Bartek Królik z żoną wzruszająco o córce z zespołem Downa: "wiedza i miłość zabijają lęk"
GALERIA
Bartek Królik, jeden z najbardziej uznanych młodych muzyków i producentów ma teraz trudny czas. Artysta wyjawił niedawno, że przeszedł udar. Powrót do zdrowia jest o tyle ważny, że musi się opiekować rodziną, a przede wszystkim nowo narodzoną córeczką, u której stwierdzono zespół Downa.
- Jej wada nie jest darem. Czy jesteśmy bohaterami? Raczej nie, po prostu kochamy nasze dzieci – pisała niedawno na Facebooku Karolina Królik, żona muzyka. Ich córeczka ma już trzy miesiące, a para postanowiła opowiedzieć w "Dzień Dobry TVN" o ich codziennym życiu i o tym, jak trudno było im zaakceptować odmienność dziecka. Dlaczego? Wierzą, że takie wyznanie jest potrzebne rodzicom dzieci z zespołem Downa. Sami przyznali szczerze, że mieli chwile poważnego zwątpienia. Co im pomogło?
Pierwszy szok
Początkowo nic nie zdradzało, że ich córka będzie chora. Drugie USG rzuciło tylko podejrzenie wady genetycznej, więc nie traktowali tego jak ostatecznej diagnozy. Niestety, podejrzenia lekarzy okazały się prawdziwe, a informacja o przypadłości córki druzgocąca.
- Emocje były skrajne. To była chaotyczna bitwa myśli od pogodzenia się i poddania się losowi do strachu i myśli o aborcji. Za każdym razem, gdy strach brał górę, przeżywałem kryzys człowieczeństwa – mówił w materiale dla "DDTVN".
Walczyli o córkę
- Moja reakcja była gwałtowna. Zaczęłam głośno płakać – opowiadała jego żona. – Bo to było jak wiadomość o śmierci – dodał muzyk. – Jak się później dowiedzieliśmy, to był początek żałoby po stracie zdrowego dziecka - mówił.
Gdy opadły pierwsze emocje i strach, oboje wiedzieli już tylko jedno, że chcą powitać na świecie drugą córkę. - Widzieliśmy w środku po prostu dzidziusia, istotę która ma serce, a nie jakąś zygotę - stwierdził stanowczo Królik. - Dla mnie życie ma wartość. I to mnie trzymało w przekonaniu, żeby spojrzeć na to nie jak na problem do usunięcia, ale osobę z problemem. To nas pociągnęło do tego, żeby zawalczyć o tę istotę – dodała jego żona.
Trudny moment
Narodziny Jagody były jednak trudniejsze, niż się spodziewał muzyk. To wtedy definitywnie musiał się pogodzić z przyszłością dziecka. - To był dla mnie traumatyczny moment. To było zupełnie inne doświadczenie niż przy Kalince. Wypierałem to, co widzę. Doświadczyłem takiego wyparcia, jak zwierzę, które nie akceptuje swojego chorego kociątka. Nie miałem jednak wątpliwości, że mam w sobie miłość do mojego dziecka. Tylko na tym polega paradoks, że z jednej strony czujesz miłość, z drugiej fizycznie odrzucasz, nie chcesz się zgodzić z tym losem. To nie jest tak, że nie chcę się zgodzić na to dziecko. Nie chcę się zgodzić na konsekwencje, jakie mam w głowie, na to, co się może stać – wytłumaczył w rozmowie z Katarzyną Olubińską.
Szczęśliwa rodzina
Dziś, jak mogli zobaczyć widzowie programu, tworzą szczęśliwą, czteroosobową rodzinę. Mają podobne problemy i radości jak inni. Muszą tylko poświęcić więcej troski i uwagi Jagódce i jeszcze bardziej próbować ją zrozumieć.
- Jeszcze w szpitalu, kiedy ją karmiłam czy przewijałam, czułam, że jest zdecydowanie lepiej, niż się spodziewałam. Jagódka każdego dnia się zmienia, nawiązuje z nami kontakt, jest dobrze – mówiła Karolina Królik. - To co nas uratowało, to wiedza. Bo wiedza i miłość zabijają lęk – podsumowała