Błogosławiony koszmar


Błogosławiony koszmar
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

12.10.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:15


W "Ciemnej stronie księżyca" Olga Wróbel proponuje inne spojrzenie, prawdziwsze. Ten autobiograficzny komiks przedstawia ciążę jako być może najcięższe doświadczenie w życiu przeciętnej kobiety. I choć to ciekawa i inspirująca perspektywa, album Wróbel trudno nazwać udanym.

"Pomimo swoich 30 lat i sceptycznego podejścia do świata byłam naiwnie przekonana, że ciąża (...) to święty, wyjątkowy okres, w którym życie samo układa się wokół przyszłej matki w harmonijną całość, a dotychczasowe problemy tracą wagę" - pisze w posłowiu do "Ciemnej strony księżyca" Wróbel. O tym, jak boleśnie się rozczarowała, dowiadujemy się już na pierwszych stronach albumu.

Trzeba przyznać, że Wróbel odważnie odziera ciążę z jakiejkolwiek magii. Odbiera ją mitomanom, księżom i scenarzystom filmowym, zwraca zaś matkom, kobietom, które naprawdę muszą przez to wszystko przejść. Być może więc "Ciemna strona księżyca" to jeden, wielki lament i wyliczanka kolejnych niedogodności towarzyszących "stanowi błogosławionemu", ale właśnie ta szczerość jest największą siłą albumu.* Mowa więc tu nie tylko o mdłościach, ale i o całodziennych wymiotach, rozstępach czy nawet nacięciu krocza*- zabiegu, o którym nie usłyszymy w komediach romantycznych. Dostaje się mężowi Wróbel, rysownikowi Danielowi Chmielewskiemu (nie uczestniczy), wiedzącym wszystko lepiej starszym paniom (straszą i wszystko wiedzą lepiej), rodzicom (widzą już tylko wnuka), a nawet konserwatystom - pomimo ciąży, Wróbel nie zmienia swojego stanowiska na temat aborcji.

Nie są to jednak uderzenia skierowane tylko na zewnątrz, w innych. Wróbel bezpardonowo wyśmiewa także samą siebie. Na brzydkich, szaro-burych kadrach rysowniczka przedstawia się jako przestraszoną, nieurodziwą "słonicę", która nie potrafi nawet podnieść się z fotela ginekologicznego. Nie było też jeszcze w polskim komiksie (nie tylko kobiecym) albumu tak okrutnie "anatomicznego", odsłaniającego najbardziej intymne sprawy. I choć ta intymność zawiera się głównie w tekście - szpetna kreska Wróbel sprawia, że nawet nagość czytelnik odbiera umownie - to robi ona piorunujące wrażenie.

Problem w tym, że szczerość i okrucieństwo spojrzenia to jedyne zalety tego albumu. Wróbel ma bowiem poważne problemy na najbardziej podstawowym poziomie -* nie udało jej się narysować dobrego komiksu, który przykuwałby czytelnika*. "Ciemna strona księżyca" nie jest więc spójną opowieścią o ciąży, ale zbiorem losowych anegdotek i spostrzeżeń, które nie układają się w sensowną całość. Co gorsza, duża część tych anegdotek po prostu rozczarowuje - historyjki o Wróżce Zębuszce, złośliwościach męża czy relacje ze snów, są naiwne i grafomańskie, a fakt, że rozrzucono je po albumie tak chaotycznie, sprawia, że przesłaniają te naprawdę udane.

Lekturę utrudniają też warsztatowe niedoróbki. Dzięki prowadzeniu bloga, Wróbel przyzwyczaiła do swojego stylu wielu czytelników, ale prace zebrane w kilkudziesięciostronicowy album po prostu odpychają. Nie tylko potworną anatomią bohaterów (przestraszają zwłaszcza gumowe ramiona), ale i nieumiejętnym kadrowaniem czy rozkładem tekstu. To utrudnia lekturę i tak już chaotycznego tomu i sprawia, że czytelnik czuje się, jakby musiał z komiksem walczyć.

"Ciemna strona księżyca" to z pewnością ważny tytuł. Śmiałe, kobiece spojrzenie na kobiece tematy. Głos, który przypomina nam, jak wiele problemów polski komiks do tej pory pomijał. Wróbel przedstawia własną propozycję, obnaża się tak, jak jeszcze nikt w tym kraju. Ale to nie wystarcza. Naiwności, płycizny i warsztatowe niedociągnięcia, sprawiają, że* "Ciemna strona księżyca" to raczej ciekawostka niż udany debiut*.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)