"Barwy szczęścia": Od szarej myszki do serialowej gwiazdy

Okazuje się, że chociaż Glinka jest dziś jedną z gwiazd telewizji, jej życiowa droga mogła wyglądać zupełnie inaczej. Aktorka do szkoły filmowej w Łodzi dostała się dopiero za drugim razem.

- Powiedziałam sobie, że po prostu muszę się dostać (...) Pojechałam więc do Warszawy, żeby w studium aktorskim przygotować się do kolejnych egzaminów. To był bardzo ciężki rok, bo miałam tylko dziewiętnaście lat i byłam samotna w wielkim mieści - wspomina w wywiadzie dla dwutygodnika "Gala".

Największe marzenie szybko zmieniło się w koszmar i to wcale nie z powodu zbyt wymagających profesorów. Na miejscu spotkało ją przykre rozczarowanie, o którym do dziś opowiada z rozżaleniem.

- Szczerze mówiąc, po dwóch tygodniach chciałam zrezygnować, bo nie mogłam sobie psychicznie poradzić z tak zwaną fuksówką. Zazwyczaj jest to fajna zabawa, która bardzo ludzi integruje. U niektórych jednak poczucie władzy otwiera jakiś strumień... (...) I wtedy już nie jest ani fajnie, ani wesoło, bo fuksówka zaczyna przypominać falę w wojsku.

Ta mało przyjazna atmosfera negatywnie odbijała się na jej samopoczuciu.

- Nie mogłam zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy niczym się ode mnie nie różnią, każą mi na przykład stać na baczność całą noc i deklamować nazwiska wszystkich starszych kolegów. A przy tym ktoś wywiera na mnie presję, krzyczy, a ja żyję w permanentnym strachu - żaliła się w "Gali".

Ukończenie studiów miało rozpocząć w jej życiu nowy, ekscytujący etap. To wtedy przyszły kolejne rozczarowania.

– Kilka pierwszych lat w zawodzie przesiedziałam, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Pierwszy moment załamania przyszedł zaraz po szkole - mówiła na łamach miesięcznika "Claudia".

Swojego szczęścia postanowiła szukać za granicami Polski. Przez kilka miesięcy pracowała w Stanach Zjednoczonych jako kelnerka. Chciała nawet studiować tam aktorstwo.

Miłość okazała się jednak silniejsza od marzeń. W kraju aktorka zostawiła bowiem swojego ukochanego, a zarazem przyszłego męża, Przemka.

Kiedy wydawało się, że podjęła ostateczną decyzję, los wystawił ją na próbę.

- O ironio, gdy już miałam wykupiony bilet powrotny, do miejsca, gdzie pracowałam, przyszła łowczyni talentów z dużej agencji modelek, wręczyła mi wizytówkę i poprosiła, żebym przyszła, bo bardzo chce mi zrobić zdjęcia - zdradziła Glinka w "Gali".

Jednak nawet ta życiowa szansa nie wpłynęła na zmianę jej zdania...

- Wróciłam więc, nomen omen, 11 września 2001 roku, na kilka godzin przed tragedią World Trade Center.

Mało kto dziś pamięta, że ważnym momentem w karierze serialowej gwiazdy był udział w konkursie dla młodych aktorek "Z Cinema do Cannes". Glinka znalazła się w finałowej trójce, ostatecznie pokonując Annę Dereszowską oraz Samantę Janas, która bardziej niż ze swoich ról jest dziś znana jako żona Macieja Stuhra.

Jako laureatka Kasia miała okazję wziąć udział w 56. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym.

Aż trudno uwierzyć, że słynąca obecnie z nienagannego makijażu gwiazda kiedyś nie przywiązywała aż takiej uwagi do swojego wyglądu.

- Do dziś dyrektor Karwiński, gdy się gdzieś spotkamy, wspomina dzień, kiedy zapukałam do jego drzwi: „Wszystkie aktorki, które do mnie przychodziły, były pięknie ubrane, uczesane, umalowane. A ty przyszłaś bez makijażu, w czapce bejsbolowej, wyglądałaś jak chłopak".

Te czasy ma jednak dawno za sobą...

Wraz z pierwszymi sukcesami, pojawiły się bolesne dla aktorki plotki. Mówiło się, że gwiazda "Barw szczęścia" ma romans z kolegą z planu. Kolorowa prasa rozpisywała się na temat końca jej małżeństwa.

– Okazało się, że w Polsce nie można przyjaźnić się z facetem, jeśli ma się męża - opowiadała z ironią w "Claudii".

- Z początku przerażało nas, gdy siadaliśmy z Przemkiem przed komputerem i czytaliśmy po raz kolejny, że się rozwodzimy. Jak można ingerować w cudzą prywatność, wypisując takie kłamstwa! Dziś to nas śmieszy - dodała.

Przykład Kasi Glinki pokazuje, że ważne, by walczyć o swoje marzenia, nawet jeżeli wszystko układa się przeciwko nam.

Aktorka ma dziś wszystko, czego mogłaby chcieć - sławę, pieniądze oraz przede wszystkim szczęśliwą rodzinę. Rok temu wraz z mężem zostali szczęśliwymi rodzicami swojego pierwszego syna - Filipa.