Co zrobią fani, żeby ratować serial?

Wbrew temu, w co chciałaby wierzyć większość z nas – telewizja to przede wszystkim biznes. Z tego też powodu, produkty cieszące się minimalnym zainteresowaniem, znikają z anteny. Na ich miejsce czeka co najmniej kilka nowych. Telewizja jest jak supermarket i musimy o tym pamiętać, gdy decydujemy się wypróbować nowy towar. Może się bowiem okazać, że zostanie wycofany ze sprzedaży, zanim poznamy jego wady i zalety.

Zdarza się przecież i tak, że z ramówek znikają tytuły popularne, których format po prostu się wypalił. Dla fanów nie jest to jednak powód, aby zaprzestać produkcji ich ukochanego serialu. Co potrafią zrobić, aby ratować ulubionych bohaterów przed telewizyjną śmiercią? Naprawdę wiele…

Co zrobią fani, żeby ratować serial?

27.02.2012 16:04

O serialu "Jerycho", emitowanym w latach 2006-2008 przez stację CBS, stało się głośno nie tylko dzięki ciekawemu scenariuszowi, ale przede wszystkim ze względu na akcję fanów, mającą na celu kontynuowanie produkcji kolejnych odcinków. Wszystko zaczęło się od decyzji CBS, ogłaszającej koniec emisji "Jerycho" po pierwszym sezonie. To nie spodobało się widzom zainteresowanym kontynuowaniem serialu. Najwierniejsi fani zaczęli zbierać podpisy pod petycją do szefów CBS, aby dali zielone światło produkcji. Niewiele to jednak pomogło, więc kolejnym etapem działań było zasypanie siedziby CBS orzeszkami ziemnymi.

Manifest nawiązywał do fabuły ostatniego odcinka serialu. Gdy i to nie pomogło, fani zwrócili się do akcjonariuszy CBS, aby wyprzedali swoje udziały.

Nie wiadomo, które z działań spowodowało zmianę decyzji, ale ostatecznie CBS zdecydowała, że powstanie 7 nowych odcinków. Niestety, słaba oglądalność drugiego sezonu sprawiła, że stacja ostatecznie skasowała "Jerycho" i definitywnie wyrzuciła tytuł z ramówki.

Równie oddani swojemu serialowi byli fani "Chucka". Co prawda, NBC w styczniu definitywnie zakończyła jego emisję, ale stałoby się to zdecydowanie wcześniej, gdyby nie pospolite ruszenie wielbicieli nietuzinkowego agenta specjalnego. Po dwóch sezonach NBC postanowiła zakończyć produkcję serialu, jednak nie doszło do tego, dzięki współpracy głównego aktora z fanami. Widzowie wysłali petycję do telewizji, a także zjedli, słynną już, kanapkę w towarzystwie Zachary’ego Levy’ego (aktora wcielającego się w tytułową rolę). Jak do tego doszło?

Kiedy losy serialu ciągle były niepewne, aktor grający Chucka zaprosił 600 fanów na kanapkę do znanej sieci Subway. Tak spektakularna akcja spotkała się z entuzjazmem widzów na całym świecie, a także spowodowała, że NBC zdecydowała się na dalszą produkcję serialu.

Po trzecim sezonie, gdy telewizja znowu wahała się, czy produkować kolejne odcinki, wielbiciele "Chucka" ponownie dali o sobie znać. Tym razem w czterech amerykańskich miastach (Chicago, Seattle, San Diego i Philadelphii) zorganizowane zostały flash moby, których tematem przewodnim był serial. Ostatecznie "Chuck" emitowany był przez kolejne dwa laty i został zakończony po finale piątej serii. Gdyby nie determinacja fanów, cieszylibyśmy się przygodami Chucka przez jedynie dwa sezony.

Podobnie, dzięki swojej determinacji, widzowie uratowali serial "Głowa rodziny", emitowany już od 13 lat i obecnie nic nie wskazuje na to, że miałby zakończyć swój telewizyjny żywot.

Gdy widmo kasacji zajrzało w oczy twórców "Dollhouse", wielbiciele serialu postanowili edukować społeczeństwo, aby tytuł uratować. Akcja polegała na tym, że wszędzie pojawiały się informacje, co trzeba zrobić, aby "Dollhouse" przetrwało w telewizyjnej ramówce. Należało: obejrzeć serial w telewizji, następnie powtórnie obejrzeć na stronie internetowej stacji, a także kupić cały sezon na DVD albo w każdej innej dostępnej formie oraz propagować go wśród znajomych wszelkimi dostępnymi kanałami informacyjnymi. Niestety, akcja nie przyniosła spodziewanych rezultatów i serial został skasowany po dwóch sezonach.

Na polskim podwórku widzowie uratowali serial "Ranczo", którego popularność przerosła oczekiwania samych twórców. Plany producentów zakładały bowiem koniec emisji serialu po czterech sezonach, jednak oczekiwania wielbicieli "Rancza" były zupełnie inne i dzięki szumowi medialnemu wywołanemu przez fanów, powstała piąta seria, a premiera szóstej odbędzie się już w marcu. Inne polskie seriale nie miały tyle szczęścia. Gdy „Złotopolscy” otrzymali nakaz eksmisji z niedzielnej ramówki TVP2, nie było zbyt wielu głosów, aby ich ratować. To raczej aktorzy z obsady nieśmiało wspominali, że można by ocalić jedną z najstarszych polskich sag rodzinnych. Podobnie było z „Plebanią”, na kontynuacji której zależało jedynie twórcom, po latach tracącym
pracę. Z tego też powodu, w sieci można było znaleźć liczne wywiady z obsadą serialu, niepogodzoną z decyzją stacji. Najciekawsze jest to, że widzowie „Plebanii” nie zabierali głosu w tej sprawie. Decyzja TVP1 wydaje się więc słuszna. Skoro nikt nie chciał walczyć o serial, to najpewniej jego stała widownia nie była zbyt liczna.

Zdarza się i tak, że fani szykują się do interwencji, która wcale nie jest konieczna. W przypadku serialu „Trawka”, mającego zakończyć się po emisji siódmego sezonu, widzowie zaczęli się nieśmiało buntować, ale nawet nie mieli okazji, aby zewrzeć szyki, bo stacja Showtime sama podjęła decyzję, że serial będzie kontynuowany. Nie było to pewne, aż do finałowego odcinka, tym bardziej, że twórczyni „Trawki”, Jenji Kohan wypowiadała się dosyć ostrożnie, twierdząc, że być może jest to koniec przygód Nancy Botwin. Gdy niepewność wśród widzów narastała i wiele wskazywało na to, że obejrzeliśmy ostatni odcinek, pojawiła się informacja, że zostanie wyprodukowany ósmy sezon.

Bywały też takie sytuacje, gdy fani chcieli, ale nie mieli okazji, aby interweniować, ponieważ informacja o kasacji zapadła tuż po emisji finałowego odcinka i była nieodwołalna. Tak stało się z serialem „Wszystkie wcielenia Tary” oraz „Wyposażonym”. Komunikat medialny pojawił się na tyle późno, że widzowie nie mieli szans, aby cokolwiek zdziałać.

Czasem serial kręcony jest zbyt długo i widzowie sami proszą o jego zakończenie. Dotyczy to przede wszystkim hitów ostatnich lat, jak „Doktor House”, czy „Gotowe na wszystko”. Kiedy wielu fanów porzuciło te dwa seriale, a przed telewizorami pozostali najwierniejsi widzowie, stacje zadecydowały, że obydwa tytuły zakończą telewizyjny żywot po finale ósmego sezonu.

Problemem stacji telewizyjnych jest to, że nie chcą zabijać kury, która znosi złote jajka. Potrafią przez to „zamordować” nawet najlepszy serial. Tak właśnie było z „Doktorem House’em” i „Gotowymi na wszystko” (na szczęście finałowe sezony tych produkcji są nadspodziewanie dobre i stanowią formę zadośćuczynienia dla fanów). Natomiast czasem bywa i tak, że stacje nie dostrzegają potencjału nowych seriali, o które muszą upomnieć się fani. Na przykładzie „Chucka” widać, że warto słuchać vox populi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)