Bracia uciekli pod autem do Szwecji. Jeden z nich nie porusza tematu z synem
Bracia Zielińscy dokonali jednej z najbardziej spektakularnych ucieczek w historii. Postanowili wydostać się z opresyjnej Polski lat 80., a wieść o tym, że pod naczepą TIR-a zbiegli do Szwecji wywołała międzynarodowy skandal. Uczestnik tych wydarzeń, Krzysztof Zieliński, powiedział, jak teraz wygląda jego życie.
28.01.2024 | aktual.: 29.01.2024 07:11
Polska, 1985 rok. Zaledwie dwa lata po zniesieniu stanu wojennego, wprowadzonego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Represje i narastający kryzys gospodarczy. Taki ponury pejzaż towarzyszył Polakom w latach 80. 15-letni Adam i 12-Krzysztof zdecydowali się opuścić rodzinną wieś pod Dębicą i… uciec z kraju.
Postanowili spróbować szczęścia w Świnoujściu na pokładzie promu, gdzie niezauważeni schowali się pod naczepą stojącego tam TIR-a. Braciom udało się dotrzeć do Szwecji. W 1989 r. na podstawie historii Zielińskich powstał film "300 mil do nieba" w reżyserii Macieja Dejczera. Produkcja została uhonorowana Nagrodą Młodych na 43. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z uczestnikiem tych wydarzeń, Krzysztofem Zielińskim, niedawno rozmawiał "Fakt". W 2010 r. mężczyzna na stałe wrócił do Polski. W Warszawie mieszka ze swoją partnerką, aktorką Magdaleną Smalarą. Mężczyzna zdradził w wywiadzie, czym trudni się w ojczyźnie po powrocie. Skupia się karierze naukowej i zajmuje się lotnictwem.
- W Polsce poznałem żonę. Robiłem wtedy doktorat i zbierałem w Warszawie dane do mojej pracy doktoranckiej. Spotykaliśmy się z Magdą przez dwa lata, ale mieszkaliśmy na odległość. Kiedy ona była w ciąży, podjęliśmy decyzję, że mi będzie łatwiej przyjechać ze Szwecji do Polski. Żona jest aktorką. Tutaj miała swoją pracę, a ja robiłem wówczas karierę naukową w Szwecji. (...) Jestem inżynierem w jednej z firm lotniczych. Specjalistą i analitykiem odpowiedzialnym za części lotnicze. Jestem związany z lotnictwem przez kilkanaście lat - wyznał Zieliński.
54-latek podkreślił w rozmowie, że film "300 mil do nieba" nie wywarł na jego życiu większego wpływu. W Szwecji produkcja nie wywołała wielkiego szumu.
- Byliśmy wtedy poza Polską, a to był polski film z polską problematyką. Ja tego nie odczuwam, że coś mi ten film dał. Ten film był o czymś, a nie o mnie i bracie. Taki był zamiar reżysera Macieja Dejczera, zrobił go dla wszystkich, którzy są z dala od domu. W Szwecji nikt się tym bardzo nie interesował i dla mnie ten film też nie ma wielkiego znaczenia - powiedział Zieliński.
Krzysztof Zieliński przyznał, że choć jego syn zna historię spektakularnej ucieczki ojca, to nie rozmawiają o tym w domu. Zaznaczył, że nie zamyka się na pociechę i jest gotów odpowiedzieć na nurtujące pytania.
- Ja mu specjalnie nie opowiadam o mojej przeszłości. Choć on zna sprawę, bo w podręczniku wiedzy o społeczeństwie były o tym krótkie wzmianki. On nie dopytuje i ja też nie wiem, co mam mu opowiadać. Syn ma 14 lat, będzie chciał o coś zapytać, dojrzeje do tego, to możemy pogadać - twierdzi.
Mężczyzna zapytany, czy decyzja o ucieczce z PRL-u była dobra, odparł twierdząco. Stwierdził, że pokierował swoim życiem we właściwą stronę.
- Trzeba przyznać, że nasze życie się zmieniło. A czy to jest pozytywne, czy negatywne? Pokierowałem swoim życiem w swoim kierunku i dobrze wyszło, Adam w swoim kierunku i też mu dobrze wyszło. Życie nie jest zdjęciem, to jest ciągłość zdarzeń. To, co się może wydawać złe, później może się przemienić w dobro - skwitował uczestnik głośnej ucieczki.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.