RozrywkaChajzer do kwadratu, czyli "SNL Polska" pod wodzą "króla proszków" i "Simby"

Chajzer do kwadratu, czyli "SNL Polska" pod wodzą "króla proszków" i "Simby"

Filip Chajzer dał nam się poznać jako autor zabawnych sond ulicznych, w których pierwsze skrzypce grali ich bohaterowie. Jak wypadł, gdy cała scena należała do niego?

Chajzer do kwadratu, czyli "SNL Polska" pod wodzą "króla proszków" i "Simby"
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

03.02.2018 | aktual.: 05.02.2018 16:18

Filip, niczym „simba telewizji” żywiołowo zaczął swój monolog, dowcipnie nawiązując do tego, że jego sukces wcale nie jest zasługą swojego ojca. Przyznał jednak, że czuje się swojego rodzaju dziedzicem kultowego prezentera, "króla proszków i kotów zonków". Widać było, że bardzo mu zależało, by wpisać się w konwencję "Saturday Night Live", ani razu nie dał się rozproszyć kolegom przerywającym mu występ. Cóż można zarzucić? Może zbyt wiele wulgaryzmów, które raz po raz rzucał, ale ostatecznie można to zrzucić na karb emocji związanych z prowadzeniem programu na żywo.

Obraz
© kadr z programu

Później prezentera wciągnął wir przygotowanych skeczy. Zaczęło się nieco koślawo i wydawało się, że występ będzie usłany sucharami. Nie da się ukryć "Telezakupy" ze słuchawkami "Synchajzera" nie porywały do momentu, gdy pojawił się gość specjalny. Na scenę wkroczył Zymgunt Chajzer i nie musiał robić wiele, by wywołać gromkie brawa i okrzyki. Skecz w mig przybrał formę teleturnieju i ku uciesze publiczności, nie zabrakło też kota Zonka. Wśród wszechogarniającego śmiechu aktorzy zaczęli się rozkręcać.

Obraz
© kadr z programu

Dalej było już lepiej. Szczególnie zabawnie wypadł klip rodem z o latach 90., a Chajzer sprawdził się jako raper z epoki. Nie gorzej poradził sobie jako gburowaty sprzedawca w sklepie monopolowym. Nie da się ukryć, że miał wzloty i upadki w trakcie odcinka. Kiedy miał się wcielić w superbohatera, Kapitana "Jakoś To Będzie", wypadł już mniej interesująco.

Obraz
© kadr z programu

Nie możemy zapominać o klasycznym "Weekend Update", w którym w podsumowaniu tygodnia prezenterzy znów bezbłędnie podsumowali wydarzenia minionego tygodnia. Jak zawsze dostało się "Wiadomościom" TVP, nie zabrakło gorącej kwestii "polskich obozów" (te słowa nie będą mogły występować obok siebie nawet w Srabble, stwierdzili prezenterzy), a ostatnią szpilę za nowy program "Hipnoza" dostał nawet gospodarz odcinka.

Finałowy skecz nie zawiódł. Przenieśliśmy się na chwilę do salonu barberskiego "Fifi & Clex", który prowadził nikt inny, jak Ambroży Kleks (od teraz zajmujący się tatuowaniem) i golibroda Filip. Jakież było więc zdziwienie Adasia Niezgódki, gdy odkrył, że odwieczni wrogowie nie tylko mają wspólny interes, ale się przyjaźnią. A sami zainteresowani? Ze świecą szukać dwóch takich hipsterów. Fryzury czy brody mógł im pozazdrościć niejeden klient. Do tego mają cięty język, a piosenka „Z pamiętnika młodego zielarza” w ich ustach brzmi jak zapowiedź dobrej imprezy. Do takich salonów chcemy chodzić!

Obraz
© kadr z programu
Zobacz także
Komentarze (1)