WAŻNE
TERAZ

Były ambasador USA w Ukrainie: Teraz to już wojna Donalda Trumpa

Bartosz Żurawiecki: Amerykanie mają misję

Kadr z filmu

Przepraszam, czy już można? Czy już można nie pisać o Oscarach? Nie, jeszcze nie można? No dobrze, to dzisiaj będzie o dokumencie, który również dostał nominację do statuetki Akademii (a wcześniej główną nagrodę na festiwalu w Sundance) i od kilku tygodni krąży po ekranach polskich kin.

Wojna Restrepo” jest kroniką 15 miesięcy, jakie autorzy - Tim Hetherington i Sebastian Junger – spędzili z amerykańskim plutonem wysłanym do afgańskiej doliny Korangal. Miejsce to odcięte od świata, nieustannie atakowane przez ukrywających się w górach Talibów.

Podziwiać można odwagę i zaangażowanie twórców, którzy towarzyszyli swoim bohaterom nie tylko podczas ich codziennych zajęć, ale także dzielnie ruszali z nimi do boju i nie wypuszczali kamery z ręki w czasie ostrzału wroga. Narażali tym samym własne życie. Na przykład, jedna z pierwszych sekwencji zarejestrowana została w samochodzie, który trafiły pociski. A jednak, sam film jest rozczarowaniem, bowiem to w gruncie rzeczy kolejny (po chociażby „The Hurt Locker”) hołd złożony odważnym i sympatycznym amerykańskim misjonarzom, zaprowadzającym – z bronią w ręku – jedynie słuszną demokrację w dzikim kraju.

Na wszelki wypadek wyjaśniam, że nie ma we mnie ani krzty sympatii dla Talibów i islamskiego fundamentalizmu. Jednak uważam, że obowiązkiem artystów (dokumentalistów zwłaszcza) jest występowanie w roli „adwokatów diabła” i zadawanie trudnych, niewygodnych pytań. Tych w „Wojnie Restrepo” brakuje, choć była okazja je postawić, bowiem twórcy wzbogacili materiał nakręcony w Afganistanie o późniejsze rozmowy z żołnierzami. Prawie wszystkie wypowiedzi dotyczą jednak uczuć i emocji, jakich doznawali bohaterowie w Korangal. Strachu, który wywołała w nich przede wszystkim operacja „Kamienna lawina”, gdy zewsząd nadlatywały kule. Żalu i rozpaczy po śmierci kolegów (nazwiskiem jednego z nich, tytułowego Juana Restrepo, pluton nazwał obóz założony na odbitym przeciwnikowi terytorium). Koszmarów sennych wciąż prześladujących uczestników zdarzeń. Tęsknoty za najbliższymi i braterstwa broni (nie pozbawionego pewnego seksualnego napięcia, bo cóż robić w tym świecie bez kobiet?).

Najciekawsze rzeczy wynikają z filmu mimochodem, jakby Junger z Hetheringtonem bali się je uwypuklić, gdyż mogłyby się okazać „niepatriotyczne”. Uświadamiają nam one, że Ameryka ponosi w Afganistanie klęskę – jeśli nie militarną, to na pewno kulturową. Ale jest to klęska poniekąd na własne życzenia, u jej podstaw leży bowiem ignorancja zdobywców. Jankescy żołnierze jadą na podbój, z zadaniem wybicia wrogów i okiełznania tubylców. Najlepiej tę postawę podsumowuje rozmowa telefoniczną jednego z bohaterów, w której padają słowa: „Wyrwiemy im serca, zawładniemy umysłami”.

Amerykanie nie próbują ani przez chwilę poznać i zrozumieć świata, w którym się znaleźli. Odgradzają ich od niego druty kolczaste i ciasne horyzonty myślowe. Owszem, kierownictwo plutonu spotyka się ze starszyzną wioski, by podyskutować o budowie drogi, ale rozmowy te (odbywające się poprzez tłumacza) nic nie dają. Miejscowi chcą odszkodowania za krowę, która zaplątała się w zasieki obozu, dopytują się o uwięzionych przez okupantów mieszkańców wioski. Przy okazji dowiadujemy się, że obecny dowódca jest wyjątkowo łagodny w porównaniu z wcześniejszym komendantem - ten podejrzanych po prostu „wrzucał do dołu, z którego już nie wychodzili”. Nikt nie wątpi, że tubylcy sprzyjają raczej Talibom niż „wyzwolicielom”, ale nikogo też nie interesują przyczyny tego stanu rzeczy. Lęk Amerykanów przez innością – niebezpieczną, zdradliwą, śmiercionośną – widać chociażby w sekwencji przeszukiwania wioski.

Podczas akcji wojskowych giną także niewinni cywile. Owszem, agresorzy mają z tego powodu przelotne wyrzuty sumienia, ale cóż – służba to służba! De facto, ważne są dla nich tylko własne straty w ludziach. Film poświęca zabitym żołnierzom całe „akapity”. Nie staje mu natomiast inwencji, by odpowiednio pokazać dramat afgańskich ofiar, którym nikt żołdu nie płaci. I by oddać im głos.

Aż się również prosi, by zapytać żołnierzy po przejściach w Afganistanie o cel, sens i metody amerykańskiej „misji”. Nie wiem, co by odpowiedzieli – może rzuciliby kilka sloganów, może nie mają na ten temat żadnych przemyśleń. Ale już sam brak odpowiedzi byłby odpowiedzią. Junger i Hetherington są jak bohaterowie ich filmu. Nie potrafią wyjść poza „amerykanocentryczny” punkt widzenia i boją się szerszego kontekstu. Opuszczamy więc dolinę Korangal, nie pogłębiwszy za bardzo swojej wiedzy o powodach i skutkach wojny w Afganistanie. Dowiedzieliśmy się tylko, że niesie ona ze sobą śmierć, zniszczenie, rany i traumy. Ale to już chyba wiedzieliśmy wcześniej, nieprawdaż?

Wybrane dla Ciebie

Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta