RozrywkaBistro Pieczone Gołąbki i "Kuchenne rewolucje". Rybna restauracja bez ryb i szef alkoholik

Bistro Pieczone Gołąbki i "Kuchenne rewolucje". Rybna restauracja bez ryb i szef alkoholik

Bistro Pieczone Gołąbki i "Kuchenne rewolucje". Rybna restauracja bez ryb i szef alkoholik
Źródło zdjęć: © kadr z programu

16.11.2018 07:41, aktual.: 16.11.2018 08:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Porto di mare zmagało się z problemami finansowymi, brakiem klientów i zagubionym właścicielem. Pan Roman posiadał nie tylko lokal gastronomiczny, ale również zakład pogrzebowy. Pracownicy postanowili mu pomóc wydostać się z tarapatów. I tak powstało Bistro Pieczone Gołąbki.

- Myśmy otwarli to jako naleśnikarnie. Nie przybywało tych ludzi więcej, to wpadliśmy na pomysł, by wprowadzić świeżą rybę - mówił Roman, właściciel restauracji. 21-letni kucharz okazał się sporym inspiratorem tej zmiany. - Ja to sprowadziłem z Krakowa, przyniosłem tą wiedzę. I z szefem próbowaliśmy wewnętrzną rewolucję zrobić. No i tak wpadliśmy na pomysł "morska przystań", ale żeby coś właśnie w zagranicznym języku było to "Porto di mare". Kelner Kaziu: „Odkąd jestem tutaj, to tu tyle co tak zwana przybłęda się pojawi.”

Kiedy w restauracji pojawiła się Magda Gessler, dało się wyczuć ogromne napięcie. - Nie wiadomo, czy rzuci talerzem czy patelnią - niepokoił się kelner. Na pierwszy ogień poszło menu, w którym nie znajdowała się żadna rybna potrawa. - Nie wypaliły - skwitował kelner Kaziu. Roman musiał grubo się tłumaczyć z naleśników, a Kaziu ze wsparciem notatek poinformował Gessler, co jest podawane w restauracji. - Skąd pan tego młodego człowieka wziął? Czy pan naprawdę uczy się trzech linijek? Nie można tego zapamiętać? Nie wstyd młody człowieku? - komentowała wzburzona restauratorka.

Kelner został wysłany na spacer, aby uspokoić nerwy. - Kaziu ma taki delikatny charakter. Zdenerwuje się, zatnie się i emocje biorą górę - bronił go Roman. Ten z kolei nie mógł opanować łez. - Niech pan się naprawdę uspokoi. Ja nie gryzę. Wręcz odwrotnie - mówiła Gessler. Po emocjonalnym dramacie nadszedł czas na kuchnię. Magda nie odważyła się zjeść podanych dań. - Nic dziwnego, że kelner płakał, jak mi podawał kartę - skwitowała.

Podczas spotkania z pracownikami okazało się, że właściciel zalega z wypłatami. Na jaw wyszły problemy Romana z alkoholem. Pracownikom jednak zależało, aby mu pomóc. Magda odbyła poważną rozmowę z właścicielem. - Panie Romanie, pan ma duży problem z alkoholem. Pan jest czerwony jak burak i z tym musimy coś zrobić, a to wcale nie jest takie proste. Pan ma dużo kłopotów i zalewa pan to… - powiedziała. Roman nie zamierzał się z tym zgodzić. - Ja nie mówię, że nie piję. Tak jak każdy się napiję - odpowiedział. - Mam kłopot, ale nie z alkoholem…

Restauratorka w końcu nie wytrzymała wymówek Romana. - Panie Romanie, kur..a, pan pije! Zawołała załogę, aby przeprowadzić konfrontację. - Ja nie mam problemów z alkoholem. Każdy się napije kieliszek wódki czy piwo w wieczór, każdy jeden - obstawał przy swoim. Pracownicy jak jeden mąż przyznali, że Roman podpija. Kucharka podkreśliła, że przecież zostało mu odebrane prawo jazdy za jazdę pod wpływem. - Nie wykazało tam dużo alkoholu - bronił się właściciel.

Pracownicy postanowili wspólnymi siłami postawić szefa do pionu. - Szef, musi mieć jaja jako szef- mówił Kaziu. - Szef musi być szefem, a nie kalesonami - dorzuciła kucharka. - Szef bierze pieniądze i mówi, że nie ma. Na pierwszym miejscu personel! - dodawali. Wszyscy mieli nadzieję, że coś się zmieni.

Porto di mare stało się Bistro Pieczone Gołąbki. Na miejscu zaszło wiele zmian, a zbyt wysokie ciśnienie Romana znalazło się pod kontrolą. Kolacja wypadła wyśmienicie, a Roman z radością i zaangażowaniem opiekował się gośćmi. Właściciel rozpłakał się i wyściskał restauratorkę.

Magda Gessler powróciła po czterech tygodniach. W lokalu było pełno klientów. Pojawiła się nowa kelnerka i część nowych kucharzy. - Przeszliśmy kuchenne rewolucje, zaczęła się praca a nie przedszkole. Przyszli do pracy, rzucili fartuszkami - podsumowała wszystko kucharka Ewa. Tak jak wcześniej Kazika, kelnerkę zjadła trema, polały się łzy. Dania wymagały drobnej poprawy. Roman opowiedział, że powoli wyszedł na zero i ciśnienie zostało opanowane. - Szef od kuchennych rewolucji nie pije - pochwaliła Romana Ewa.