłej czołówki polskich rysowników. Proszę zwrócić uwagę, jak rozrysowany jest narkotyczny zjazd, jak płynnie rysownik porusza się pomiędzy realizmem a groteską w scenie w taksówce, jak zostaje odwzorowane tracenie i odzyskiwanie przytomności. To światowa ekstraklasa.

Narzekałem czasem, że rodzimi artyści gniewają się na rzeczywistość. Wolą marzyć o nieosiągalnym mainstreamie i mitycznym masowym czytelniku. "Psychopoland", "Noir" i "Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk" udowadniają mi, że albo się myliłem, albo coś się zmienia. To opowieści idealnie łączące łatwo przyswajalną, kryminalną intrygę z artystycznym (a w przypadku "Psychopoland" nawet publicystycznym) zaangażowaniem. Ich lektura może być dla wielu czytelników zaskoczeniem. Okazuje się bowiem, że polski komiks nie tylko dogania światową czołówkę, ale i interesuje się Polską.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (142)