Chciała przerwać program. Nie wierzyła w to, co zobaczyła w restauracji
"Kuchenne Rewolucje" zawitały do Piły. To tu, na rzece Gwda zacumowała baro-restauracja - "Barka". Od początku zapowiadała się klapa. Jeden z właścicieli lokalu jeszcze w trakcie programu przepłakał pół nocy. Znana restauratorka zastanawiała się, czy nie zwiać z planu, a drugi właściciel właściwie to zrobił...
20.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 12:32
W najnowszym odcinku Magda Gessler z ekipą "Kuchennych rewolucji" odwiedziła Piłę. W restauracji "Barka" (o ile można to tak nazwać) serwowano fast food. Innymi słowy jedzenie było odmrażane, podsmażane, odgrzewane i zalewane sosami.
Gdy gwiazda weszła do lokalu, od progu powalił ją nieprzyjemny zapach. - Ale dziwnie pachnie, o Jezu Mario. Co tu tak śmierdzi? - zapytała, sprawdziła, czy barka się buja i zaraz dodała: - Brrry, ale zimno. Po wyjściu z "Barki" ogłosiła: - To jest skandal. Największy koszmar! Gdyby mi się to przyśniło, obudziłabym się z krzykiem!
Następnego dnia nie było lepiej. Okazało się, że w lodówce znajduje się śmierdzący kurczak w marynacie. Sytuacja przerażała tym bardziej, że wcześniej w tym miejscu restauratorce zaserwowano niedosmażony drób. Taki posiłek mógłby skończyć się tragicznie. Właściciele postanowili jednak udowodnić, że sami są w stanie zjeść nieświeżego kurczaka. Zrobili to, siedząc przy jednym stole z Magdą Gessler. Pytanie, czy nazwiemy to bardziej odwagą, głupotą czy uporem?
Gdy kolejnego dnia gwiazda zapytała ironicznie jednego z właścicieli o samopoczucie, ten nie od razu wyłapał, o co jej chodzi - Szczerze, przeryczałem pół nocy - wyznał. Gessler jednak chodziło nie o stan emocjonalny, ale zdrowotny Pawła. Tego dnia zabrakło innego właściciela, Patryka, który musiał iść do drugiej pracy. Dlaczego? Bo restauracja na wodzie nie przynosi dochodów. Ściślej przynosi straty, które młodszy brat pokrywa ze swojej innej pensji.
Paweł twierdził, że zły los restauracji jest spowodowany klimatem Piły. - Nic się w tym mieście właściwie nie dzieje. Po godzinie 18.00 to autobusy powietrze chyba wożą. Magda Gessler widziała wiele innych przyczyn: od kucharzy, którzy nie potrafili gotować i nie mieli węchu, po wielką dziurę przed drzwiami. Wtedy jednak właściciele zatrudnili nowe doświadczone w gotowaniu pracownice, które wniosły płomyczek nadziei do całego projektu.
Jednak światło szybko zgasło i to dosłownie. Kiedy Gessler tłumaczyła swój pomysł na rewolucję, wysadziło korki. Chyba gorzej już być nie mogło?! Na szczęście nowe doświadczone kucharki pomogły przygotować atrakcyjne menu. Goście "Kaczki na Wodzie" (bo taką nazwę przyjęła restauracja) byli zadowoleni. Po pewnym czasie, gdy Magda Gessler wróciła do lokalu, stwierdziła, że może i estetyka leży, ale potrawy są bardzo smaczne... Choć może burakom zabrakło trochę magii. Niezła recenzja, jak na taki początek... Nie sądzicie?