"Betlejewski. Prowokacje": Betlejewski tłumaczy się z kontrowersyjnego programu. "Jestem performerem, nie dziennikarzem"

W ubiegłą sobotę na stronie mediumpubliczne.pl Rafał Betlejewski zapowiadał głośny odcinek swojego programu, „Prowokacje”. Niedzielny odcinek był o tyle kontrowersyjny, że prowadzący zaaranżował w nim fikcyjne rozmowy o pracę, podczas których kandydaci godzili się podjąć najbardziej upokarzających zajęć. Zarówno jego medialny eksperyment, jak i promowanie go w internecie, wywołało w weekend burzę w sieci.

"Betlejewski. Prowokacje": Betlejewski tłumaczy się z kontrowersyjnego programu. "Jestem performerem, nie dziennikarzem"
Źródło zdjęć: © AKPA

26.09.2016 09:16

Na potrzeby odcinka w Radomiu pojawiło się fikcyjne ogłoszenie pracę, a rekrutację przeprowadzało dwóch aktorów. Jakież musiało być zdziwienie kandydatów, gdy dowiedzieli się, jakie zadania na nich czekają. 50-letniemu byłemu policjantowi, szukającemu pracy jako kierowca, mimo deklarowanej przez niego niechęci do muzułmanów zaproponowano, że będzie przewoził ciężarówką nielegalnych imigrantów, zarabiając tysiąc euro za kurs, na co mężczyzna się zgodził. Emeryt przystał na sprzątanie domów bogatych ludzi oraz przynoszenie i aplikowanie im narkotyków. Natomiast 20-latek zgodził się na pracę jako kierowca prezeski i świadczenie jej usług seksualnych, podczas rozmowy kwalifikacyjnej pozwolił też pocałować się rzekomej rekruterce. To tylko niektóre kontrowersyjne propozycje, jakie przytoczył portalowi wirtualnemedia.pl Betlejewski.

- Przyszli ludzie, którzy nie spodziewali się, co zastaną. Nie wiedzieli, że za chwilę zostaną poddani ciężkiej próbie, że znajdą się w zamkniętym pokoju sam na sam z profesjonalnymi aktorami, którzy nie zawahają się użyć wobec nich wszelkich manipulacji. I zrobią to bez mrugnięcia okiem. Byli to ludzie, dla których praca - jakakolwiek praca - jest jedyną drogą do wydobycia się z beznadziei, w której się znaleźli – wyjaśniał portalowi prezenter.

Autor programu dodał, że ludzie przychodzący na zaaranżowane rozmowy godzili się na wszystko: upokorzenia, drwiny, marne warunki, byle tylko dostać pracę. Betlejewski przyznał, że obserwował to wszystko ze smutkiem i przerażeniem, do czego jest w stanie doprowadzić człowieka bezrobocie. Prezenter zaznaczył jednak, że ostatecznie do programu z 20 rozmów trafiło tylko około pięciu – wyłącznie z kandydatami, którzy wyrazili na to zgodę. Postanowił także nie pokazywać rozmów, w których kandydaci zgadzali się podjąć zajęcia łamiące prawo.

Betlejewski, tłumacząc się z kontrowersyjnego odcinka podkreślił, że osoby biorące w nim udział mogły liczyć na opiekę psychologiczną, a także wsparcie ze strony ekipy. Dodał, iż działał w interesie dobra publicznego. - To było dla nich bardzo trudne przeżycie. Natomiast wszyscy, którzy wzięli udział w tym programie, rozumieją, że to przeżycie czemuś służy: żebyśmy wszyscy zrozumieli, jak zachowywać się w takich sytuacjach, na co sobie pozwalać a na co nie, co może się zdarzyć – mówił na łamach wirtualnemedia.pl.

Nie trzeba było czekać długo, by kontrowersyjny pomysł Betlejewskiego ostro skrytykowali prawicowi dziennikarze. Wśród wielu negatywnych opinii można znaleźć takie wypowiedzi: - Lewicowy artysta Rafał Betlejewski upokarza nieświadomych ludzi szukających pracy przed ukrytą kamerą. Przerażające - napisał na Twitterze Leszek Jażdżewski. - Na miejscu tych ludzi pozwałbym faceta, który ich kosztem zabawił się w „psychologa”. Żałosne - stwierdził Marcin Makowski.

Betlejewski z kolei nie pozostał obojętny na krytykę i postanowił przeprosić za niefortunny materiał.

- Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy wzięli udział w programie. Wiem, że nie spodziewały się tego, co je spotka, wiem, że szukały uczciwego zajęcia, że dzielnie walczą o siebie w bezlitosnym środowisku polskiego kapitalizmu. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że robiliśmy tylko to, co naprawdę zdarza się podczas rozmów kwalifikacyjnych. Poddaliśmy próbie bogu-ducha-winnych ludzi po to, byśmy wszyscy mogli się nauczyć, czego nie wolno robić, jak nigdy się nie zachowywać i czego nie możemy tolerować. Mam nadzieję, że ta nauka nie pójdzie na marne i przed naszą następną rozmową kwalifikacyjną wszyscy będziemy mądrzejsi _– pisał w tekście wysłanym do portalu wirtualnemedia.pl. - _W tym programie nie występuję jako dziennikarz, tylko jako performer. Rzeczywiście jest to być może przekroczenie pewnych zasad etycznych. Trudno mi to do końca zrozumieć, dlatego że sam zadaję sobie to pytanie. Wydaje mi się, że działam tu w imię naszego wspólnego, publicznego dobra. Robię to zresztą od lat, nie tylko w programie „Prowokacje”, lecz także w swoich własnych eksperymentach społecznych i artystycznych - podkreślił.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)