"Azja Express": Hanna Lis o programie i zmianach w życiu
None
Hanna Lis
W życiu Hanny Lis zaszły w ostatnim czasie spore zmiany. Po zwolnieniu z TVP dziennikarka otrzymała propozycję prowadzenia podróżniczo-kulinarnego show. Tym samym postanowiła ostatecznie zerwać ze światem polityki, w którym funkcjonowała od 24 lat.
Lis zrobiła również coś, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się dla niej niemożliwe. Przyjęła propozycję występu w "Azja Express", kontrowersyjnym programie, którego uczestnicy muszą przeżyć podróż po Azji za zaledwie dolara dziennie. Po zakończeniu zdjęć i powrocie do Polski Hanna przyznała, że wyjazd bardzo ją zmienił i na wiele spraw patrzy teraz inaczej.
Co zdradziła?
Na dobre skończyła z polityką
Okazuje się, że Lis nie miała wątpliwości, by wziąć udział w nowym show TVN-u. Nie bała się, że udział w rozrywkowym formacie wraz z innymi celebrytami wpłynie na jej wizerunek.
Zawodowo odkrywam siebie na nowo i mam z tego gigantyczną frajdę. Ktoś powiedział, że popełniam straszny błąd, biorąc udział w programie "Azja Express", bo z niego nie będzie już powrotu do świata newsów. Świetnie, bo o to właśnie chodziło - o ostateczne cięcie, pożegnanie z pewnym etapem zawodowego życia. A teraz zaczynam nowy - powiedziała.
Trudny powrót do kraju
Hanna w programie tworzyła parę z Łukaszem Jemiołem, projektantem, a prywatnie jej serdecznym kolegą. Po powrocie z Azji oboje mieli problem z odnalezieniem się z powrotem w kraju.
Pierwsze tygodnie po powrocie mogliśmy z Łukaszem rozmawiać niemal wyłącznie ze sobą, ponieważ nikt nie był w stanie zrozumieć naszej tęsknoty. Brakowało mi mojej karimaty, plecaka i wytyczonego celu. W domu poczułam, że mam za dużo przedmiotów. Mebli, urządzeń kuchennych. Spojrzałam na wannę, której nie widziałam od miesiąca i mówię sobie: "Ale właściwie po co mi ona?". Nie chciałam chodzić do restauracji, nie chciałam spotykać się z przyjaciółmi, bo czułam, że jestem z innego świata. Zrozumiałam, że my w naszym świecie mamy stanowczo za dużo, a oni w Laosie mają stanowczo za mało. Wydaje mi się, że ten wyjazd mnie zmienił - wyznała.
"Muszę zapewnić byt mamie i dzieciom"
Dziennikarka dodała jednak, że nigdy nie była specjalnie rozrzutna.
To chyba dobrodziejstwo inwentarza pod tytułem "pani od newsów". Poważna i sztywna. Aha, no i jeszcze obrzydliwie bogata, pławiąca się w Bóg wie jakich luksusach. Bzdura. Wczoraj kupiłam te espadryle z koralikami za 60 złotych. Boskie, co? Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt mamie i dzieciom - wyjaśniła.
Nie mogła zrezygnować z pracy
Na szczęście mama Hani, która jeszcze parę miesięcy temu leżała w ciężkim stanie w szpitalu, czuje się lepiej.
Dzięki cudownym lekarzom ze szpitala MSWiA i boskiej pomocy mama przeżyła, ale jej stan jeszcze długo był bardzo ciężki. To była dla nas obu emocjonalna i fizyczna katorga. Rano szpital, potem praca, zaraz po pracy znów szpital i tak od rana do nocy. Zaliczyłam wtedy w pracy kilka spektakularnych wpadek, udało mi się nawet zapomnieć, jak nazywa się program, który prowadziłam. Byłam jednak tak wycieńczona, że spokojnie mogłabym zapomnieć, jak sama się nazywam. Być może powinnam wtedy zrezygnować z pracy na jakiś czas, ale po prostu nie stać mnie było na to, żeby nie pracować - powiedziała dziennikarka.
Nie boi się sięgać po marzenia
Lis przyznaje, że przeżywa obecnie doskonały okres w swoim życiu. Niedawno wróciła z wakacji w Portugalii, a obecnie przebywa na greckiej wyspie Mykonos, gdzie szykuje się do nowego zawodowego wyzwania.
Szczęście to zdrowie moich najbliższych i możliwość realizowania się w pracy, którą kocham i która pozwala mi zadbać o rodzinę. Projekt w TVN Style jest więc spełnieniem moich marzeń, a jedyne, czego mogę żałować, to że tak długo zwlekałam z tym, żeby odważyć się po nie sięgnąć - zakończyła.