Argentyńska legenda
Gardel już za życia uznawany był za jednego z najwybitniejszych śpiewaków naszych czasów. Jest autorem niezliczonych tang (uważa się go zresztą za twórcę oddzielnego gatunku piosenki tanga), a jego popularność wykraczała znacznie poza Argentynę - wielką sławą cieszył się także w Hiszpanii, Urugwaju, Francji czy Stanach Zjednoczonych, gdzie zresztą zrobił karierę filmową (produkcje, w których brał udział to proste filmy muzyczne promujące twórczość artysty). Jednak jego życie owiane jest tajemnicą - nie jest pewne, gdzie się urodził, niewiele wiadomo o jego młodości, a wokół okoliczności śmierci śpiewaka krążą legendy.
20.07.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:49
Sporo w tym winy samego Gardela, który chętnie rozsiewał plotki na swój temat i nigdy nie przejmował się ich prostowaniem. Według testamentu artysty przedstawionego po śmierci przez jego najbliższego przyjaciela, Gardel urodził się we francuskiej Tuluzie pod nazwiskiem Charles Romuald Gardes. On sam jednak kilkakrotnie wspominał o swoich urugwajskich korzeniach. Ta nieścisłość sprawia, że do Gardela przyznają się dziś zarówno Argentyńczycy jak i Urugwajczycy, nikt jednak nie przeczy, że ukochanym miastem śpiewaka było Buenos Aires. Tajemnicze są także życiowe perypetie artysty - choć miał ogromne powodzenie u kobiet, nigdy nie był żonaty, a czas wolał spędzać z przyjaciółmi, na męskich przygodach. Plotka twierdzi, że podczas jednej z takich przygód Gardel wdał się w karczemną awanturę i został postrzelony przez Ernesto Guevarę Lyncha - ojca słynnego Che. Tajemnicza pozostaje także jego śmierć - owszem, oficjalnie podaje się, że gwiazdor zginął w katastrofie samolotu w kolumbijskim Medellin, ale miłośnicy
spiskowych torii twierdzą, że Gardel przeżył wypadek i wykorzystał go, by ukryć się i żyć w spokoju.
Komiks Munozy i Sampayo rozpoczyna się od zastrzeżenia, że nie jest to wierna biografia artysty, a jedynie próba, pewna "wersja" jego życia. Fabularnym punktem wyjścia do opowieści o Carlosie Gardelu jest nagrywany współcześnie talk show, w którym znawcy jego twórczości spierają się o znaczenie artysty. Rozmowa szybko przeradza się w awanturę, a temat z samego Gardela schodzi na problem tożsamości narodowej Argentyńczyków.
Pomysł może to i ciekawy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Opowieść przeskakuje w czasie i przestrzeni i drażni swoją niekonsekwencją. Bohaterowie przedstawiani są powierzchownie, a z winy charakterystycznej stylizacji, bardzo trudno ich od siebie odróżnić. Ogromne ilości tekstu (jak na komiks o muzyku strasznie dużo się tu gada, a mało śpiewa), chaos i nadekspresyjne rysunki sprawiają, że lektura jest męcząca, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę z komiksu o Carlosie Gardelu niewiele dowiadujemy się o nim samym. Gardel jest tu postacią drugoplanową, dużo się o nim gada (zazwyczaj bez sensu), ale on sam pojawia się na kadrach zaskakująco rzadko i pozostaje postacią jednowymiarową- niescharakteryzowaną i nieuchwytną. Pustki po nim nie wypełniono żadnym innym interesującym bohaterem (nawet drugoplanowym!) przez co "Głos Argentyny" jest pozbawiony głównej postaci, która mogłaby okiełznać zapędy twórców.