Trwa ładowanie...
24-06-2013 11:42

Ciekawa produkcja z Antypodów

Ciekawa produkcja z AntypodówŹródło: komiks.wp.pl
d4655gh
d4655gh

Prosty pomysł polega na umieszczeniu dwóch bardzo różnych od siebie bohaterów w jednej, ograniczonej przestrzeni. Dodatkowo oboje zajmują się czekaniem. I pewnie dlatego zaczynają ze sobą rozmawiać. Jakoś muszą sobie poradzić z nudą. Ona ma na imię Sam, a on Chris. On sprawia wrażenie, pewnie przez kapelusz i prochowiec, jakby był facetem z innego czasu, zagubionym w czasie Dickiem Tracy. Do tego miły, szarmancki i odpowiadający na zaczepki Sam pełnymi zdaniami. Ona za to nie jest zbuntowaną nastolatką, jeśli już to dziennikarką, z okularami o dużych szkłach, czapce z daszkiem i gazetą w ręku. Oboje czekają na spóźniający się pociąg. Ona cierpliwie, on niespokojnie.

Od słowa do słowa, od rzuconego przez niego w powietrze zdania: "Mam tego dość! Idę na autobus", zaczyna się rozmowa. Pewnie w innych okolicznościach ta para nie miałaby sobie nic do powiedzenia, ale w sytuacji oczekiwania/zawieszenia wywiązuje się między nimi nić porozumienia. I widać, właściwie słychać, że rozmowa im się klei.

Nie, nie, żadnego flirtowania, nic z tych rzeczy. No, może jedynie trochę, początkowo Sam kokietuje Chrisa. Zasadniczo nie o relację damsko-męską chodzi w opowiadaniu Toma Taylora. Tytułowa teczka, pozostawiona przez nieznanego (chciałoby się powiedzieć: sprawcę) człowieka, bagaż bez właściciela urasta do symbolu teraźniejszych obaw oraz nie w pełni uświadamianych uprzedzeń do ludzi o innym kolorze skóry niż nasz. Może i nie są to bardzo odkrywcze rozważania, ale warto mieć je wciąż na uwadze. Nie wypada, abym zdradzał rozwiązanie. Należy w tym miejscu wspomnieć, że oryginalny tytuł tego opowiadania jest bardziej wieloznaczny i brzmi "The Example".

Można mieć jakieś wątpliwości dotyczące warstwy literackiej scenariusza, postaci mówią aż nazbyt pięknie i gładko. Natomiast warstwa graficzna nie budzi moich zastrzeżeń. Colinowi Wilsonowi udało się uniknąć niebezpieczeństwa "gadających głów", które zwykle kryje się w narracji prowadzonej tylko i wyłącznie za pomocą dialogów. Całość została opowiedziana na jedynie 11 planszach. Tylko pierwsza i ostatnia plansza posiadają inną niż 9 ilość kadrów na stronie. Dodatkowo w innym ustawieniu ramek, co ma swoje uzasadnienie, jakby opowiadanie ujęte zostało w nawias, rozpięty między tymi skrajnymi planszami. W pierwszej planszy "kamera" najeża na bohaterów, a w ostatniej oddala się od nich. Innym ciekawym zabiegiem jest umieszczenie kadru z teczką, od momentu, gdy Sam zwraca na nią uwagę, dokładnie na środku w kadrze piątym. Kadr ten jest zawsze najciemniejszy na stronie. Panele są czarno-białe, rysunek jest szczegółowy i anatomiczny. Świetna robota.

Jeśli to, co napisałem powyżej, nie przekonuje potencjalnych czytelników do kupna, to może na zakończenie wspomnę jeszcze, że zeszyt kosztuje 8 zł. Według mnie warto wydać tych kilka złotych, aby wyrobić sobie swoje zdanie o tej publikacji.

d4655gh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4655gh