Arkadiusz Jakubik: "Patriota" brzmi dzisiaj koślawo. Ale ja jestem dumny z bycia Polakiem
18.04.2023 10:00, aktual.: 18.04.2023 13:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Moim zdaniem sami sobie wmówiliśmy, że słowa z takim ciężarem gatunkowym jak "patriota" czy "ojczyzna" zawłaszczyła nam "druga strona". Zwróciłem uwagę na to, że nawet w moim otoczeniu ludzie ich nie używają. Dzisiaj "patriota" brzmi jakoś koślawo, pejoratywnie. Budzi wstyd. Ja się z tym nie zgadzam. I nie mam problemu, żeby mówić głośno, że kocham ten kraj, że tu się urodziłem i tutaj umrę - mówi WP Arkadiusz Jakubik, opowiadając o najnowszym singlu zespołu Dr Misio "Chory na Polskę".
Urszula Korąkiewicz: Tekst, na podstawie którego powstał "Chory na Polskę", ma ponad 20 lat. Jak aktualny dla słuchacza jest dzisiaj?
Arkadiusz Jakubik: W moim przekonaniu jest niebywale aktualny. I paradoksalne jest to, jak stare teksty punkowców, sprzed 20, 30, nawet 40 lat są chyba równie, a może nawet bardziej aktualne niż wtedy. To jest dla mnie ironia losu, która wzbudza przerażenie przez to, co się dzieje dookoła.
A dlaczego spośród tych aktualnych punkowych tekstów na warsztacie zespołu Dr Misio znalazł się akurat ten Wojtka Wojdy z Farben Lehre?
Zaczęło się od naszej wspólnej trasy z Farben Lehre i The Analogs. To była dla nas nobilitacja zagrać trasę ze starymi punkowcami. Wszystko wiązało się z 35-leciem Farbenów. Wojtek Wojda poprosił mnie z tej okazji, żeby Dr Misio nagrał jakiś ich cover. Nieszczególnie byłem chętny, oryginał to jest oryginał, nie lubię tego ścigania się, tych porównań z pierwowzorem. Wojtek nalegał, bo chciał, żeby jakiś nasz numer znalazł się na ich urodzinowej płycie. Zaproponowałem więc, że jeśli mamy to zrobić, to spróbuję znaleźć jakiś jego stary tekst, który zwyczajnie poruszy mnie jako człowieka, dotknie jakiejś mojej prywatnej, intymnej struny, a my napiszemy do tego tekstu nową muzykę.
Wojtek się zgodził, ja po długich poszukiwaniach znalazłem "Chorobę polską" i pomyślałem, że to jest tekst, który mnie obchodzi, jest aktualny i który chciałbym zaśpiewać. Poczułem, że przez tę piosenkę mogę całą swoją niezgodę i wk...w na to, co dzieje się wokół z siebie wyrzucić i przepracować. Mój syn też dołożył swoje trzy grosze, bo szkielet tego numeru stworzyliśmy w czasie pandemii w domowym studio, a później ostateczny kształt nadał mu Olaf Deriglasoff i członkowie Dr Misio. Numer bardzo spodobał się Wojtkowi i razem zarejestrowaliśmy go ZAIKS-ie. Okazało się, że świetnie sprawdza się na koncertach. Mieliśmy pewien rodzaj przeczucia, bo ludzie naprawdę się w tym numerze odnajdują.
"Kiedy myślę o niej, patrzę jej prosto w oczy, coraz więcej mnie złości (…). Nie wystarczy mi życia, by wyleczyć się z Polski" - pada w tekście. Po tym spojrzeniu i wyrzuceniu złości nie nasuwa się czasem inny kultowy tekst: "coście uczynili z tą krainą"?
Tak, tyle tylko, że jeśli chodzi o Dr Misio, mocno pilnuję tego, żeby nikt go sobie nie przywłaszczył. Żadna ze stron politycznej przepychanki. Nie interesuje mnie obowiązująca narracja wobec obecnej władzy. Nawiasem mówiąc, też jej nie lubię.
Ale - cytując klasyka - ja po prostu "nie wierzę politykom". Nie mówię tylko o obecnej sytuacji, ale i tym, co działo się przed 2015 r. Wtedy władzy też jakoś nie zależało na tym, żeby dopilnować tego, aby wszystkim obywatelom żyło się dostatnio i bezpiecznie. Zbieramy teraz owoce tamtych błędów. Ale ja nie jestem zwolennikiem bicia piany na temat władzy. Dla mnie wszyscy politycy są po jednych pieniądzach.
Dziś raczej nie jest łatwo pozostać neutralnym albo z dala od przepychanki. Polityka jest wszędzie, a dzieła kultury nieraz stają się przedmiotem tych przepychanek albo i wykorzystywanymi w nich narzędziami.
Masz rację. Pamiętam czas po premierze "Wołynia". Wojtek Smarzowski uciekał przed prezesem TVP, bo nie chciał przyjąć nagrody. Ale tak, byliśmy noszeni przez prawicę na rękach. Zresztą ja sam unikałem zaproszenia od czołowego wtedy redaktora TVP Jana Pospieszalskiego do programu "Warto rozmawiać". Zapraszał, nalegał, nie zliczę ile razy. Robiłem wszystko, żeby tam nie iść. A potem minęły ze dwa lata i ten sam redaktor publicznie nazwał mnie chałturnikiem, łachmaniarzem i tandeciarzem. Wszystko przez to, co się działo wokół piosenki "Pismo" i teledysku do niej. Cóż, przekonałem się, jak łatwo telewizyjni redaktorzy zmieniają swoje sympatie.
Afera wokół "Pisma" zaowocowała wyrzuceniem was z festiwalu w Opolu. Z perspektywy czasu czujesz, że była rozdmuchana na wyrost?
Oczywiście. Zresztą znam kulisy tej całej sytuacji. W momencie, kiedy dostaliśmy się do konkursu, i piosenka, i teledysk były dawno dostępne w internecie. Organizatorzy Opola doskonale znali ich treść i charakter. A mimo to zaproszono nas. Nawet za tej władzy. I to było super. Czułem, że to był rodzaj gestu, zaproszenia do wspólnego stołu, do dialogu.
Tylko, że później przyszła urzędnicza, telewizyjna wierchuszka i stwierdziła, że chyba zwariowali, że w Opolu ma wystąpić ktoś, kto krytykuje i nabija się z Kościoła. To ona kazała nas skreślić. Ale nawet mimo tej całej akcji wiem, że i po prawej stronie jest część osób, która jest skłonna do rozmowy, do tego, żeby wspólnie poszukać rzeczy, które nas łączą, a nie - dzielą.
W "Piśmie" występowaliście jako księża, gorzko kontestując Kościół. Teraz Polskę w pigułce zamykacie w wariatkowie. Nie obawiasz się, że znów znajdzie się ktoś, kto się oburzy, że podnosicie rękę na ważne symbole?
Ten klip nie powstał, żeby wywoływać zamieszanie albo skandal. To jest momentami bardzo zabawna, a momentami bardzo przerażająca diagnoza, czym dzisiaj jest dla nas Polska i patriotyzm. Wymyślona zresztą świetnie przez Piotrka Domalewskiego, z którym pracowałem przy "Cichej nocy" i "Jak najdalej stąd". Uwielbiam jego poczucie humoru. I pomysł, żeby akcja klipu działa się w szpitalu psychiatrycznym, uznałem za doskonały.
Żonglujemy w nim polskimi symbolami, gestami, a nawet potrawami. Moją ulubioną sceną jest przygotowywanie mikstury na niedobory polskości. Do miksera wrzuca się pierogi, kiełbasę, bigos i podlewa czystą wódką, a potem tę miksturę podaje się pacjentowi dożylnie. Podobno leczy z tych niedoborów fantastycznie.
I żeby było jasne, my nie nakręciliśmy tego klipu w związku z ostatnimi aferami z Janem Pawłem II, którymi żywią się media. Przypadkiem nad szalejącym tłumem rodaków widnieje u nas zdjęcie papieża Polaka. Teledysk zrealizowaliśmy rok temu, ale premiera przesunęła się przeze mnie, a raczej przez moją pracę na planie "Informacji zwrotnej" na podstawie ostatniej powieści Jakuba Żulczyka. Postanowiłem, że prace promocyjne wokół nowej płyty Dr Misio przełożymy na czas, kiedy będę miał czystą głowę i mógł się na tym skupić. I - o ironio - okazało się, że po roku ten klip jest jeszcze bardziej aktualny. Jeszcze bardziej skaczemy sobie do gardeł i aż boję się pomyśleć, co będzie za kilka miesięcy przy wyborach.
Atmosfera pewnie jeszcze bardziej zgęstnieje przez podkreślanie wzajemnych niechęci. Ale znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że nie idą na wybory, bo nie mają na kogo głosować. A przecież powinni.
Właśnie. Dla mnie chodzenie na wybory to patriotyczny obowiązek. Każdy może zagłosować, na kogo chce. I to jego niezbywalne prawo. Najgłośniej płaczą i jęczą, że źle się dzieje w Polsce, ci, którzy nie głosują. Ale nawet jeśli "nie mają na kogo", to i tak powinni pójść. Głos można wrzucić nieważny. To jest patriotyzm. Jesteśmy Polakami, bądźmy z tego dumni. Chyba wszystkim nam zależy na dobru tego kraju. I wcale nie uważam, że "ta druga strona" nam to wszystko zawłaszczyła.
Sam w pierwszej kolejności jestem Polakiem, dopiero potem Europejczykiem i się tego nie wstydzę. Moi synowie wiedzą to doskonale. I wiedzą też, że miałbym duży problem, gdyby chcieli wyjechać za granicę na studia i do pracy. Oczywiście wspierałbym ich, ale nie byłbym szczególnie szczęśliwy. Uważam, że praca i talent naszych dzieci powinny owocować tutaj, w Polsce. To proste jak budowa cepa. Nawet przyjaciele się ze mnie śmieją, że pod tym względem jestem prawicową konserwą, ale tak mam, takie wyznaję wartości.
Czyli nie uważasz, że ważkie pojęcia gdzieś nam się wypaczyły?
Moim zdaniem sami sobie to wmówiliśmy. Uważając, że słowa, które mają taki ciężar gatunkowy, ktoś nam zabrał i zawłaszczył, przyznajemy się do słabości. Tak, zwróciłem uwagę na to, że nawet w moim otoczeniu ludzie nie używają tych słów. Dzisiaj "ojczyzna" czy "patriota" brzmią jakoś koślawo, pejoratywnie. Budzą jakiś wstyd. Ja się z tym nie zgadzam. I nie mam problemu, żeby mówić głośno, że kocham Polskę, moją ojczyznę, tu się urodziłem i tutaj umrę.
Może ten wstyd wynika z obawy wepchnięcia w szufladę, sztywną ramę?
Każdy ma swoją definicję polskości. Bo czym jest Polska? Biało-czerwoną flagą, Mazurkiem Dąbrowskiego, Orłem Białym? Konstytucją 3 maja czy Świętem Niepodległości? A może po prostu domem, rodziną i miejscem na ziemi? Każdy z nas tworzy swoją Polskę, zgodnie ze swoimi poglądami, zgodnie ze swoją wiarą, kulturą, pochodzeniem, sumieniem. Nie możemy odbierać ludziom prawa do tego, jak chcą postrzegać swoją ojczyznę.
Bądźmy przyzwoici. Walczmy o swoją wolność, ale szanujmy też wolność innych. Szanujmy sąsiadów, którzy chodzą do Kościoła, i tych, którzy tego nie robią. Nie deprecjonujmy ich tylko dlatego, że nie mieszczą się w naszym wyobrażeniu tego kraju. Niech każdy tworzy swoją Polskę wokół siebie - tak jak czuje. Dajmy ludziom być wolnymi.
I akceptujmy różnorodność tej polskości. W końcu może mieć różne odcienie. I różne korzenie.
Świat się zmienia, Europa się zmienia, Polska też się zmienia. Coraz więcej ludzi, którzy przyjechali tutaj, świetnie mówi po polsku, uczy się, pracuje i chce tu żyć. Od bodajże roku członkiem zespołu Dr Misio jest basista, który urodził się w Białorusi, ale od 10 lat mieszka tutaj. Jest fantastycznym, utalentowanym muzykiem i świetnym człowiekiem. I też jest Polakiem. Jest w naszej rodzinie. W naszej Polsce.
Więc może, zamiast testować polskość, postawić na otwartość i śmiech? Może właśnie humor jest lekiem na to nasze zacietrzewienie i trzeba wrócić do pewnej klasyki i powiedzieć: "Z czego się śmiejecie. Z samych siebie się śmiejecie".
O tym też jest teledysk do "Chorego na Polskę". Wrzuciliśmy do kotła tych wszystkich rycerzy spod Grunwaldu, husarzy spod Wiednia, biskupa, polityka uprawiającego miłość z konstytucją, syrenkę, kibiców, lajkonika. Wszyscy spotykają się w szpitalu psychiatrycznym i wszyscy skaczą sobie do gardeł. Ale wygląda to groteskowo, jest wręcz zabawne. To ironiczna próba uchwycenia tego, jak dzisiaj wygląda Polska. I próba złapania dystansu do tego, co tutaj się dzieje.
Bo chodzi o to, żebyśmy przestali na siebie ostrzyć szable i siekiery. Ten teledysk ma je stępić. Śmiech jest na to najlepszym lekarstwem. Kiedy zaczniemy się z tego wszystkiego śmiać, zrozumiemy, jakimi jesteśmy kretynami, że daliśmy się wciągnąć w tę polsko-polską wojnę. A im szybciej to zrozumiemy, tym szybciej zasiądziemy w końcu przy wspólnym stole i napijemy się razem wódki.
Tego śmiechu i nadziei będzie więcej na nowej płycie?
Szczerze mówiąc, zamysł na początku był inny. W czasie czarnych protestów coś we mnie pękło. Przelała się czara goryczy. Zrozumiałem, że naprawdę źle się dzieje w kraju: władza nam mówi, jak mamy żyć, co mamy myśleć i co mamy robić. A co najgorsze, wchodzi z brudnymi buciorami do domu, włazi do łóżka i mówi nam, kogo mamy kochać i jak to robić. Pomyślałem wtedy, że mam tego dość i chcę się z tą moją Polską porozliczać, powadzić. Wyrzucić tę złość, wylać żale, które mam w sobie.
Dlatego też powstał "Chory na Polskę". Ale chciałem, aby cała nowa płyta Dr Misio była jedną wielką, konceptualną kłótnią z Polską. Zacząłem szukać tematów i… Dałem sobie spokój. Doszedłem do wniosku, że to zupełnie bez sensu, bo w zasadzie nie mam nic ciekawego do powiedzenia na ten temat oprócz tych wszystkich komunałów, które słyszymy dookoła. Taki koncept album byłby strasznie nudny. Kto by chciał tego słuchać?
To co się zmieniło?
Ostatecznie będą tylko trzy piosenki o Polsce. A większość numerów, o dziwo, jest po prostu o miłości. Będą też jak zawsze piosenki o samotności, przemijaniu, ale i trochę kawałków z przymrużeniem oka, trochę zabawy ze słuchaczem. Również muzycznej. Myślę, że to co wyróżni ten album w warstwie stylistycznej, to po prostu jego zamierzona różnorodność. Zaprosiłem do współpracy kilku różnych producentów, żeby odbić się od ich wrażliwości muzycznych. I tak pięć piosenek wyprodukowali nam Olaf Deriglasoff, Tomek Organek, Janek Benedek, Maciek Wasio i Kuba Galiński, z którym nagrywaliśmy dwie poprzednie płyty. Pozostałe osiem zrobiliśmy z chłopakami z Dr Misio i też są różne muzycznie i lirycznie.
Będzie bardzo eklektycznie. Będzie rock and roll, punk, techno, nowa fala, będzie dance, ballady, rap, przeboje wpadające w ucho też będą. Będą zaskoczenia. A im większe, tym lepiej dla Dr Misio. Lubimy zaskakiwać. Ale nie będziemy leczyć chorych na Polskę. Znaczy: nas wszystkich. To nieuleczalna choroba.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" awanturujemy się o "Awanturę" na Netfliksie, załamujemy ręce nad przedziwną zmianą w HBO Max, a także rozmawiamy o największym serialowym szoku 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.