Bohater naszych czasów

"Kick-Ass" ukazuje się u nas 3 lata po premierze niezwykle udanej ekranizacji autorstwa Matthew Vaughna. Niech to jednak nie zniechęci czytelników, spodziewających się tych samych emocji i tej samej fabuły. Owszem, opowieść jest tu z grubsza ta sama - Dave Lizewski, przeciętny amerykański nastolatek, postanawia przebrać się za superbohatera i walczyć z przestępczością. Nie poddaje się nawet po pierwszym laniu i kilku miesiącach w szpitalu, z czasem więc jego poczynaniami zaczynają interesować się mafia, jak i walczący z nią Hit-Girl i Big Daddy. Komiksowego "Kick-Assa" różnią jednak od filmu Vaughna ważne szczegóły. Historia Millara jest dużo mroczniejsza i bardziej cyniczna. Tam, gdzie Vaughn proponował happy end (przewrotny i krwawy, ale zawsze), Millar podsuwa samotność i odrzucenie. Komiks o wiele okrutniej wyśmiewa także swoich własnych czytelników - popkulturowych nerdów. To oczywista zmiana, Millar mógł zmarginalizować hołd
dla superbohaterów i pozwolić sobie na drwiny - jego dzieło i tak trafiało do miłośników gatunku, bywalców sklepów z komiksami, takich jak Dave. Vaughn poruszający się w innym medium wolał podkreślić dwuznaczną wymowę "Kick-Assa" dzięki czemu w patetycznym finale mamy mniej brutalnych żartów a więcej nadziei.

Bohater naszych czasów
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

28.08.2013 | aktual.: 14.11.2013 11:24

Najlepszym przykładem różnic pomiędzy filmem a komiksem jest zresztą zmiana kluczowej kwestii wypowiadanej przez "Kick-Assa". W komiksie dowiadujemy się, iż by stać się superbohaterem wystarczy "idealna kombinacja samotności i rozpaczy". W filmie Dave mówi o mieszaninie "optymizmu i naiwności".

Warto jednak sięgnąć po album Millara i Romity Jra nie tylko po to, by odświeżyć sobie świetną historię i porównać ją z adaptacją.* "Kick-Ass" to przede wszystkim niezwykle wciągający i zabawny portret współczesnego nerda i kultury fanowskiej*. Dave nie jest typowym kandydatem na superbohatera, nie tylko dlatego, że nie ma supermocy - już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że to w miarę bogaty, kochany przeciętniak, któremu niczego w życiu nie brakuje. Nie ugryzł go radioaktywny pająk, jego planeta nie wybuchła, a jego mama zmarła z powodu prozaicznego tętniaka. Największym zmartwieniem przyszłego Kick-Assa jest miłosne rozczarowanie - problem dość powszechny wśród rówieśników.

Dlaczego więc Dave przebiera się w kostium kupiony na eBayu i rusza by stać się gwiazdą YouTube'a? Dlatego, że żyje w świecie, w którym myśli się komiksowymi kategoriami. Wychowany na opowieściach o superbohaterach prowadzi z przyjaciółmi rozmowy na temat wyrzutni sieci Sipder-Mana (w filmie bełkotano o "polu siłowym Jokera") czy nowego przekleństwa promowanego wśród znajomych. Swoją superbohaterską działalność opiera o media społecznościowe (głównie, zapomnianym już nieco MySpace'ie), a miarą sukcesu są dla niego odsłony i wątki na forach. Pytanie: "dlaczego nie ma prawdziwych superbohaterów?" to po prostu kolejny temat do zabawnej konwersacji. Tylko Dave - znudzony swoim życiem - postanawia potraktować ten problem serio.

Dorosłym odbiciem Dave'a jest Big Daddy, człowiek, który wychował swoją córeczkę na zabójczynię. W filmie musi nam wystarczyć banalne uzasadnienie - żona Big Daddy'ego została zamordowana przez mafię, ich vendetta jest więc słuszna. W komiksie Millar jest bardziej okrutny. Motywacje Big Daddy'ego są absurdalne, zaś on sam został wykorzystany, by wyśmiać fanatyczne oddanie miłośników popkultury i ich sny o niezwykłym życiu pełnym niebezpieczeństw.Takich jak Dave - dla którego internetowa sława jest ważniejsza niż ojciec, a największym autorytetem są David Letterman, Jay Leno (gospodarze talk show) i Colossus82 wypisujący głupoty na forum Newsaramy.

Big Daddy jest ciekawy także z innego powodu - Millar przypomina dzięki tej postaci, że nawet komiksy o superbohaterach nie są wolne od ideologii. Opiekun Hit-Girl to amerykański konserwatysta, karmiący swoją córkę nienawiścią do lewicy i miłością do broni. Jego wrogiem numer jeden jest lewicowy dokumentalista Michael Moore (autor radykalnego filmu przeciwko amerykańskiemu kultowi broni "Zabawy z bronią"), zaś Hit-Girl recytuje wyuczoną formułkę, iż demokrata to: "popaprany wał, który będzie organizował marsze, aby zyskać prawo mordowania dzieci i urządzał czuwania ze świecami dla seryjnych morderców". I choć to oczywiście satyra, to sporo w tym racji - Superman mógł zaczynać jako człowiek z ludu walczący z nieuczciwymi politykami, ale dziś większość superbohaterów to bezwzględni miłośnicy "ostatecznych rozwiązań", propagujący raczej indywidualizm niż kolektywizm (por. Batman, Wolverine, Punisher, Iron Man etc.).

Najważniejszym przesłaniem "Kick-Assa" jest jednak prosta lekcja realizmu. Życie to nie komiks - zdaje się powtarzać Millar w komiksie o zamaskowanych mścicielach, to co w 1986 roku mówił już Alan Moore. Zadzieranie z mafią kończy się tragicznie, prawdziwymi bohaterami są strażacy ratujący dzieciaki z pożaru, okłamywanie najbliższych to kiepski pomysł, a internetowa sława jest chwilowa i ulotna. Tę naukę podkreślają rewelacyjne rysunki Johna Romiry Jra. Krwawe, wręcz odrażające sceny przemocy robią piorunujące wrażenie. Daleko im do umownych, komiksowych bijatyk. Sceny, w których Dave jest rozjeżdżany przez samochód, a Hit-Girl maltretowana młotkiem do mięsa sprawiają czytelnikowi prawdziwy ból. I dobrze, przemoc jest bowiem tą częścią komiksowego świata, o której się zazwyczaj zapomina, i którą się bagatelizuje. Romita przypomina, że niesłusznie.

"Kick-Ass" ukazuje się w Polsce nie tylko przy okazji premiery filmu "Kick-Ass 2", ale także tuż przed planowanym na wrzesień wznowieniem "Strażników". I bardzo dobrze, czytając bowiem dzieło Millara i Romity Jra warto mieć w pamięci serię Moore'a i Gibbonsa. "Kick-Ass" podejmuje te same wątki, ale w innym czasie. To już nie mroczne lata 80., z ich bezdusznym reaganizmem, nakręcaną przez konflikt w Afganistanie zimną wojną i rozczarowanymi hipisami. To beztroska pierwsza dekada XXI wieku. Czasy internetowego entuzjazmu, odległej wojny z terrorem i boomu gospodarczego zakończonego kryzysem. Dlatego więcej tu zabawy i przewrotnego poczucia humoru. Dlatego satyra Millara jest ostrzejsza, ale i bardziej wulgarna. Dlatego nie ma tu miejsca na wielostronicowe rozprawy i wyrafinowane sztuczki formalne, którymi Moore uwodził czytelników. "Kick-Ass" jest, podobnie jak "Strażnicy", nie tylko komiksem o superbohaterach, ale i o czasach, w których powstawał.* I w tej kategorii to prawdziwy majstersztyk.*Komiks na
miarę swoich czasów.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)