"Barwy szczęścia": Trudne życie Sławomiry Łozińskiej
Tak jak w serialu, również w rzeczywistości los nie oszczędzał aktorki. Rozwód oraz niespodziewana śmierć syna sprawiły, że zniknęła z ekranów. Przez długi czas nie umiała mówić o dramatycznych wydarzeniach sprzed lat. Dopiero niedawno na nowo odnalazła w sobie siłę...
Dramat serialowej aktorki
*. Grana przez nią bohaterka jest sympatyczną kobietą w średnim wieku. Życie wiele razy wystawiało ją na próbę. Były mąż okazał się być alkoholikiem i awanturnikiem. Syn natomiast zadarł z prawem. Barbara znalazła jednak szczęście u boku obecnego małżonka - Zenona. Tak jak w serialu, również w rzeczywistości los nie oszczędzał aktorki. Rozwód oraz
niespodziewana śmierć syna sprawiły, że zniknęła z ekranów. Przez długi czas nie umiała mówić o dramatycznych wydarzeniach sprzed lat. KJ/AOS*
Dramat serialowej aktorki
Lata 90. były dla Łozińskiej pasmem sukcesów zawodowych i porażek w życiu prywatnym. Popularność, którą zyskała rolami w serialach "Daleko od szosy" oraz "W Labiryncie", wciąż pchała jej karierę do przodu. Udział w kolejnych telewizyjnych produkcjach, przedstawieniach teatralnych, zaangażowanie w działalność Związku Artystów Scen Polskich były dla niej sensem życia.
Zdecydowanie gorzej układało się w małżeństwie Łozińskiej. Okazało się, że związek ze znanym pianistą, Januszem Olejniczakiem, przeżywa poważny kryzys. Jak twierdzi aktorka, walka o spokój zupełnie ją wypaliła, nie umiała grać. Postanowiła więc ostatecznie rozstać się z mężem. Wydawało się, że na nowo odnalazła siebie.
Kilka lat później jej świat znów wywrócił się do góry nogami...
Dramat serialowej aktorki
Niespodziewana śmierć starszego syna Łozińskiej była dla wszystkich szokiem.
- Tomek miał 24 lata. Był zapalonym żeglarzem, najlepszym studentem na medycynie, miał dziewczynę. Wysiadał z autobusu i skręcił nogę. Założyli mu gips. W nocy dostał zatoru, rano już nie żył - opowiadał w miesięczniku "Pani" Tadeusz Chudecki, przyjaciel aktorki.
Dramat serialowej aktorki
Jak wspomina po latach Łozińska, śmierć syna była dla niej końcem świata. Po utracie dziecka przez długi czas nic nie było ważne. Aktorka zamknęła się w sobie, zniknęła z ekranów, nie udzielała wywiadów.
Czas spędzała przy grobie syna. Trzy razy w tygodniu chodziła na cmentarz. Znała tam każdą alejkę.
Dramat serialowej aktorki
- Dwa tygodnie po śmierci Tomka, kiedy byłam kompletnie zgłuszona potworną ilością leków, alkoholem, przekonana, że idę w stronę totalnego szaleństwa, wstałam rano i poczułam strumień takiej zwierzęcej energii. Pomyślałam, że to sygnał, że muszę z tym żyć – w pełni świadomie. Że los mnie nie popycha w stronę zapicia się, zaćpania, oddania się innym ludziom pod opiekę - zdradza w "Polityce" Łozińska.
Dramat serialowej aktorki
Rodzinna tragedia dotknęła nie tylko aktorkę, ale także jej młodszego syna.
- Wszyscy odbudowywaliśmy się na gruzach. To pozostaje straszną traumą dla mojego drugiego syna, Pawła, który stracił w życiu główny wektor. Przy ojcu z trudnym charakterem, który nigdy specjalnie nie zabiegał, żeby być autorytetem, Tomek, pięć lat starszy, był dla niego wzorem - dodaje w wywiadzie.
Dramat serialowej aktorki
Jak wspomina Łozińska, z młodszym synem przeżywali żałoby raczej osobno, równolegle. W trudnych chwilach wspierali ich znajomi i przede wszystkim rodzina.
- Niebywale dzielni byli moi rodzice, dla mnie trzymali się przy życiu. Czułam, że muszę trwać, żeby ich nie załamywać. Gdy tata, z którym byłam bardzo związana, umarł, to było takie pierwsze spocznij, myśl: po co ja mam się trzymać? Potem odeszła mama, więc to, że mam się trzymać dla rodziców, już nie istnieje.
Dramat serialowej aktorki
Godzenie się z losem było dla Łozińskiej procesem, który zachodził stopniowo. Przez kilka lat aktorka nie chciała mówić o tym, co się stało. Wolała milczeć. W 2009 roku coś w niej jednak pękło...
- Bardzo długo w ogóle o tym nie mówiłam. To nie był jakiś świadomy plan, strategia. Dopiero, gdy szykowaliśmy się do ślubu siostrzeńca, rówieśnika Tomka, siostra zwróciła mi uwagę, że po raz pierwszy wymieniłam jego imię. Wcześniej nie używałam słowa Tomek. Jeśli ktoś tak miał na imię, nie zwracałam się do niego po imieniu. Nie mówiłam też: mój syn zmarł. Mówiłam: po tym, co mnie spotkało, wtedy, kiedy się to stało. Wiedziałam też, że muszę to wszystko uporządkować sama, żeby mi nikt nie zaglądał w te moje szuflady, szare komórki, serce, nie pytał, jak sobie radzę. I jestem dumna, że tym racjonalizowaniem, ratowaniem siebie nie obciążałam innych. Że samotność nie doprowadziła mnie do rozgoryczenia, zdziwaczenia.
Dramat serialowej aktorki
Serialowa gwiazda odnalazła siłę i sens życia, których brakowało jej przez ostatnie lata. Znów rzuciła się w wir pracy.
- Najgorsze cierpienie potrafi przekuć na sukces - opowiada w "Pani" aktorka Ewa Ziętek, przyjaciółka Łozińskiej. - Gdy zmarł Tomek, pracowała w Teatrze Narodowym jako koordynator pracy artystycznej, była w radzie nadzorczej Polskiego Radia i organizowała jakiś konkurs. Niczego nie odpuściła. Po roku dostała propozycję wejścia do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Dramat serialowej aktorki
Aktorka czuje się spełniona. Dzięki występom w serialu "Barwy szczęścia" znów nabrała radości życia.
- Uwielbiam go i wcale się nie wstydzę, że występuję w operze mydlanej - zapewnia Łozińska, która po latach w końcu znów się uśmiecha.