Bracia Bogdanow: kiedyś popularni naukowcy, dziś karykatury człowieka
None
Bracia
Patrząc na zdeformowane twarze tych mężczyzn, można ich wziąć za ofiary operacji plastycznych rodem z Hollywood. Co jednak ciekawe, nie są to aktorzy, którzy nie mogąc pogodzić się z upływem czasu, przesadzili z poprawianiem urody, a... francuscy naukowcy rosyjskiego pochodzenia.
65-letni Igor i Grichka Bogdanow są nie tylko gwiazdami świata nauki, ale i francuskiego show-biznesu. Trzydzieści lat temu niezwykli bracia brylowali na szklanym ekranie w popularnonaukowym programie Temps X. To on przyniósł im sławę i popularność, tym większą, że bracia, w co dziś trudno uwierzyć, byli zjawiskowo przystojni.
Na początku lat 90. bożyszcza nastolatek zaczęli jednak zgłębiać nie tylko naukowe teorie, ale też sprawdzać możliwości chirurgii plastycznej. Choć dziś to głównie ich karykaturalne twarze budzą zainteresowanie mediów na całym świecie, ich naukowa kariera jest równie kontrowersyjna.
KM/AOS
Byli idolami nastolatek
Pod koniec lat 70. w polskiej telewizji pojawił się program Sonda, w którym Zdzisław Kamiński i Andrzej Kurek wyjaśniali widzom meandry nauk przyrodniczych.
Niemal w tym samym czasie nad Sekwaną podobną materią zajmowali się bracia Bogdanow. Wysocy, dobrze zbudowani, 30-letni wówczas matematycy, wyglądem bardziej przypominali filmowych amantów niż naukowców. Aparycja prowadzących z pewnością nie była bez znaczenia, jeśli chodzi o niebywałą popularność edukacyjnego programu. Temps X królował na antenie kanału TF1 prawie dekadę, zniknął pod koniec lat 80., ale nie jego gwiazdy.
Na początku lat 90. znów zrobiło się o nich głośno, a wszystko za sprawą książki Dieu et la Science (Bóg i nauka), która błyskawicznie stała się we Francji bestsellerem i wywołała skandal.
Kontrowersyjne tezy naukowców
Bracia Bogdanow zostali oskarżeni o plagiat książki amerykańskiego astronoma. Trinh Xuan Thuan z Uniwersytetu w Wirginii wytoczył im proces, który ostatecznie skończył się ugodą.
Znacznie większe kontrowersje - i to na skalę międzynarodową - wywołały prace doktorskie bliźniaków. Grichka zdobył tytuł doktora z dziedziny matematyki w 1999 roku, Igor dwa lata później z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie w Burgundii. Obaj zajmowali się zagadnieniem dotyczącym tego, co wydarzyło się przed Wielkim Wybuchem, w erze Plancka, czyli wczesnej fazie rozwoju wszechświata. Tezy postawione przez francuskich naukowców spotkały się jednak z masową krytyką po tym, jak pojawiły się na łamach specjalistycznej naukowej prasy. W środowisku fizyków zawrzało. Zarzucano im, że ich teoria jest naciągana, nazywano ją mistyfikacją.
Niektórzy nawet podejrzewali, że może być to celowa prowokacja braci, którzy poza nauką, działają też w show-biznesie. Igor stanowczo jednak temu zaprzeczył.
Niebezpieczne eksperymenty z wyglądem
Nie mniejsze zainteresowanie mediów budzi jednak nie tyle naukowa kariera bliźniaków, co ich eksperymenty z operacjami plastycznymi. Te zaczęły się na początku lat 90., kiedy gwiazdy telewizji dobiły 40-tki.
Twarze naukowców nabierały coraz ostrzejszych rysów za sprawą licznych wypełniaczy wstrzykiwanych w okolicach policzków i podbródka. Dziś gwiazdy telewizji, które od ponad dwudziestu lat regularnie szprycują się botoksem i kolagenem, przypominają karykatury dawnych siebie. Najwyraźniej jednak panowie są z efektów operacji zadowoleni i chętnie pojawiają się na największych towarzyskich wydarzeniach we Francji, brylując w świetle efektorów. Bogdanow są np. stałymi bywalcami festiwalu w Cannes, gdzie pozują fotoreporterom.
Najwięsza zagadka braci Bogdanow
Niedawno rodzeństwo 65-letnich naukowców wydało swoją kolejną książkę dotyczącą teorii Wielkiego Wybuchu. Uśmiechnięci-naciągnięci rozdawali autografy w jednej z księgarni w Paryżu, wprawiając w zdumienie swoim nieludzkim wyglądem.
Trudno uwierzyć, że kiedyś byli rasowymi przystojniakami, którzy łamali damskie serca. Dziś, choć często goszczą w telewizyjnych programach, unikają odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdecydowali się tak radykalnie zmienić swoje twarze. Być może na ten temat powinni napisać książkę. Z pewnością trafiłaby na listę bestsellerów.
KM/AOS