Bartosz Turzyński: porażony prądem tancerz wraca do zdrowia
None
Jedna chwila zmieniła całe jego życie
Na początku lutego minął rok od tragicznego wypadku Bartosza Turzyńskiego, znanego w środowisku tancerzy hip hopu jako "Cetowy".
B-boy, którego umiejętności mogliśmy podziwiać w pierwszej edycji programu "Tylko taniec. Got to dance", zimą 2013 roku został został porażony prądem pod jednym z wiaduktów w Gdańsku. Lekarzom cudem udało się utrzymać go przy życiu, jednak jego stan określali jako beznadziejny. Rodzina i przyjaciela chłopaka na szczęście nie stracili wiary w to, że "Cetowy" może wrócić do zdrowia. Ponieważ państwo nie zapewniło chłopakowi odpowiedniej opieki, sami zebrali pieniądze na kosztowną rehabilitację.
Dziś widać jej pierwsze efekty. To jednak nie koniec zmagań ze skutkami dramatycznego zdarzenia sprzed kilkunastu miesięcy. Jak mówi siostra Bartka, chłopak jest dopiero w połowie drogi i wciąż potrzebuje pomocy.
KŻ/AOS
Cudem ocalony
Wiosną 2012 roku widzowie Polsatu mogli oglądać Bartka w pełni sił i sprawności, gdy wraz z kolegami z formacji Catch The Flava wystąpił w pierwszej edycji tanecznego talent show. Grupa doszła do finału, występ w programie okazał się sukcesem, a zimą następnego roku kręcili teledysk. To właśnie podczas nagrania doszło do feralnego wypadku. "Cetowy" wszedł na dach pociągu, pośliznął się i nieopatrznie oparł się o sieć trakcyjną o stałym napięciu 3 kV.
Przeżył, ale przez długie miesiące przybywał w stanie śpiączki. Do domu trafił w stanie wegetatywnym, gdzie wymagał całodobowej opieki. Jak wspomina jego siostra, jedyne, co był w stanie robić, to mrugać oczami. Choć w jego przypadku natychmiastowa i codzienna rehabilitacja była warunkiem powrotu do sprawności, rodzina Bartosza nie mogła liczyć na publiczną służbę zdrowia. Ta zaoferowała chłopakowi zaledwie 10 dni rehabilitacji, na które trzeba było czekać kilka miesięcy.
Państwo zawiodło, przyjaciele nie
- Dla nas czekanie było jak wyrok - przyznała w rozmowie z dziennikarzem "Faktów" matka tancerza. - W grudniu dostałam informację, że zapisy na rehabilitacje są na czerwiec.
Bliscy potrzebującego tancerza wzięli więc sprawy w swoje ręce. Dzięki ich determinacji znalazły się pieniądze na terapię dla b-boya z Gdańska. Od czasu wypadku organizowane są najróżniejsze akcje, imprezy i eventy, podczas których zbierane są fundusze na leczenie Bartka. A to kosztuje naprawdę wiele.
Roczny koszt rehabilitacji chłopaka to aż 120 tys. zł. "Cetowy" ćwiczy z fizjoterapeutami codziennie minimum sześć godzin. Ale efekty są imponujace.
Rehabilitacja przynosi efekty
Choć Bartek nie odzyskał świadomości, wstał z łóżka. Z pomocą opiekunów stawia pierwsze kroki, próbuje się też komunikować. Wszystkiego, nawet najprostszych czynności musi nauczyć się od nowa. Jednak ani rodzina, ani jego przyjaciele nie zamierzają się poddać.
Jak stwierdziła jego siostra, Bartek jest w połowie drogi do zdrowia. Pani Małgorzata Turzyńska przyznała zaś, że jest pod wrażeniem pomocy, która płynie ze strony przyjaciół i znajomych jej syna. Wypadek "Cetowego" postawił na nogi całe taneczne środowisko związane z hip hopem. Znajomi tancerza ruszyli z akcją "Pomoc dla Cetowego". Na konto fundacji "Twoja Pasja" można wpłacać pieniądze na jego leczenie, jednak wsparcia można udzielić także inaczej.
Zmasowana pomoc dla b-boya
"Odwiedzając go możecie bardzo pomóc w rehabilitacji i wybudzeniu. Jest wiele ćwiczeń zaleconych przez lekarza, które może wykonywać każdy, jednak muszą być one robione praktycznie przez cały dzień" - piszą koledzy tancerza na facebookowym profilu.
Poza tym nie kończą się imprezy, podczas których zbierane są datki na rehabilitację byłej gwiazdy breakdance. Trójmiejskie kluby chętnie wpisują się w akcje zainicjowane przez przyjaciół "Cetowego". Ci, jak twierdzą, nie robią nic nadzwyczajnego i tylko zwracają chłopakowi zaangażowanie i pomoc, z której słynął w czasie swojej działalności. Turzyński był nie tylko artystą, ale też społecznikiem. Sam chętnie pomagał innym, organizował warsztaty, a z racji doświadczenia i talentu również sędzią na tanecznych zawodach.
Teraz wszyscy czekają, by wrócił do zdrowia i pasji, która była sensem jego życia.
KŻ/AOS