Ci aktorzy przez lata wciskali nam kit!
Przez lata zachwycaliśmy się niesamowitą sprawnością fizyczną wielu ikon prawdziwie męskiego kina, pełnego twardych facetów, którzy wszystkie problemy rozwiązywali metodą "pięść do nosa". Podziwialiśmy takich rekinów kina akcji, jak Jean-Claude Van Damme, Chuck Norris, Jet Li i Jackie Chan, wierząc, że to co pokazują na ekranie, to nie gra aktorska, ale prawdziwa znajomość sztuk walki. Jak jednak było naprawdę?
Dlaczego nas okłamywali?
Czy wszystkie sceny walk, jakie z wypiekami na twarzy oglądaliśmy za młodu, warte były naszej ekscytacji? A może nasi idole okłamywali nas, a ich nieporadność sprytnie była maskowana szybkim montażem i efektami specjalnymi?
Już za chwilę zdemaskujemy największe kłamstwa kina kopanego. Które gwiazdy przez lata wciskały nam kit, a my byliśmy na tyle łatwowierni, że przyjmowaliśmy ich wymuszone popisy bez zastrzeżeń? Mamy dowody na to, że padliśmy ofiarą złośliwej manipulacji!
David Carradine
Aktor był tak powolny, że jego pojedynki z takimi tuzami, jak *, *Rick Springfield i Al Leong musiały być przemontowywane, a w wielu scenach on sam był zastępowany kaskaderem. Co gorsza, jego nieudolność maskowano też niepotrzebnymi scenami w zwolnionym tempie, które w rzeczywistości jeszcze bardziej go kompromitowały.
Eric Roberts
Nawet w słynnej produkcji "Najlepsi z najlepszych" jego choreografia ogranicza się do uników i markowania ciosów, co samo w sobie jest elementarną wiedzą z kursów samoobrony dla 12-latków. Roberts był tak często zastępowany kaskaderem, że krytycy często nazywali jego główne role... epizodami.
Pam Grier
W latach 70. Pam Grier pojawiła się w kilkunastu tego typu produkcjach, m.in. "Black Mama, White Mama", „Sheba, Baby”, „Scream Blacula Scream” czy „Friday Foster”. Jak możecie zobaczyć w dołączonym fragmencie najsłynniejszego dzieła z Pam w obsadzie, jej pojedynki pozbawione są jakiegokolwiek stylu. A przecież z tego właśnie słynęła!
William Shatner
Zadawane przez niego ciosy są tak mało dynamiczne, że budzą śmiech częściej, niż niejedna komedia z Jimem Carreyem. Shatner wyprowadzał ciosy tak powolnie, że zanim te dosięgały celu, pozostali aktorzy mogli wystąpić w pięciu innych produkcjach i jeszcze znaleźć czas na oglądanie znikomych efektów, jakie wywierały na jego przeciwnikach. Zobaczcie zresztą sami:
David Heavener
Oglądając go, ciężko stwierdzić czy próbuje uderzyć kogoś w twarz, czy trafić mikrofon znajdujący się poza kadrem. Jego pojedynki z klanem ninja wyglądają na mniej ekscytujące, niż starcie gospodyni domowej z pleśnią na kafelkach w toalecie. Niemniej jednak zapisał się w historii jako gwiazdor kina kopanego, nawet jeśli jego umiejętności znakomicie podsumowuje poniższy fragment.
Fred Williamson
Niestety, jeśli bliżej przyjrzeć się jego umiejętnościom zadawania bólu, stwierdzimy, iż diabeł wcale nie był taki straszny. Może to wina tego, że Williamson miał się hamować, żeby przypadkiem nie zabić swojego partnera z planu zwyczajnym dotknięciem, a może tego, że współpracował z niewłaściwymi choreografami.
Lynda Carter
To właśnie w nim, przez cztery sezony prezentowała swoje niezaprzeczalne wdzięki, którymi jednocześnie mydliła oczy widzom. Po co? Prawdopodobnie po to, by nie zwracali uwagę na jej wręcz niewiarygodnie (nomen omen) słabe umiejętności walki wręcz. Chcecie dowodu? Proszę bardzo:
Rudy Ray Moore
Kręcąc drugą część hitu "Dolemite", Moore postanowił zaprezentować swoją znajomość kung-fu. Problem w tym, że nigdy nie uczęszczał na kurs, a jego umiejętności sprowadzały się do niesprawnego machania rękami. Próba zamaskowania braku wyszkolenia Rudy'ego zwiększeniem ilości wyświetlanych klatek na sekundę, tylko pogorszyła sprawę. By się o tym przekonać, zobaczcie prezentowany poniżej fragment "Dolemite 2".
Cuneyt Arkin
W wielu filmach zawierających sceny kung-fu stosuje się skomplikowane olinowanie, tak aby ekwilibrystyczne popisy oddać z jak największą gracją i wiarygodnością. Turcy mają jednak inny sposób na uatrakcyjnienie i zamaskowanie nikłych umiejętności swojej gwiazdy - używają trampolin. Bardzo wielu trampolin. Nie wierzycie? Rzućcie okiem na poniższy fragment i zapłaczcie (ze śmiechu) razem z nami.