Beata Tadla o pracy w TVN 24: "po dyżurze wypłakiwałam się w samochodzie"
W zawodzie jest od prawie 20 lat. Przygodę z dziennikarstwem zaczynała jeszcze w liceum w lokalnym radiu w Legnicy. Ambitna, pracowita i zdolna szybko rozwijała swoją karierę. W 2005 roku znalazła się na jej szczycie, gdy dołączyła do zespołu TVN 24. Po latach przyznała, że praca w informacyjnym kanale bardzo ją wyczerpała. Wyzwaniem był nie tylko stres i konieczność błyskawicznej reakcji na dynamiczne wydarzenia, ale też styl, jakiego oczekiwano od dziennikarzy TVN.
26.02.2014 | aktual.: 26.02.2014 12:23
"W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem zbyt emocjonalna, żeby na gorąco, bez żadnego dystansu, opowiadać o tragediach. Bywało, że po dyżurze wypłakiwałam się w samochodzie. Teraz, zanim stanę przed kamerami, zdążę przez cały dzień przefiltrować w świadomości nawet te tragiczne informacje, nauczę się o nich mówić i będę miała już własne refleksje. Dla mnie to dużo bardziej komfortowa sytuacja"- opowiada autorce artykułu.
Przypomnijmy, że tuż przed debiutem Tadli na antenie Jedynki, dziennikarka podkreślała, że to właśnie różnica w pojmowaniu współczesnego dziennikarstwa przesądziła o zmianie redakcji.
Bywało, że po dyżurze wypłakiwałam się w samochodzie "Kiedy kilka lat temu przyszłam do TVN, usłyszałam, że mam być ostra i agresywna i przegryzać aorty, bo takie jest współczesne dziennikarstwo. Powiedziałam, że to nie mój styl, jestem inna, mam łagodne usposobienie i nikogo nie będę gryźć" - mówiła w wywiadzie dla jednego z portali jesienią 2012 roku.
Ostatnia wypowiedź dla kobiecego magazynu potwierdza tamte doniesienia. Pytanie tylko, czy Beata Tadla czuła się równie komfortowo w barwach TVP, kiedy wysłano ją na Majdan. Przypomnijmy, że tuż po powrocie z niebezpiecznych ulic Kijowa dziennikarka wyznała "Super Expressowi", że jeszcze "nigdy nie była tak blisko śmierci i zagrożenia" (więcej na ten temat)
.
