Był gwiazdą hitu Polsatu. Wyjechał na Islandię i został kelnerem
Adam Strycharczuk udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wywrócić swoje życie o 180 stopni i spróbować czegoś nowego. W rozmowie z serwisem WP Gwiazdy były juror show "Twoja twarz brzmi znajomo" opowiada, dlaczego postanowił wyjechać z Polski na Islandię i zatrudnić się w hotelu jako kelner.
19.07.2022 | aktual.: 19.07.2022 18:03
Adam Strycharczuk dał się poznać bliżej polskiej publiczności poprzez występy w 12. edycji programu "Twoja twarz brzmi znajomo", którą po 10 tygodniach ciężkiej pracy, ostatecznie wygrał. Wiosną 2020 r. producenci show zaproponowali mu, by dołączył do składu jurorskiego i oceniał występy znanych i lubianych kolegów i koleżanek z branży. Adam musiał jednak pożegnać się z funkcją jurora po zakończeniu zdjęć do 14. edycji "Twojej twarzy...", czyli w maju 2021 r.
Adam Strycharczuk wyjechał na Islandię
Moment zwrotny nastąpił w dniu 32. urodzin muzyka. Opublikował na Instagramie wpis, w którym poinformował fanów, że postanowił wywrócić swoje życie do góry nogami i wyjechał na Islandię. W rozmowie z WP Gwiazdy Adam tłumaczy, skąd u niego ten pomysł.
– Islandia zawsze była moim marzeniem. W maju tego roku wybrałem się tam wreszcie z narzeczoną jako turysta. Zwiedziliśmy praktycznie całe południe tego magicznego kraju. Oczarował nas od samego początku. Będąc na miejscu, rozmawialiśmy także z kilkoma osobami pracującymi na Islandii. Bardzo zachwalali warunki pracy, życie w tej odległej krainie i nie ukrywając - zarobki – mówi nam Strycharczuk.
Zachęcony przez mieszkańców Islandii gwiazdor show Polsatu zaczął zastanawiać się, czy przeprowadzka do miejsca, w którym się zakochał, nie byłaby złym pomysłem. – Po powrocie do Polski stwierdziliśmy, że taka odskocznia od dotychczasowej rzeczywistości dobrze nam zrobi. Chciałem zdystansować się od otoczenia, nabrać inspiracji, pomieszkać w innym kraju. Inflacja i prowadzenie działalności w obecnej sytuacji w Polsce wymusiła też na mnie potrzebę zarobienia paru groszy. Przez ostatni rok nie miałem zleceń z TV, ofert reklamowych. Nie należę do osób, które uganiają się za innymi na kolanach, tylko biorę sprawy w swoje ręce. Kilka dni po powrocie wysłaliśmy CV, a dwa tygodnie później byliśmy już na wiosce na północy Islandii w pracy – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adam Strycharczuk na Islandii jest kelnerem. Jak mu się podoba nowa praca?
Współtwórca kanału "Na pełnej" zdradza nam również, jak to się stało, że trafił do jednego z islandzkich hoteli i pracuje tam jako kelner. – Pracę dostałem, wysyłając CV na islandzki portal z ogłoszeniami o pracę. Stworzyłem swój profil, przejrzałem oferty i zaaplikowałem w 8-10 miejsc. Bez agencji, pośredników. Odpowiedź miałem po dwóch dniach. Później odbyła się rozmowa online i zapadła natychmiastowa decyzja o przyjęciu mnie do pracy jako kelnera w hotelowej restauracji typu "fine dining" – tłumaczy.
– Miałem doświadczenie z pracy w gastronomii w Warszawie, biegle mówię po angielsku. Ten język tak naprawdę wystarczy, by rozpocząć tu swoją przygodę. Wiele osób narzeka, że ciężko znaleźć pracę. Ja mam zupełnie inne doświadczenie. Pracuję na pełen etat w systemie cztery dni pracy, dwa odpoczynku – dodaje.
A jak wygląda specyfika jego obecnej pracy i czy jest zadowolony ze swoich zarobków? – Czy jest ciężko? To praca, więc bywa różnie. W przeciwieństwie jednak do polskich realiów, nikt nie patrzy ci na ręce i nie pogania. Tu jeśli wykonujesz swoją pracę należycie, jesteś szanowany i chwalony. Wychodzisz do domu i nikt nie męczy cię głupimi telefonami. Kończysz o konkretnej godzinie, wypłatę dostajesz zawsze punktualnie na początku miesiąca i cieszysz się czasem wolnym. Z tym w naszym kraju bywa różnie. Jestem bardzo zadowolony z atmosfery i komfortu pracy. Z zarobków nie ukrywam, również. A dodam, że pracuję za minimalną krajową – mówi nam Adam.
Adam Strycharczuk na Islandii. Jak spędza czas wolny od pracy?
Nie da się zaprzeczyć, że Islandia to jeden z krajów, który absolutnie potrafi zachwycić swoim malowniczym krajobrazem. Jak Adam wspomniał już na początku naszej rozmowy, on od razu zakochał się w tych widokach. Czy ma natomiast dużo czasu na zwiedzanie?
– Niestety nie posiadam tu środka transportu, a komunikacja publiczna na mojej wiosce właściwie nie istnieje. Podziwiam więc okolicę - jezioro, wzgórza termalne, kratery i wulkany. Z okna widzę 150 rodzajów kaczek, które obecnie bytują nad wodą. Uczę się żyć wolniej po 32 latach w Warszawie. Zdarza mi się korzystać z autostopa, odbyłem już kilka wycieczek przy pomocy "lokalsów". Bardzo chciałbym tutaj podziękować Mariuszowi, mojemu fanowi, który napisał do mnie na Instagramie i zabrał na fenomenalną wycieczkę. Czuję, że to początek nowej przyjaźni, a to najcenniejsze, co można przywieźć z takiej wyprawy – opowiada nam.
A czy Adam wie już, ile potrwa jego przygoda na Islandii? – Jestem tu tylko na sezon, dla zmiany otoczenia. Wracam na jesień. Co dalej? Mam jakieś plany, ale staram się żyć z dnia na dzień. Może kupię starego vana i pojadę w świat z narzeczoną i psem? Może zostanę biznesmenem? Nagram album? A może tu wrócę? Zobaczymy. Tymczasem zapraszam na swojego instagrama i TikToka, gdzie można być ze mną na bieżąco – mówi Strycharczuk.