Przygoda z marihuaną w roli głównej
Pierwszy w studiu pojawił się Krzysztof Kowalewski. Głównym powodem, dla którego Kuba Wojewódzki zaprosił aktora do swojego programu, było wydanie przez artystę biografii pt. "Taka zabawna historia". Prowadzący od razu zapytał gwiazdora o najciekawsze wątki, które przeczytał w książce. Jednym z nich był fragment na temat imprezowego życia aktora.
- Pan jest jednym z nielicznych przedstawicieli pokolenia ludzi w średnim wieku, który przyznaje się oficjalnie, że jara trawę - zaczął prowadzący.
- Tak właściwie to raz w życiu, to nie jest jaranie. Ale owszem, zaciągałem się. Doszło nawet do tego, że w przedpokoju otworzyła się podłoga i była przepaść. A ja byłem właśnie w drodze do ubikacji, więc wróciłem do towarzystwa i powiedziałem, że nie mogę tam dojść. A oni mówią do mnie: to sikaj do przepaści. Tak poradzili, to tak zrobiłem. Tylko cholera, musiałem potem to sprzątać - przyznał Kowalewski.
- A czemu tylko raz? - dopytywał Kuba.
- Bo ja twierdzę, że mam pewną wadę genetyczną. Ona polegała na tym, że jako dorastający chłopiec chciałem być bardzo dorosły. Kupowałem więc paczkę papierosów, przeważnie "Sportów" i na siłę ją wypalałem. Morda mi się wykrzywiała, rzygać mi się chciało, ale paliłem uporczywie tak mniej więcej pół roku, po czym pewnego dnia zastanowiłem się, dlaczego ja tak cierpię? Dlatego, że palę, więc przestałem. I nigdy nie wracałem do tego. Nigdy nie miałem głodu nikotynowego. To samo z wódą. Wada genetyczna - powiedział zrezygnowany aktor, po czym rozłożył ręce.