Beata Tadla: "To był początek końca znanej nam do tej pory TVP"
Tak szczera jeszcze nie była
Dziennikarka w swojej najnowszej książce "Czego oczy nie widzą. Opowieści z życia (poza) telewizyjnego” opisała świat z drugiej strony ekranu. Jak Beata Tadla wspomina pracę w TVP1?
Beata Tadla swoją karierę rozpoczęła w Radiu Legnica. Była związana również z Radiem Eska, Plus, TVN24, TVN i TVP. To właśnie ta ostatnia stacja była dla niej prawdziwą szkołą życia i najważniejszą przygodą, bo tam poznała Jarka Kreta.
_- TVP była dla mnie jak studia podyplomowe z najważniejszymi doświadczeniami i wyzwaniami, jakich wcześniej nikt przede mną nie stawiał. I choć przychodząc tam, wiedziałam, że polityczne zmiany na górze mogą wstrząsnąć moim poukładanym już światem, to zaryzykowałam _– wspomina Tadla.
Chcecie wiedzieć więcej? Obejrzyjcie naszą galerię.
O czym opowiada w książce?
Była świadoma ryzyka
Zaczynając pracę w "Wiadomościach” miała być jedną z twarzy stacji. Towarzyszyła jej jednak świadomość ryzyka jakie podejmuje.
- Wiązało się ze świadomością, że to mało stabilne miejsce pracy, bo ekipy, które wygrywają wybory parlamentarne, zawsze czynią sobie łup z TVP i obsadzają stanowiska "swoimi”. Głównym grzechem wyrzucanego jest wtedy data rozpoczęcia pracy. Bo jak się przyszło za poprzedników politycznych, to znaczy, że na pewno poprzednicy za tym stali, i człowiek robi się niewygodny. Teorię do tego da się bez problemu dopisać (co zresztą zrobiono, gdy mnie wyrzucono) – stwierdziła Tadla.
Zespół "Wiadomości”
Autorka bardzo miło wspomina współpracę z Piotrem Kraśką.
- Był najlepszym szefem, jakiego miałam, i pod jego wodzą "Wiadomości” wypracowały własną, niepowtarzalną markę, stały się programem wiarygodnym, atrakcyjnym i wygrały wyścig z "Faktami”, co wcześniej było nie do wyobrażenia. W rankingach oglądalności zostawiliśmy konkurencję w tyle, aż do czasy wymiany zespołu na początku 2016 roku, gdy fotel prezesa TVP objął Jacek Kurski. "Wiadomości” – już z nowymi ludźmi – zaczęły notować najniższe wskaźniki w historii, a praca, którą włożyliśmy, by wywindowały się na pierwsze miejsce i długo tam utrzymywały, została obrócona w proch.
Przerażające sny
Zapowiedź zmiany i jej konsekwencji towarzyszyła dziennikarce nieustannie. Stres wywoływał przerażające sny.
- Nawiedził mnie we śnie prezes TVP Jacek Kurski. Trzymał noworodka. Podobno niemowlę we śnie to dobry znak, jest zapowiedzią zdrowia, spokoju, sukcesu i dobrego życia w otoczeniu ludzi życzliwych. A dziecko w rękach Kurskiego? Nigdzie nie znalazłam – dodała.
Powrót "niepokornych"
Oberwało się też dziennikarzom, którzy wrócili do TVP po "dobrej zmianie”.
- Zdarzyło się, że musiałam osobiście tego czy owego zaprosić do telewizji, ale na pytanie "o czym będziemy rozmawiać” zawsze odpowiadałam – tematy bieżące. "Niepokorni” po prostu mierzą innych własną miarą, bo to, co robili kiedyś w znanym mi radiu, potem swoich pisemkach i na portalach, ochoczo przenieśli do mediów publicznych, gdy je już w 2016 roku triumfalnie "odzyskali” (…). Wiedzieliśmy, że czekających w blokach startowych "niepokorni” liczą na dobrą dla siebie zmianę i już zacierają ręce, spodziewając się posadek za wieloletnią lojalność wobec tych, którzy właśnie rozpoczynali władanie Polską. W redakcji zapanowała atmosfera schyłkowa, zastanawialiśmy się, jak będą te czystki wyglądać i kto pierwszy trafi pod topór. Ponieważ to, że czeka nas "ścięcie” było już oczywiste.
Zapowiedź końca
- Na początku roku na Woronicza zawitał Jacek Kurski. Nowy prezes TVP zapewnił, że politykiem co prawda był, nawet twardym i bezkompromisowym, ale już nie jest, bo dziś liczy się przede wszystkim jego dziennikarskie doświadczenie. Niepolityk obiecywał, że od teraz w publicznej zapanują standardy BBC. Obrazek stojącego wtedy przed kamerami uśmiechniętego Kurskiego w towarzystwie ulubionych, równie radosnych prezenterek – jednej w bieli, drugiej w czerwieni – oraz nieco zmieszanego dziennikarza sportowego już na zawsze utkwi mi w pamięci jako zapowiedź początku końca znanej nam do tej pory TVP.
Nie było łatwo
Dzień, w którym rozstała się z TVP był jednym z trudniejszych w jej życiu. Płakała i przechodziła coś w rodzaju żałoby. Na szczęście mogła liczyć na wsparcie przyjaciół i wiernych fanów.