Ból, który odbiera oddech, nie jest udawany. Jak to jest być wrestlerką?
Piękna, niezwykle seksowna i z ogromną siłą. Pierwsza dama polskiej sceny wrestlingu. Bianca opowiada mi o tym, jak to jest być kobietą na ringu
Wrestling to spektakl. Kostiumy, postaci, role, makijaże i godzina zero: gala na której odbędzie się walka wieczoru. To także wiele mitów, jak ten o udawanych ciosach, o powierzchowności i żerowaniu na niskich pobudkach. Gdy grupa kobiet w latach 80. w Los Angeles postanowiła stworzyć wrestlerskie show, wzięła wszystkie uprzedzenia i stereotypy i zrobiła z nich narzędzie, by… cóż: kopać tyłki. Na podstawie tych wydarzeń powstał oryginalny serial Netfliksa "GLOW", którego drugi sezon miał właśnie premierę na platformie. O tym, jak to jest być kobietą, która walczy, rozmawiam z Biancą, jedną z najsłynniejszych zawodniczek w Polsce. Wiem o niej tylko, jak ma na imię i w jakim mieście mieszka. Nie chce mówić o świecie i życiu poza ringiem, stanowczo oddziela te dwie rzeczywistości. Mi opowiada o pierwszym upadku, bólu, który na chwilę zabiera oddech i o tym, że wrestling jest prawdziwy.
Jak wyglądało twoje pierwsze spotkanie z wrestlingiem?
Byłam małą dziewczynką, gdy zobaczyłam w TV pierwszą walkę. To była walka kobiety z mężczyzną i pamiętam, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Wrestlerka była dla mnie jak superbohaterka walcząca ze złem. I też taka chciałam być. Przypomniałam sobie o tym marzeniu, gdy miałam kilkanaście lat. Zaczęłam szukać szkoły dla wrestlerów, okazało się, że jest taka, ale w Rzeszowie. Musiałam podróżować po kilkanaście godzin na treningi.
Tam odbyłaś pierwszą walkę, jak ją pamiętasz?
Gdy po raz pierwszy upadłam i straciłam oddech na 10 sekund i czułam się, jakby wjechał we mnie samochód, pojawiła się myśl "co ja tu robię?". Na początku też bardzo się bałam: kontuzji, bólu. Ale pomoc i wsparcie mojej wrestlingowej rodziny były tak duże, że szybko nabrałam pewności. Szybko poczułam, jaką siłę daje mi wrestling.
Jak powstała Bianca?
Trenerzy zawsze powtarzają nowym zawodnikom: musicie odnaleźć w sobie cechę, na której najbardziej wam zależy, a potem podkręcić ją do 120 procent i na tym budować swoją postać.
I jaka to była cecha u ciebie?
Poczucie władzy. Lubię czuć siłę i kontrolę. Dlatego Bianca jest taką "szefową", prawą ręką prezesa, która kieruje innymi. Oczekuję, że ludzie będą liczyć się z moim zdaniem. Sądzę, że mam sporo do zaoferowania, znam swoją wartość. W każdym aspekcie mojego życia muszę mieć kontrolę nad wszystkim, wszystko zorganizowane, dopięte na ostatni guzik. Bianca to ja, tylko bardziej, mocniej.
A jaka była twoja najgorsza kontuzja?
Staram się uważać, więc nie stało mi się nic strasznego. Ale rzeczywiście, podczas dwutygodniowych treningów kładłam się z takim bólem, który odczuwałam przy najmniejszym ruchu. Nieraz też musiałam maskować siniaki na nogach, by nie wyglądać dziwnie dla kogoś, kto nie wie, czym się zajmuję.
Jakie są właściwie perspektywy dla kobiet w tej dyscyplinie? Co będzie z tobą dalej?
Dziewczyny zazwyczaj idą "na emeryturę" w wieku około 35 lat. Na pewno też na decyzję o odejściu na wpływ chęć założenia rodziny. Bo bardzo trudno jest urodzić dziecko, a potem wrócić po tak długiej przerwie do formy. I wiadomo, że na zawodach bardziej pożądane są dziewczyny młode i atrakcyjne. Jednak na świecie są znane zawodniczki starsze niż 35 lat. Ich doświadczeniu i umiejętnościom nic nie dorówna.
Wiem, że przed galą treningi odbywają się codziennie, a jak wygląda dieta wrestlera?
Staram się jeść zdrowo, ale nie zawsze mi się to udaje. Często jestem w podróży i zdarza mi się oszukiwać dietę jedząc fast food.
Chcesz powiedzieć, że gdy ostatnio widziałam cię na ringu, gdy wyglądałaś tak świetnie, wieczór wcześnie zjadłaś pizzę?
Prawdopodobnie tak! (śmiech)
Jako widz walk wiem, jakie to są emocje, widzieć was na ringu. Muzyka, światła kostiumy, to wszystko robi piorunujące wrażenie. A jakie to jest uczucie dla ciebie?
To jest wręcz niesamowite. Gdy wiem, że walka zaraz się zacznie i czekam na wejście na ring, słysząc muzykę, myślę tylko o tym, by już walczyć.
Widziałam już kilka walk kobiet. Zawsze wyglądacie super, macie wyzywające kostiumy. Zaczęłam się zastanawiać, czy taki wrestling jest feministyczny czy raczej seksistowski.
Wrestling daje mi siłę, pozwala mi być, kim chcę. To ja decyduję o swojej postaci. I to nie jest tak, że seksowny kostium jest obowiązkowy. Dziewczyny same wybierają to, jak będą wyglądać. Przez innych wrestlerów jesteśmy traktowane równo, jak każdy zawodnik. To że jesteśmy kobietami, nie ma znaczenia. Szanujemy się jak sportowcy.
A widzowie na galach? Nie zdarzyło ci się nigdy usłyszeć jakiejś seksistowskiej uwagi? Może ktoś przekroczył granicę?
Nie, nigdy. Wszyscy są dla mnie bardzo mili. I nie pozwoliłabym nikomu na krok za daleko.
Jesteś czasem traktowana jak celebrytka?
Tak, ludzie podchodzą do mnie, chcą zrobić sobie ze mną zdjęcie, piszą mi wiadomości. To dla mnie naprawdę bardzo miłe. To znaczy, że muszę robić coś dobrze!
Czy twoi bliscy widzieli cię na ringu?
Tylko mój narzeczony.
Jak reagował na to, że ktoś cię okłada? Podobają mu się te walki?
Bardzo mu się podobają! On jest przede wszystkim dumny ze mnie, z tego co osiągnęłam. Bardzo mnie wspiera. Jedynie wyjazdy są uciążliwe, to duże wyzwanie dla związku.
Co we wrestlingu jest prawdziwe?
Na pewno prawdziwy jest ból. I gdy upadamy, to upadamy naprawdę, to nie jest sfingowane. Denerwuję się, gdy słyszę, że to jest "udawane", wolę określenie "reżyserowane". Gdy ktoś ogląda film akcji i sceny walki, to wie, że to są aktorzy, ale i tak czerpie z tego przyjemność. Podobnie jest z wrestlingiem.
Na Netfliksie swoją premierę miał właśnie drugi sezon "GLOW", serial o wrestlerkach w latach 80. Jak się to ogląda komuś, kto sam trenuje wrestling?
Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy zobaczyłam pierwsze treningi bohaterek. Naukę upadków. Ale cieszę się, że serial pokazując tak dużo, nie zdradza żadnych technik.
A jak prawidłowo upadać?
Nie powiem! Zapraszam na trening (śmiech).