Kurdej-Szatan poirytowana. Nie tak to miało wyglądać
Barbara Kurdej-Szatan powoli traci cierpliwość. Remont jej nowego apartamentu nieustannie się przedłuża i nie ma szans, by cokolwiek przyspieszyć. Data przeprowadzki wciąż jest wielką niewiadomą, a to, jak nic innego, wyprowadza aktorkę z równowagi.
Barbara Kurdej-Szatan w zeszłym roku podjęła bardzo ważną decyzję. Wraz z rodziną zamieniła dom jednorodzinny na strzeżonym osiedlu za Warszawą na luksusowy apartament w centrum stolicy. Mieszkanie ulokowane jest na warszawskiej Woli. Ma 170 m2, jest dwupoziomowe i znajduje się na samej górze 7-piętrowego budynku. Tym, co robi największe wrażenie, jest 200-metrowy taras, z którego rozpościera się widok na tzw. "Manhattan Warszawy". Koszt inwestycji? Bagatela 2,5 mln złotych.
Gdy małżeństwo Szatanów otrzymało klucze, do nowego mieszkania wkroczyła ekipa remontowa. Widząc zapał pracowników i postęp prac, aktorka była pewna, że we wrześniu 2020 r. będzie pić kawę na balkonie z widokiem na Pałac Kultury i Nauki.
Nic z tego. Drugim terminem były święta Bożego Narodzenia. I znów rozczarowanie. - Przez koronawirusa wszystko się poprzesuwało, bo strasznie długo czeka się teraz na materiały. Mieliśmy się wprowadzić na święta, ale się nie uda - tłumaczyła Kurdej-Szatan na łamach "Faktu".
Jak podaje pomponik.pl, końca remontu wciąż nie widać, a to, jak nic innego, wyprowadza aktorkę z równowagi. Narastająca irytacja sprawia, że między aktorką a jej mężem coraz częściej dochodzi do kłótni i sprzeczek. Mało tego, Rafał rozpoczął próby do musicalu "Pretty Woman" w Teatrze Muzycznym w Łodzi, co z kolei oznacza, że w domu bywa głównie w weekendy.
Kurdej-Szatan musi zatem sama nadzorować prace remontowe, a nie jest to takie proste, bowiem wszystkie obowiązki domowe i rodzicielskie spadły na jej barki. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak życzyć aktorce dużo spokoju i cierpliwości.