Blady leksykon i krwiste eseje

Nowe gatunki wampirów rodzą się w głowach twórców co chwila, coraz odważniej odchodzi się od klasycznego wizerunku tej postaci, a na scenę weszło właśnie nowe pokolenie odbiorców - dla którego kwiopijcy to nie przeklęte potwory, ale synonim dobrego gustu i klasy. Trudno za tym wszystkim nadążyć, a ci, którzy się tego podejmą zmierzyć się muszą z potężną konkurencją - żyjemy przecież w czasach Wikipedii, najprawdopodobniej najlepszej i najpełniejszej encyklopedii popkulturowej jaka kiedykolwiek powstanie. Kamil Śmiałkowski spróbował. Zebrał ponad 300 haseł, zaprosił znanych publicystów zajmujących się popkulturą i stworzył 300-stronicowy leksykon, którego najciekawszą częścią są materiały dodatkowe.

Blady leksykon i krwiste eseje
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

29.07.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:27

Najsmutniejsze jest to, że ktoś, kto naprawdę chciałby się czegoś dowiedzieć o wampirach w popkulturze, nie dowie się tego z leksykonu Śmiałkowskiego. Były redaktor naczelny "Nowej Fantastyki" zdecydował się bowiem na olbrzymie skróty. W jego dziele nie znajdziemy wielu wpływowych wampirzych tytułów nieprzetłumaczonych na językjęzyk polski. Ten wybór ma swój sens, ale podejmując go Śmiałkowski świadomie okaleczył własne dziecko, pozbawiając je wielu ciekawych i wpływowych pozycji.

Problemem jest jednak nie tylko brak haseł z innych kręgów kulturowych. Śmiałkowski nie najlepiej poradził sobie też opisując te, które w leksykonie się znalazły. Rozwinięcia są tu krótkie i bardzo pobieżne.Brakuje dokładniejszych opisów, skrótów fabuły, przybliżenia postaci. Autorzy opisywani są po łebkach, Śmiałkowski z rozmysłem rezygnuje ze szczegółowych życiorysów i zdaje się nie dostrzegać, że twórcy opowieści o wampirach pisywali też czasem coś innego. Dużo tu też zupełnie niepotrzebnego dowcipkowania - i mniejsza o hasła, które powinny śmieszyć, a po prostu nie śmieszą (Jack Bauer), problem pojawia się, gdy dowcip jest tak zabawny, że utrudnia zrozumienie hasła - jako czytelnik naprawdę chciałbym się dowiedzieć, co w "Dracula nieumarły" robi Titanic.

Płytkość i skrótowość haseł jest o tyle problematyczna, że w Internecie bez trudu znaleźć można opisy o wiele ciekawsze i bardziej kompetentne. Wystarczy sięgnąć po anglojęzyczną wersję Wikipedii, gdzie poza podstawowymi informacjami, które przywołuje Śmiałkowski, znalazło się miejsce na streszczenia, ciekawostki, listę twórców i odwołania do innych publikacji.

Ale o ile "Wampir. Leksykon" nie jest zbyt ciekawym leksykonem, o tyle jest to zdecydowanie jeden z najciekawszych zbiorów esejów popkulturowych, jaki ukazał się ostatnio w Polsce.Zaproszenie Śmiałkowskiego przyjęli świetni pisarze i publicyści, i niemal wszyscy wywiązali się ze swojego zadania wyśmienicie. Zdecydowanie najlepiej reprezentowany jest film - w leksykonie znajdują się teksty Jerzego Szyłaka (filmoznawca z Uniwersytetu Gdańskiego), Andrzeja Kołodyńskiego (redaktor naczelny "Kina"), Bartosza Żurawieckiego (film.wp.pl, szef działu recenzji w "Filmie"), Michała Wiśniewskiego (mrw.blox.pl) czy, znanej dotąd głównie z tłumaczeń, Pauliny Braiter-Ziemkiewicz (świetny tekst o "Buffy - postrach wampirów"). Poradził sobie także Jordan Babula piszący o inspiracjach wampirycznych w muzyce rockowej. Nieco gorzej jest za to z pozostałymi sztukami. O ile jeszcze Bartosz Sztybor napisał ciekawy, choć w sumie niewiele wnoszący tekst o "30 dniach nocy", to Bartłomiej Kluska ledwie prześlizgnął się po temacie,
pisząc o grze "BloodRayne" i jej ekranizacjach - dziełach nieciekawych i wtórnych, z których Klusce nie udało się wycisnąć nic interesującego. Ale najbardziej rozczarowujący jest esej Adama Gawędy "Wampir superbohaterem?", w którym autor zadaje pytanie, dlaczego znani superbohaterowie (Superman, Batman i Spider-Man) nie są wampirami, nie zadowalając się niestety oczywistą odpowiedzią: "bo nie!"

"Wampir. Leksykon" to zbiór świetnych esejów przerywanych niezbyt interesującymi i z rzadka tylko wyczerpującymi hasłami. Gdyby nie zaproszeni goście, byłaby to pozycja obowiązkowa jedynie dla nauczycieli języka polskiego, jako pomoc dydaktyczna dla uczniów. Jednak te kilkanaście tekstów, które zgodzili się napisać publicyści popkulturowi z pewnością warte jest 50 złotych.

Zdecydowaliśmy się opublikować recenzję leksykonu Kamila Śmiałkowskiego ponieważ zaproszeni do niego publicyści to często także twórcy lub publicyści komiksowi. W leksykonie znalazło się również wiele komiksowych haseł, a przy oprawie graficznej pomagał Michał "Śledziu" Śledziński.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)