"Ashley Madison". Afera, która złamała życia. Portal randkowy oszukiwał użytkowników

W 2015 r. wybuchła głośna afera z ujawnieniem danych z portalu Ashley Madison. Zhakowanie tego serwisu miało wyjątkowo bolesne konsekwencje dla jego użytkowników. A to dlatego, że jest to portal dla osób w związkach małżeńskich, które szukają dyskretnego romansu. Teraz Netflix wypuścił trzyodcinkowy serial dokumentalny, który przypomina tę aferę.

Kadr z serialu "Ashley Madison. Seks, kłamstwa i skandal"
Kadr z serialu "Ashley Madison. Seks, kłamstwa i skandal"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Stankiewicz

W serialu "Ashley Madison. Seks, kłamstwa i skandal" znajdziemy wypowiedzi byłych pracowników portalu a także jego użytkowników. Jest tu para, która używała strony, by eksplorować swoją seksualność, ale robiła to otwarcie, więc wyciek danych jej nie zaszkodził. Ale jest też małżeństwo, które w teorii miało być monogamiczne.

Sam i Nia pobrali się, gdy byli bardzo młodzi. Ona miała 20 lat, on 24. Oboje są praktykującymi chrześcijanami, co chętnie podkreślają, i doczekali się dzieci. Z serialu Netfliksa dowiadujemy się, że Sam założył konto na Ashley Madison z ciekawości. Ukrywał przed żoną, że interesuje go pozamałżeński seks. Dowiadujemy się też, że dawało mu to emocje, których brakowało mu w codziennym poukładanym życiu rodzinnym.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Małżeństwo perfekcyjne

Sytuacja zmieniła się, gdy nagrali lip-sync piosenki "Love Is an Open Door" z filmu "Kraina lodu". Wideo stało się viralem, a małżeństwem zainteresowały się media. Sam przyznał przed kamerą Netfliksa, że był to moment, w którym otrzymał atencję, jakiej potrzebował i momentalnie stracił zainteresowanie romansami. Zamiast tego wraz z żoną założył kanał na YouTube i od tamtej pory zaczęli rejestrować i dzielić się swoim idealnie wyglądającym życiem rodzinnym.

W 2015 r. portal Ashley Madison został zhakowany. Było tam wówczas ponad 30 mln zarejestrowanych kont. Hakerzy, którzy nazwali się Impact Team, żądali usunięcia strony, a w przeciwnym razie grozili ujawnieniem danych - adresów mailowych, nazwisk, wiadomości i zdjęć - wszystkich użytkowników. Szefowie Ashley Madison zatrudnili najlepszych informatyków i zaoferowali pół miliona dolarów nagrody za wskazanie osób odpowiedzialnych za wyciek. Bezskutecznie.

Najpierw wyciekły częściowe informacje o tym, kto założył konto na portalu. To wtedy Sam zdał sobie sprawę z tego, że musi powiedzieć żonie prawdę... a przynajmniej jej część. I na to właśnie się zdobył. Wyznał, że założył konto, ale nigdy z nikim się nie spotkał i nigdy nie zdradził żony. Później para nagrała wideo, w którym Sam przeprosił wszystkich, a Nia zapewniła, że mu wybaczyła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Watching Ourselves on Netflix: Ashley Madison: Sex, Lies, and Scandal.

Przyznał się do kłamstwa

- Tamto nagranie to w większości same kłamstwa. Próbowałem ratować własny tyłek - skomentował nagranie przed kamerami Netfliksa Sam.

Gdy hakerzy zaczęli ujawniać kolejne dane, w tym prywatne wiadomości użytkowników, Sam został przyparty do muru i musiał wyznać całą prawdę żonie. Zajęło mu to kilka godzin, a Nia wspomina tę rozmowę jak "koszmar", bo okazało się, że Sam zdradzał ją przez lata. Najpierw były to salony masażu i kluby ze striptizem. Później romanse, nie tylko zapośredniczone przez Ashley Madison. - Flirtowałem z wieloma naszymi znajomymi. Nawiązałem dwie emocjonalne relacje. Zdradzałem żonę z tymi osobami. Próbowałem uwieść jej dwie przyjaciółki, ale mi odmówiły - wyznawał Sam.

Nia po pewnym czasie mimo wszystko postanowiła mu wybaczyć. W serialu Netfliksa oboje przyznali, że dziś cieszą się, że prawda wyszła na jaw, bo dzięki temu ich związek jest bardziej szczery. Para do dziś nagrywa filmiki na YouTube, gdzie obserwuje ich 2,5 mln osób. Opublikowali już wideo, w którym dzielą się przemyśleniami po seansie i przy okazji reklamują swoją książkę.

"Ashley Madison: Seks, kłamstwa i skandal" to jednak coś więcej niż historia Sama i Nii. W serialu poznajemy też wstrząsającą historię kobiety, której mąż stracił pracę i popełnił samobójstwo po wycieku danych z portalu. Nie był jedyny.

Zniszczone małżeństwa, złamane życia - można pomyśleć, że to zdradzający sami są sobie winni. Twórcy próbują udowodnić jednak, że Ashley Madison żerowała na słabościach swoich użytkowników, często trwających w nieudanych małżeństwach i nierzadko uzależnionych od romansów.

Użytkownicy flirtowali z botami

Jak się okazało, Noel Biderman, ówczesny prezes firmy, który na wywiadach pojawiał się z żoną i zapewniał, że jej nie zdradza, miał na koncie mnóstwo romansów. Ale to nie wszystko. Ashley Madison, która zarabiała wyłącznie na mężczyznach - ci musieli płacić za wysyłanie wiadomości do kobiet, podczas gdy kobiety miały darmowy dostęp do portalu - zakładała fałszywe profile, a użytkownicy, nie zdając sobie z tego sprawy, rozmawiali na czacie z pracownikami portalu, lub z botami.

Mimo licznych pozwów, ustąpienia prezesa i wielu zniszczonych małżeństw, portal działa do dziś. Twierdzi, że aktualnie ma 75 milionów użytkowników.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)