Bartosz Żurawiecki: Bierzcie przykład z Wallandera!
Dzięki telewizji Ale kino! możemy oglądać w Polsce drugi sezon szwedzkiego serialu „Wallander”. Rzecz godna uznania, gdyż w rodzinnym kraju komisarza sezon ów zaczęto emitować w styczniu ubiegłego roku i dotąd go nie zamknięto – wciąż powstają nowe odcinki. Jesteśmy więc prawie na bieżąco, co akurat w przypadku zagranicznych seriali polskim telewizjom zdarza się rzadko.
Ciekawiło mnie, jak twórcy drugiej serii postanowili rozwiązać istotny problem obsadowy. Otóż, sezon pierwszy (dostępny u nas na DVD, kto nie widział, niech nie czyta dalej) kończył się samobójczą śmiercią jednego z głównych bohaterów, młodego policjanta, Stefana Lindmana. Jego zwłoki odkrywa córka Wallandera, a zarazem przyjaciółka i przez pewien czas również kochanka Stefana, Linda, także pracująca w policji u boku swojego ojca. Jest to scena przejmująca, zważywszy na fakt, że w rzeczywistości to aktorka grająca Lindę, Johanna Sällström odebrała sobie życie w lutym 2007 roku. Zastanawiałem się, czy twórcy zastąpią ją inną aktorką, czy też jakoś wytłumaczą nieobecność Lindy.
Tymczasem wybrnęli z tego tak, że postanowili niczego nie tłumaczyć, licząc na amnezję lub wyrozumiałość widzów. Owszem, raz czy drugi Wallander wspomina, że ma córkę, ale nie wyjaśnia, co się z nią dzieje. Zmienił się także posterunek, w którym urzędują policjanci - a przecież pierwszy sezon zaczął się od przenosin do nowej siedziby! Można więc domniemywać, że sezon drugi jest „prequelem” i pokazane w nim zdarzenia miały miejsce przed odcinkami serii pierwszej.
To jednak nie ma większego znaczenia. W szwedzkim „Wallanderze” występuje co prawda jakiś niemrawy wątek osobisty ciągnący się przez wszystkie epizody – tym razem komisarz nieśmiało uderza w konkury do rozwiedzionej pani prokurator (ciekawostka – grający tę parę, Krister Henriksson i Lena Endre, byli wcześniej kochankami w pamiętnych „Wiarołomnych” Liv Ullmann według scenariusza Ingmara Bergmana)
– lecz najważniejsze pozostają, zamknięte w ramach kolejnych odcinków, historie kryminalne, z którymi boryka się tytułowy bohater i grono jego współpracowników.
Zobacz także:
[
ANIA MUCHA: OD LOLITKI DO SEKSBOMBY! ]( /gid,5832,img,218340,fototemat.html )
[
BRZYDULA SIĘ ROZEBRAŁA! ZOBACZCIE ZDJĘCIA! ]( /gid,5874,img,219095,fototemat.html )
[
NAJWIĘKSZE SERIALOWE OBCIACHY ROKU ]( /gid,5880,img,212495,fototemat.html )
[
SZOKUJĄCE ZAROBKI GWIAZD TVP ]( http://film.wp.pl/tyle-zarabiaja-w-tvp-6025284410012289g )
Postać Wallandera – policyjnego detektywa z prowincjonalnego, portowego Ystad – wzięta została, jak wiadomo, z popularnych książek Henninga Mankella. Scenariusze szwedzkiego serialu opierają się jednak na oryginalnych pomysłach, zaś adaptacjami powieści Mankella zajęli się Brytyjczycy z BBC. Właśnie powstały kolejne trzy odcinki mini-serii z Kennethem Branaghiem w roli głównej. Ja tam zdecydowanie wolę Henrikssona, który – w przeciwieństwie do Branagha – nie gra Wallandera w manierze heroicznej.
Jego komisarz jest zwykłym facetem po sześćdziesiątce, rozwodnikiem trochę niezdarnym w sprawach osobistych, a zarazem sprawnym, dobrze zorganizowanym policjantem obdarzonym genialną intuicją śledczą. Nie marnuje czasu na rozmyślania o kondycji planety jak Wallander Branagha, tylko wykonuje swoje obowiązki. Bardziej od światowych problemów martwi go fakt, że nie ma czasu ani środków, by wyjechać wreszcie na porządne wakacje albo zgoła osiedlić się na południu Francji.
Podstawowa jednak zasada, która zdecydowała w dużym stopniu o ogromnym powodzeniu książek Mankella, została w serialu zachowana. Chodzi o zderzenie lokalnego z globalnym. Życiem spokojnego, znajdującego się na uboczu świata miasteczka wstrząsają nagle wydarzenia powiązane z terroryzmem, fundamentalizmem islamskim, działalnością międzynarodowych mafii etc. Często zresztą te globalne tropy prowadzą donikąd. Tak jest w odcinku, w którym wystawie oprotestowanej przez muzułmanów towarzyszy seria wybuchów i morderstw. Albo w kolejnym, gdy podejrzenie pada na pedofila wypuszczonego z więzienia.
Swoją drogę - jeśli się sugerować serialem, to można dojść do wniosku, że niewielkie Ystad jest bardzo niebezpiecznym miejscem na Ziemi, w którym krzyżują się przestępcze szlaki. W Polsce, podobnie jak w Szwecji, mamy obecnie wysyp powieści i seriali kryminalnych. A jednak żaden z nich nie zainteresował świata, nie osiągnął choćby cząstki tej popularności, jaką cieszy się Wallander. Z czego to wynika?
Pomijając kwestie warsztatowe, zapewne z tego, że wciąż jesteśmy grajdołem – także w sensie mentalnym. Skupieni na narodowych awanturkach i skandalikach, nie chcemy dostrzec wpływu, jaki i na nasze życie wywierają zmiany kulturowe i technologiczne, otwarte granice czy globalizacja. Wydaje nam się, że nawet zbrodnia może być tutaj wyłącznie swojska i podwórkowa – no, ewentualnie dopuszczamy do zabawy w piaskownicy „ruskich” mafiozów (inna sprawa, że np. terroryści omijają nasz kraj jako mało ważny ze strategicznego punktu widzenia.) Taka postawa jest jednak krótkowzroczna i szkodliwa. Przynajmniej w przypadku twórców kryminałów. Trzeba ich wysłać na przeszkolenie do pobliskiego Ystad.
Zobacz także:
[
ANIA MUCHA: OD LOLITKI DO SEKSBOMBY! ]( /gid,5832,img,218340,fototemat.html )
[
BRZYDULA SIĘ ROZEBRAŁA! ZOBACZCIE ZDJĘCIA! ]( /gid,5874,img,219095,fototemat.html )
[
NAJWIĘKSZE SERIALOWE OBCIACHY ROKU ]( /gid,5880,img,212495,fototemat.html )
[
SZOKUJĄCE ZAROBKI GWIAZD TVP ]( http://film.wp.pl/tyle-zarabiaja-w-tvp-6025284410012289g )