Bogdan Rymanowski pozywa za "siewcę głupoty". Eksperci mówią: wiedza, a nie poglądy
"Siewca głupoty"? Okładka najnowszego numeru "Newsweeka", krytykująca dopuszczanie antyszczepionkowców do głosu w mediach i gwałtowna reakcja dziennikarza Polsatu Bogdana Rymanowskiego wywołały ogólnopolską dyskusję o etyce mediów, granicach wolności słowa i szansach na skuteczną walkę z pandemią. Eksperci dla WP podkreślają: "Tylko wiedza, a nie poglądy na tematy medyczne powinna się pojawiać w mediach i przestrzeni publicznej".
W poniedziałek jedną z najgłośniej dyskutowanych i komentowanych w ostatnim czasie spraw z dziedziny mediów była okładka najnowszego numeru tygodnika "Newsweek". Widnieje na niej kolaż zdjęć portretowych publicznie znanych i często wypowiadających się w mediach osób łączonych ze środowiskiem antyszczepionkowym: piosenkarki Edyty Górniak, jej byłego partnera, prawnika Jana Schramma, Jana Pospieszalskiego, katolickiego dziennikarza i publicysty, związanego przez lata z TVP i Bogdana Rymanowskiego, prezentera Polsatu. Podpis pod zdjęciem głosi: "Siewcy głupoty. Kwestionują pandemię, zniechęcają do szczepień, mieszają prawdę z fake newsami".
"Siewca głupoty"? "Element scenografii"?
Rymanowski zareagował natychmiast, jeszcze zanim tygodnik trafił do kiosków. Odpowiedział na zapowiadający najnowszy numer tweet Tomasza Lisa, naczelnego "Newsweeka", w którym dziennikarz pytał: "dlaczego podważają skuteczność szczepionek na COVID albo propagują dezinformację o ich szkodliwości, narażając na śmierć tysiące ludzi?".
Rymanowski wydał oświadczenie, w którym oskarża Lisa o "pomówienie i naruszenie dóbr osobistych". Zapowiedział także podjęcie kroków prawnych, czyli pozew w tej sprawie. Lis zareagował bardzo szybko, dzieląc się w kolejnym tweecie radością z tego, że "w sprawie antyszczepionkowej propagandy narażającej na śmierć dziesiątki tysięcy ludzi wypowie się niezależny sąd".
Sprawa natychmiast trafiła na pierwsze strony i nagłówki. Twitter zagotował się od ostrych opinii – cenieni komentatorzy mediów nie przebierali w środkach, krytykując Rymanowskiego. Rafał Madajczak, jeden z założycieli Aszdziennika, żartobliwie zaproponował zastosowanie w tej sprawie "metody Rymanowskiego". "Zaprośmy do studia obie strony: kogoś, kto uważa, że Rymanowski jest siewcą głupoty i Janusza Kowalskiego" - napisał. Liberalny dziennikarz Marcin Celiński stwierdził ostro, że "tolerowanie każdej bzdury w prowadzonym przez siebie programie w imię 'wolności opinii' zamienia dziennikarza w element scenografii studia".
W kwestiach naukowych nie można prezentować poglądów, tylko wiedzę
Sprawę jednoznacznie komentują dla Wirtualnej Polski osoby związane ze środowiskiem medycznym i medioznawczym.
- Nie można udostępniać w mediach miejsca na takie poglądy - mówi prof. Anna Piekarska, kierowniczka Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. Biegańskiego, członkini Rady Medycznej działającej przy Prezesie Rady Ministrów. - Nie można mieć poglądu na kwestię budowy silnika rakietowego. Na ten temat trzeba mieć wiedzę. I tylko wiedza, a nie poglądy na tematy medyczne powinna się pojawiać w mediach i, szerzej, przestrzeni publicznej. Swoje prywatne poglądy można co najwyżej prezentować na imieninach u cioci, a nie w telewizji. Osoby odpowiedzialne za to, kto wypowiada się w mediach, za nic nie powinny dopuszczać na antenę ludzi prezentujących takie, sprzeczne z nauką, poglądy.
W podobnym tonie sprawę skomentował dla Wirtualnej Polski prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Dziennikarki i dziennikarze, zwłaszcza pracujący w mediach mających największą oglądalność, muszą dbać o to, żeby osoby zapraszane przez nich w charakterze eksperckim były możliwie najbardziej kompetentne – twierdzi. - To powinni być ludzie z uznanym dorobkiem naukowym, pracujący w danej dziedzinie od lat. To bardzo ważne, bo ich głos może mocno zaważyć na opinii publicznej, na tym, jakie widzowie będą podejmować decyzje. W tym przypadku – choćby decyzje dotyczące przyjęcia szczepionki.
Granice wolności słowa, granice dopuszczalnej krytyki
W obronie Rymanowskiego często pojawiają się mocne argumenty dotyczące wolności słowa i dopuszczania do głosu w mediach osób reprezentujących różne poglądy.
- Wolność słowa jest oczywiście bardzo ważną wartością – odpowiada na to prof. Dąbała. - Ale trzeba z niej korzystać w sposób rozsądny i racjonalny. A to oznacza, że nie można w jej imieniu stawiać na jednym poziomie głosu eksperckiego i poglądów kogoś, kto ekspertem w danej dziedzinie nie jest. Wolność słowa nie może kolidować z wysokimi specjalistycznymi kompetencjami, a przede wszystkim – z sytuacjami, w których, jak w przypadku pandemii, chodzi o ludzkie życie.
Pomysł Rymanowskiego, żeby pozywać "Newseeek" czy Tomasza Lisa o naruszenie dóbr osobistych oceniła dla Wirtualnej Polski specjalistka od prawa związanego z mediami, prof. Ewa Nowińska.
- Tę sprawę należy oceniać, biorąc pod uwagę specyfikę obecnej sytuacji społecznej - mówi. - Jest pandemia, ludzie chorują i umierają, szczepionki mają duży wpływ na pandemiczne statystyki. Redaktor Rymanowski i zapraszane przez niego postacie, takie jak choćby Edyta Górniak, mają znaczący wpływ na poziom świadomości społecznej. W tym kontekście, wypowiedzi takie jak ta w "Newsweeku", czy pytanie stawiane przez redaktora Lisa na Twitterze, stanowiąc negatywny komentarz wobec działalności zawodowej dziennikarza, generalnie mieszczą się w granicach dopuszczalnej krytyki - dodaje.
Profesor Nowińska nieco inaczej ocenia jednak zarzuty Rymanowskiego w odniesieniu do słów zawartych w tweecie Lisa.
- Lis stawia tam pytanie, na które należy poszukiwać odpowiedzi w "Newsweeku" - komentuje. - Oczywiście, także wymowa takiego przekazu może być rozważana w powiązaniu z ochroną dóbr osobistych. Oceny w tym zakresie zapewne nie ograniczą się do niej, lecz powinny uwzględniać szerszy kontekst, o którym bliżej mowa w "Newsweeku". W tym zakresie zapewne oceny dotyczyć będą dopuszczalnej krytyki prasowej.
Rymanowski i jego antyszczepionkowe gościnie
Rymanowski nie od dziś budzi kontrowersje związane z kwestią pandemii. Rok temu do swojego programu "Gość Wydarzeń" zaprosił Edytę Górniak, która głosiła tam antyszczepionkowe poglądy. W czerwcu z kolei w mediach rozgorzała dyskusja wokół innego wydania "Gościa Wydarzeń". Tym razem jedną z osób zaproszonych do rozmowy była psychiatra i psychoterapeutka dr Katarzyna Ratkowska, która także zaczęła na antenie prezentować antyszczepionkowe hasła i przestawiać fikcyjne dane dotyczące pandemii.
Wspomniał o tym w swoim tweecie Marcel Kiełtyka z Demagoga, organizacji zajmującej się sprawdzaniem informacji podawanych w mediach. Napisał o Rymanowskim: "jak już zaprasza ludzi o 'różnych poglądach' to jego obowiązkiem jest punktować i prostować tezy niezgodne z faktami wypowiadanymi przez tych gości. Inaczej wygląda to na legitymizowanie teorii spiskowych". Umieścił także obszerną analizę treści, które pojawiały się w "Gościu Wydarzeń", pod kątem ich zgodności z dzisiejszym stanem wiedzy na temat pandemii.
Sam Rymanowski w poniedziałek nie chciał się wypowiadać dla Wirtualnej Polski w tej sprawie. Powiedział tylko: "wszystko, co mam powiedzenia na tym etapie, napisałem w moim oświadczeniu". Zadaliśmy także stacji Polsat pytania o to, czy wspiera swojego dziennikarza i popiera uczestnictwo osób związanych ze środowiskiem antyszczepionkowym w swoich programach. Do czasu opublikowania tego tekstu nie doczekaliśmy się odpowiedzi.