"Belfer": dziwnie znajoma opowieść z dreszczykiem - RECENZJA

„Belfer” jeszcze długo przed premierą był zapowiadany przez producentów jako najlepszy serial kryminalny roku. Oczekiwania widzów wobec produkcji były więc ogromne, tym bardziej, że to powrót Macieja Stuhra (docenianego ostatnio za duże role filmowe) na mały ekran. Tymczasem otrzymaliśmy dobrze zrealizowany, naszpikowany aktorstwem na wysokim poziomie serial, który jednak zamiast kusić nowością, pełen tropów znanych z innych produkcji.

"Belfer":  dziwnie znajoma opowieść z dreszczykiem - RECENZJA
Źródło zdjęć: © kadr z serialu
Urszula Korąkiewicz

05.10.2016 | aktual.: 05.10.2016 12:14

Wielu internautów zaczęło porównywać serial do kultowej już produkcji "Twin Peaks". Trudno im się dziwić. W końcu historia brzmi wyjątkowo znajomo: zaczyna się od tajemniczej śmierci młodej dziewczyny z małego miasteczka, a cała sprawa owiana jest milczeniem lokalnej społeczności. Warto jednak pamiętać, że mimo podobieństw, „Belfer” jest oryginalną polską produkcją.

W tym przypadku "agentem specjalnym" jest pozornie zwyczajny polonista. Nawet samo jego przybycie jest tajemnicze. Chłodno przywitany przez mieszkańców nauczyciel za punkt honoru stawia sobie rozwiązanie zagadki śmierci uczennicy. Ciekawy jest fakt, że o prawdę walczy właściwie „sam przeciwko wszystkim” i wydaje się, że jako jedyny zna się na procedurach śledztwa, policja natomiast to przy nim nieudolna organizacja. Determinacja i konsekwencja w działaniu w wykonaniu Macieja Stuhra przypomina nieco jego ostatnią rolę w filmie „Czerwony Kapitan” – nie cofnie się przed niczym, żeby dotrzeć do prawdy.

I chociaż większość uwagi skupia się właśnie na nim, to nie można zapominać, że w serialu gra cała plejada świetnych polskich aktorów. Znajdziemy tu przecież i Pawła Królikowskiego, który grał już w niejednym serialu kryminalnym (chociażby w "Pitbullu"), i Pawła Domagałę i w końcu Krzysztofa Pieczyńskiego w nietypowej roli nieporadnego życiowo, choć dociekliwego dziennikarza oraz szereg obiecujących, "zbuntowanych" młodych aktorów.

Obraz
© kadr z serialu

Z pewnością można znaleźć kilka niedociągnięć, jak choćby nieco wyidealizowany wizerunek niewielkiej szkoły, malowniczych Dobrowicach czy heroiczne poświęcenie głównej postaci, jakoś mało przystające do małomiasteczkowej mentalności innych mieszkańców. Mimo to serial ma niepokojącą, duszną atmosferę, która przewrotnie zachęca do oglądania. Wielowarstwowa opowieść snuta przez Łukasza Palkowskiego i Jakuba Żulczyka naprawdę potrafi wciągnąć widza.

Pikanterii dodaje fakt, że nawet aktorzy do końca nie wiedzieli, kto jest mordercą. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że nagromadzenie wątków nie sprawi, że produkcja okaże się przerostem formy nad treścią. Bo sami producenci postawili sobie poprzeczkę wysoko. Na razie wszystko wskazuje na to, że serial spodobał się widzom, a premiera przyciągnęła przed ekrany ponad 300 tys. osób. Pozostaje jednak pytanie, czy po takim debiucie produkcja sprosta rosnącym wymaganiom widzów? Z taką obsadą z pewnością ma ku temu warunki.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (5)