Tylko ona może sobie pozwolić na tak odważne metamorfozy
Okazało się, że ci, którzy wróżyli zwyciężczyni ubiegłorocznego konkursu Eurowizji rychły koniec muzycznej kariery, byli w błędzie. Conchita Wurst świetnie sobie radzi w show-biznesie, a jej pseudonim przestał być anonimowy nawet za oceanem. Nic więc dziwnego, że została honorowym gościem podczas ostatniej 60. jubileuszowej edycji konkursu. Austriacka gwiazda otworzyła imprezę utworem "Rise like a Phoenix" i jak zawsze zrobiła wielkie show. Ubrana w efektowną białą suknię z trenem zachwyciła swoją talią osy, ale to był dopiero początek niespodzianek w jej wykonaniu.
Conchita zmieniała się tego wieczoru jak kameleon. W kolejnym wejściu widzowie zobaczyli ją już w zupełnie innej odsłonie (przypomnijmy, że wokalistka była też współprowadzącą imprezy). Za kulisami kobieta z brodą pokazała się w eleganckim jednoczęściowym kostiumie i... krótkiej fryzurze. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pokaźna kolekcja peruk i sztab stylistów, którzy czekali na nią w garderobie.
Choć nietypowy wygląd piosenkarki jak zawsze przyciągał spojrzenia, to jeszcze większą uwagę przykuwał sposób, w jaki Wurst poruszała się w wysokich szpilkach po scenie. Niejedna gwiazda zazdrościła jej gracji i wdzięku. Można śmiało powiedzieć, że Conchita po raz kolejny wygrała Eurowizję.
Na kolejnych slajdach zobaczcie, jak prezentowała się podczas konkursu!