Mieszane uczucia wobec najnowszego filmu Marvel Studios ma Peter Debruge, recenzent "Variety". Wprawdzie chwali scenariusz za przekonujące przedstawienie Steve'a Rogersa jako amerykańskiego everymana, ale zauważa, że po przemianie w Kapitana Amerykę postać staje się jednowymiarowa. Dziennikarz przyznaje, że film jest sprawnie zrealizowany i dobrze się go ogląda, chętnie wpada jednak w schematy amerykańskiego kina akcji (główny bohater sprzeciwia się rozkazom w imię wyższych racji). Zbyt mało dramatyczne ("anticlimactic") jest też dla niego zakończenie.
Podobną opinię ma Kirk Honeycutt z "The Hollywood Reporter". Jego zdaniem film zadowoli nowych i starych fanów Kapitana Ameryki, ale wszystkich innych pozostawi z pytaniem: "Czy to już naprawdę wszystko?" Honeycutt podkreśla, że obrazowi Joe'a Johnstona ("Jumanji", "Park Jurajski 3", "Wilkołak) daleko do wyrafinowania "X-Men: Pierwsza klasa" czy mrocznej głębi "Batmanów" Christophera Nolana. Dziennikarz podkreśla też, że to kolejny film nakręcony w technologii 3D, który doskonale poradziłby sobie bez niej.
Bardzo pozytywną recenzję napisał za to Roger Ebert, dziennikarz "Chicago Sun-Times". W jego opinii film zasłużył na 3 na 4 gwiazdki i mógłby służyć za przykład twórcom, nieudanych zdaniem Eberta, "Green Lantern" i "Thora". "Przyjemnie było odkryć, że gdy <> się rozpędza, wciąż pozostaje filmem, a nie hałaśliwym zlepkiem niezrozumiałych efektów specjalnych" - pisze krytyk i chwali dobrze skonstruowanego bohatera, którego losem przejmuje się widz. Zwraca też uwagę na postać Red Skulla, czarny charakter filmu, i kompetentne osadzenie w uniwersum Marvela (w filmie pojawiają się Bucky Barnes, ojciec Tony'ego Starka i Nick Fury).
Zdecydowanie negatywną recenzję napisał zaś Laremy Legel z serwisu film.com. Jego zdaniem "Kapitan Ameryka" rozpoczyna się świetną pierwszą godziną, ale druga połowa filmu niszczy dobre wrażenie zmieniając się w oklepany melodramat. Recenzent krytykuje także mielizny scenariuszowe i drętwe dialogi, a w podsumowaniu pisze, że to po prostu kolejny taki sam film superbohaterski - "nie próbowano zrobić niczego nowego". Ostatecznie Legel wystawia ocenę C-, co w szkolnej skali odpowiadałoby polskiej trójce z minusem.
W naszych kinach film zadebiutuje 5 sierpnia i wyświetlany będzie pod przedziwnym tytułem "Captain America: Pierwsze starcie", który nie dość, że razi angielszczyzną (a przecież bez bólu można było wykorzystać dobrze brzmiącego "Kapitana Amerykę") to gubi nawiązanie do nadchodzącej superprodukcji "The Avengers".