Bracia uciekli pod autem do Szwecji. Jeden z nich nie porusza tematu z synem
Bracia Zielińscy dokonali jednej z najbardziej spektakularnych ucieczek w historii. Postanowili wydostać się z opresyjnej Polski lat 80., a wieść o tym, że pod naczepą TIR-a zbiegli do Szwecji wywołała międzynarodowy skandal. Uczestnik tych wydarzeń, Krzysztof Zieliński, powiedział, jak teraz wygląda jego życie.
Polska, 1985 rok. Zaledwie dwa lata po zniesieniu stanu wojennego, wprowadzonego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Represje i narastający kryzys gospodarczy. Taki ponury pejzaż towarzyszył Polakom w latach 80. 15-letni Adam i 12-Krzysztof zdecydowali się opuścić rodzinną wieś pod Dębicą i… uciec z kraju.
Postanowili spróbować szczęścia w Świnoujściu na pokładzie promu, gdzie niezauważeni schowali się pod naczepą stojącego tam TIR-a. Braciom udało się dotrzeć do Szwecji. W 1989 r. na podstawie historii Zielińskich powstał film "300 mil do nieba" w reżyserii Macieja Dejczera. Produkcja została uhonorowana Nagrodą Młodych na 43. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z uczestnikiem tych wydarzeń, Krzysztofem Zielińskim, niedawno rozmawiał "Fakt". W 2010 r. mężczyzna na stałe wrócił do Polski. W Warszawie mieszka ze swoją partnerką, aktorką Magdaleną Smalarą. Mężczyzna zdradził w wywiadzie, czym trudni się w ojczyźnie po powrocie. Skupia się karierze naukowej i zajmuje się lotnictwem.
- W Polsce poznałem żonę. Robiłem wtedy doktorat i zbierałem w Warszawie dane do mojej pracy doktoranckiej. Spotykaliśmy się z Magdą przez dwa lata, ale mieszkaliśmy na odległość. Kiedy ona była w ciąży, podjęliśmy decyzję, że mi będzie łatwiej przyjechać ze Szwecji do Polski. Żona jest aktorką. Tutaj miała swoją pracę, a ja robiłem wówczas karierę naukową w Szwecji. (...) Jestem inżynierem w jednej z firm lotniczych. Specjalistą i analitykiem odpowiedzialnym za części lotnicze. Jestem związany z lotnictwem przez kilkanaście lat - wyznał Zieliński.
54-latek podkreślił w rozmowie, że film "300 mil do nieba" nie wywarł na jego życiu większego wpływu. W Szwecji produkcja nie wywołała wielkiego szumu.
- Byliśmy wtedy poza Polską, a to był polski film z polską problematyką. Ja tego nie odczuwam, że coś mi ten film dał. Ten film był o czymś, a nie o mnie i bracie. Taki był zamiar reżysera Macieja Dejczera, zrobił go dla wszystkich, którzy są z dala od domu. W Szwecji nikt się tym bardzo nie interesował i dla mnie ten film też nie ma wielkiego znaczenia - powiedział Zieliński.
Krzysztof Zieliński przyznał, że choć jego syn zna historię spektakularnej ucieczki ojca, to nie rozmawiają o tym w domu. Zaznaczył, że nie zamyka się na pociechę i jest gotów odpowiedzieć na nurtujące pytania.
- Ja mu specjalnie nie opowiadam o mojej przeszłości. Choć on zna sprawę, bo w podręczniku wiedzy o społeczeństwie były o tym krótkie wzmianki. On nie dopytuje i ja też nie wiem, co mam mu opowiadać. Syn ma 14 lat, będzie chciał o coś zapytać, dojrzeje do tego, to możemy pogadać - twierdzi.
Mężczyzna zapytany, czy decyzja o ucieczce z PRL-u była dobra, odparł twierdząco. Stwierdził, że pokierował swoim życiem we właściwą stronę.
- Trzeba przyznać, że nasze życie się zmieniło. A czy to jest pozytywne, czy negatywne? Pokierowałem swoim życiem w swoim kierunku i dobrze wyszło, Adam w swoim kierunku i też mu dobrze wyszło. Życie nie jest zdjęciem, to jest ciągłość zdarzeń. To, co się może wydawać złe, później może się przemienić w dobro - skwitował uczestnik głośnej ucieczki.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.