"Bo w rodzinie siła" na TVP. Hipokryzja to mało powiedziane
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli myśleliście, że TVP da sobie (i nam) wreszcie spokój z kiepskimi koncertami, na których co miesiąc przewijają się te same twarze, to byliście w błędzie. Nowy rok to najwyraźniej nowy budżet na serwowanie widzom muzycznej "uczty". A ta znów okazała się niestrawna.
Tym razem powodem wynajęcia studia i zwołania grupy muzyków było ogłoszenie przez papieża Franciszka Roku Rodziny. TVP szybko podchwyciło hasło i zatytułowało swój koncert "Bo w rodzinie siła". Ale to wizja rodziny zgodna z wizją PiS-u. Koncert, owszem, poświęcony został rodzinom, ale tylko tym tworzonym przez mężczyznę i kobietę.
Na scenie pojawili się m.in. Edyta Górniak, bracia Golec z żoną jednego z nich i Krzysztof Cugowski z synem. Były też występy dzieci śpiewających "Cudownych rodziców mam" i nagrania osób, które opowiadały o swoich rodzinach.
W pewnym momencie Ida Nowakowska zaśpiewała piosenkę dla swojego syna, który leżał w kołysce na scenie. Ubrana w białą szatę, pochyliła się nad maluchem, a całość wyglądała jak scena ze szkolnych jasełek. Co ciekawe, utwór, który wybrała, to "Kołysanka dla okruszka", napisana przez Agnieszkę Osiecką, bodaj najmniej "rodzinną" osobę w historii polskiej popkultury, o czym otwarcie opowiada w wywiadach jej córka, Agata Passent.
Ida Nowakowska pełniła podwójną rolę na koncercie. Oprócz śpiewania ona i Tomasz Wolny byli prowadzącymi koncertu. Poinformowali, że można wysyłać SMS-y, by wesprzeć program Rodzina Rodzinie pod hasłem "Pomóż rodzinom z Bliskiego Wschodu żyć godnie w swoich ojczyznach". Gospodarze koncertu mówili, że wojny i zniszczenia dokonane w Syrii sprawiły, że tysiące osób, które nie wyemigrowały, żyją obecnie w skrajnej nędzy. Ale dzięki wysyłanym przez widzów TVP SMS-om będzie można im zapewnić godne warunki życia tam, na miejscu.
Jak mamy to interpretować? Że uciekanie przed wojną nie jest w porządku, bo sprawia problemy Polakom, którzy nie chcą imigrantów u siebie w kraju, choć ponad 10 proc. z nas żyje na emigracji? Że owszem, mamy otwarte serca, ale tylko dla tych, którzy siedzą u siebie w kraju, a nie na przykład zamarzają na polskiej granicy?
Cały koncert przebiegał oczywiście z Bogiem na ustach, dramatycznie zaaranżowanymi kolędami ("Nie ma domu i nadziei syryjska rodzina", śpiewały dzieci na melodię "Jezus malusieńki") i przesłodzonymi piosenkami o miłości. "Ten koncert to szczyt hipokryzji", skwitował jeden z użytkowników Twittera. Trudno się z nim nie zgodzić.