Tragiczny wypadek
28 maja 2006 r. Varius Manx wracał z koncertu. Była ulewa. Auto, prowadzone przez lidera grupy Roberta Jansona, wpadło w poślizg, dachowało i uderzyło w drzewo.
"Dlaczego nie mogę się ruszyć? Dlaczego nie mogę oddychać? Skulona, w nienaturalnej pozycji, wbita w podłogę, otoczona zewsząd pogiętą blachą, łapałam małe łyki powietrza. Klatkę piersiową rozpierał przeraźliwy ból. Zupełnie jakby tysiące igieł przebijało moją pierś. Tonęłam. Dosłownie. 'Czy tak właśnie boli umieranie?' - pomyślałam. Odruchowo dotknęłam swoich nóg. Nie poczułam nic. Jakby ktoś przeciął mnie na wysokości pasa. 'Może to chwilowe', pomyślałam" - wspominała w książce.
Badania wykazały, że Monika Kuszyńska ma przerwany rdzeń kręgowy. Wkrótce okazało się, że jest unieruchomiona na dobre. Nie szukała w sobie negatywnych uczuć wobec kierowcy, swojego kolegi.
- Nie miałam w sobie nienawiści. [...] Oczywiście, że mogłabym obwiniać, oskarżać, ale nie zrobiłam tego. Nie wiem skąd, ale miałam w sobie taką wiedzę, a może przeczucie, że nienawiść i wściekłość odbiją się źle na mnie. Intuicyjnie czułam, że muszę tego unikać. Dla siebie - stwierdziła w "Vivie!".