Aż dwie pary odpadły z "Tańca z gwiazdami"! Czegoś takiego jeszcze nie było
Trudno się żeganć z programem
None
Można śmiało stwierdzić, że 7. odcinek "Dancing wiht the Stars. Taniec z gwiazdami" przejdzie do historii show. Po pierwsze: pary zaprezentowały się nie tylko w tańcach indywidualnych, ale także w maratonie rock and rolla. Po drugie: z programem wyjątkowo pożegnały się aż dwie pary. A po trzecie: z odpadnięciem jednego duetu fani do tej pory nie mogą się pogodzić. Co takiego wydarzyło się podczas ostatniego odcinka?
Jako pierwsi na parkiecie pojawili się Jasiek Mela i Magda Soszyńska-Michno. Niestety, tango argentyńskie w ich wykonaniu zostało ocenione na zaledwie 24 punkty. Jurorzy byli bezlitośni. Nawet Andrzej Grabowski, który jak sam wielokrotnie powtarzał, nie zna się na tańcu, skrytykował tango Meli.
- Dla mnie to były wprawki do tanga, a nie tango. Nie było emocji, tylko prezentacja figur - stwierdził zawiedziony aktor.
- Zabrakło napięcia w twoim ciele, nie było kompletnie staccato, a ono powinno być najważniejsze - wtórowała Iwona Pavlović.
Kolejna para również nie pokazała całego spektrum swoich możliwości, ponieważ uzyskała jedynie 31 punktów, a do tej pory uważana była za silną konkurencję. O kim mowa? Oczywiście o Agnieszce Sienkiewicz i Stefano Terrazzino.
- Absolutnie cudowny, fantastyczny pomysł. Wesoły, zabawny, lekki quickstep. Duże zgrzyty, kiedy byliście w tej nieszczęsnej ramie, trochę utrata kontaktu. Ale kilka razy Agnieszka tańczyła kroki męskie, więc proszę to docenić brawami - stwierdziła Pavlović.
Później w studiu pojawili się ulubieńcy publiczności, czyli Agnieszka Kaczorowska i Rafał Maślak. Para zatańczyła cha-chę, która na tym etapie programu powinna już zostać zatańczona z zamkniętymi oczami. Niestety, nawet przebranie się za cukierkową Barbie i przystojnego Kena, nie zdołało zatuszować popełnianych błędów.
- Gubiłeś rytm! A powinieneś tak do Agnieszki: jak cię Barbie zaraz złapię, to skończymy na kanapie! - rymował Malitowski i zaprezentował, w jaki sposób Maślak powinien stawiać kroki.
Nieoczekiwanie na prowadzenie wysunęła się Marcelina Zawadzka. Jej skoczny i pełen energii jive oczarował jurorów. Aż trudno było nadążyć za tym, co działo się na parkiecie. O tym, że był to bardzo wymagający taniec, świadczył choćby fakt, że wysportowany Rafał Maserak z trudem łapał powietrze, wysłuchując ocen jury.
- Rozkwitasz! Z pączuszka przerodziłaś się w piękną, białą, mięsistą frezję - powiedziała enigmatycznie zachwycona Pavlović.
Z kolei Mateusz Banasiuk po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na miano najlepszego gwiazdora w tej edycji show. Natomiast Marcin Miller musiał wysłuchać, że jego pośladki nie pracują tak, jak powinny to robić podczas pasodoble. Jak łatwo się domyślić, ta sugestia padła z ust Iwony Pavlović.
Co ciekawe, największa faworytka 2. sezonu, czyli Ania Wyszkoni tym razem zdobyła "jedynie" 37 punktów za taniec współczesny i usłyszała pierwsze krytyczne uwagi na swój temat.
- To trochę przypominało figury gimnastyczne. Wolę panią w tańcach klasycznych - dodał Grabowski.
W końcu przyszedł czas na największą niespodziankę odcinka, czyli maraton rock and rolla. Wszystkie pary wyszły na parkiet i zatańczyły jednocześnie. Jurorzy stopniowo eliminowali najsłabsze duety. Jako pierwsi z zabawy odpadli Kaczorowska i Maślak (zdobywając 1 punkt), a najdłużej i najlepiej poradzili sobie Banasiuk i Żudziewicz (otrzymali dodatkowe 7 punktów).
Po zsumowaniu wszystkich not jurorów z tego i poprzedniego odcinka oraz dodaniu głosów widzów z obu odcinków, okazało się, że z programem na dobre muszą pożegnać się: Marcin Miller i Nina Tyrka oraz Agnieszka Kaczorowska i Rafał Maślak.
Z odejściem tej drugiej pary fani do tej pory nie mogą się pogodzić. Na oficjalnym profilu show na Facebooku zarzucają stacji, że ta faworyzuje Jaśka Melę, który według nich, już dawno powinien trafić na ławkę rezerwowych. Zgadzacie się?