Przypadek zadecydował o jej dalszej karierze
Co ciekawe, być może dziś Arleta Bojke byłaby korespondentką z Berlina, gdyby nie fakt, że w liceum zamiast niemieckiego, o którym marzyła, uczono jedynie rosyjskiego. Początkowo niezadowolona dziennikarka zaczęła powoli przekonywać się do tej zmiany, aż w końcu pokochała język naszych wschodnich sąsiadów. Późniejszy wakacyjny wyjazd do Moskwy i Sankt Petersburga utwierdził ją w przekonaniu, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Od tej pory robiła wszystko, aby spełnić swoje kolejne marzenie - zostać rosyjską korespondentką TVP. Dziś wiemy, że udało jej się to osiągnąć.
Bojke bardzo poważnie i odpowiedzialnie traktuje swoją pracę. Na próżno szukać afer i skandali z jej udziałem. Nie zamierza udzielać wywiadów na temat swojego życia prywatnego, ani lansować się w towarzystwie gwiazd na czerwonym dywanie. Wie, że tylko wytrwałą pracą na wizji zdobędzie zaufanie widzów i będzie w ich oczach wiarygodna - a to dla niej jest najważniejsze.