Autorefleksyjność zabójcy

Zabójcę poznajemy w czasie najtrudniejszego z jego dotychczasowych zleceń, gdy od ponad tygodnia obserwuje mieszkanie kolejnej ofiary. Cel się nie pojawia, więc zabójca zabija czas myśleniem. Godziny, dnie spędzone w hotelowym pokoju mijają na wspominaniu poprzednich zleceń, rozmyślaniu o ludzkości i jej okrutnej historii. Kolejne fakty i anegdoty przeplatane wciąż niezmiennym widokiem na pusty pokój niedoszłej ofiary nadają komiksowi budującego napięcie rytmu, a wyznaniom zabójcy formy spowiedzi.

Autorefleksyjność zabójcy
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

29.02.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:08

W powierzchownej filozofii głównego bohatera czy jego wiedzy na temat historii nie ma żadnych luk. Wszystko zdaje się być wyrachowaną kalkulacją i logicznym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Zlecenie - zabójstwo - zapłata. Żadnych pytań, angażowania w politykę czy wyrzutów sumienia. Nie ma też jednak miejsca na dialog czy starcie argumentów. Dla niego ludzkość od wieków zajmowała się zabijaniem co nie czyni z niej w żadnym stopniu lepszą od niego. Co więcej, podczas gdy innych ludzi do morderstwa miało kierować szaleństwo (konkwistador Lope de Aguirre) lub rozkazy (101 batalion rezerwistów niemieckiej policji) on robi to dla czystego zysku. Zarobione pieniądze (z których większość odkłada na "emeryturę") inwestuje w "cichy zakątek", dom na rajskich plażach Wenezueli. Zamiast interesować się losami ludzkości woli odizolować się od jej hipokryzji i szukać świętego spokoju w kraju, gdzie nikt o nic nie pyta.

Autorzy "Zabójcy" zadbali o ciągłą dawkę silnych wrażeń. Kolejne retrospekcje dawnych zleceń nadają monotonnej obserwacji mieszkania ofiary krwawego rytmu wybijanego pistoletem, nożem i kijem baseballowym. Jeszcze szybszą akcję serwują nam w tomie drugim, gdzie zza poukładanego świata bohatera wyłania się cena jaką zań płaci. Samotność, brak przyjaciół i krewnych, obsesja, paranoja i tendencje samobójcze. Porównując się do Simona Bolivara i wspomnianego Aguirre główny bohater dochodzi w końcu do bolesnych wniosków, że podobnie jak oni nie może liczyć na swoich współtowarzyszy (nauczyciel i organizator kolejnych zleceń).

To co jednak naprawdę fascynuje w fabule komiksu to moment, gdy świat mordercy ulega dekonstrukcji. Trefne zlecenie z tomu pierwszego skutkuje tragicznymi wydarzeniami w tomie następnym. Balansując na granicy paranoi bohater powoli traci kontrolę nad swymi instynktami. Właśnie wtedy uzmysławiamy sobie jak niebezpieczne jest życie drapieżnika. Co ciekawe, czytelnik wcale nie kibicuje bohaterowi. Jego dehumanizacja jest tak daleko posunięta, że niezwykle trudno jest się z nim identyfikować.Całości obrazu dopełnia udana metafora z majestatycznym aligatorem, sugestywnym motywem przewijającym się przez całą "Machinę śmierci".

"Zabójca" nie jest kolejną wariacją na temat morderców powstałą na fali popularności serialowego "Dextera". Brak mu bowiem hollywoodzkiego glamouru towarzyszącego wspomnianej produkcji Showtime. Jest za to gorzki, surowy i brutalny - co tym bardziej odróżnia go od skądinąd podobnego wizualnie Leona, mordercy o wielkim sercu. Trzeba przyznać, że opowieść zmierza w interesującym kierunku i wzbudza ciekawość czytelnika.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)