Anna Wyszkoni o odejściu z zespołu Łzy: "Zaczęłam się dusić, miałam poczucie, że stoję w miejscu"
W tym roku świętujesz 20-lecie pracy zawodowej. Jesteś zadowolona z tego, co udało ci się zrobić w ciągu tych lat?
Nawet nie wiem, kiedy minęło te dwadzieścia lat. Jeszcze niedawno byłam małą dziewczynką, która marzyła, że zostanie piosenkarką. Ale tak, myślę, że dziś mam powody do satysfakcji. Osiągnęłam równowagę i stabilizację. Mam jasno określone priorytety, które wpływają na to, jaką muzykę tworzę i jak wyglądają moje koncerty. Jestem całkowicie wolna w swoich wyborach, a to daje mi niesamowicie dobrą energię, którą chcę dzielić się z ludźmi.
04.07.2016 | aktual.: 05.07.2016 09:20
W jaki sposób wtedy wyobrażałaś sobie swoją karierę? Czy ten obraz odbiegał od tego, jak ostatecznie się ona potoczyła?
Wyobrażenia to jedno, a życie to całkiem inna sprawa. Najważniejsze, że wszystkie moje doświadczenia, które zbierałam latami, pozwoliły mi ostatecznie znaleźć się w miejscu, w którym jestem dzisiaj. A z tego cieszę się najbardziej.
Twoja muzyka całkowicie różni się od tego, co prezentowałaś wraz z zespołem Łzy. Dopiero przy tworzeniu solowego materiału mogłaś w pełni pokazać, co ci w duszy gra?
Dokładnie tak. Przyszedł moment, w którym zaczęłam dusić się w zespole, miałam poczucie, że stoję w miejscu. Wszystkim nam było niekomfortowo, zdawaliśmy sobie sprawę, że czas pójść w swoją stronę. W pewnym momencie nasze priorytety artystyczne kompletnie się rozminęły. Wiedziałam, że razem nie stworzymy już niczego nowego, szczerego. Spoglądając wstecz i na to, w jakim miejscu teraz wszyscy jesteśmy, szczerze wierzę, że była to najlepsza decyzja dla nas wszystkich. Wracając do pytania, tak, kiedy odcięłam wreszcie pępowinę, zaczęłam tworzyć coś absolutnie swojego.
W takim razie co w duszy gra Annie Wyszkoni?
Wszystkie piękne dźwięki tego świata. Słucham przeróżnej muzyki, od Alicii Keys i Coldplay po Pink Floyd i The Doors, choć przyznaję, że wolę współczesne brzmienia od tych z lat 70. i wcześniejszych. Urodziłam i wychowałam się w latach 80. i to muzyka z tej epoki wywarła na mnie największy wpływ.
Niedawno w ramach Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 odbył się koncert Davida Gilmoura, byłego członka Pink Floyd. Byłaś?
Niestety, moje własne koncertowe plany nie pozwoliły mi na obejrzenie koncertu Gilmoura. Bardzo żałuję. Tym bardziej, że było to niesamowite widowisko - wiem, bo oglądałam zdjęcia. Połączenie twórczości Gilmoura i aranżacji Zbigniewa Preisnera to na pewno coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że to nie były ostatnie odwiedziny Gilmoura w Polsce i uda mi się jeszcze być na jego koncercie.
Pewnie słyszałaś, jak dużym zainteresowaniem cieszył się koncert Gilmoura. Czy możemy uznać to za jeden z najważniejszych punktów w programie Europejskiej Stolicy Kultury? Jeśli nie najważniejszy. Wiem, że biletów nie można było kupić już na wiele miesięcy przed koncertem. To świadczy o zainteresowaniu i randze tego wydarzenia.
Jesteś Wrocławianką. Co sądzisz o przedsięwzięciu, jakim jest Europejska Stolica Kultury? Jesteś dumna z tego, że Wrocław nosi to miano?
Oczywiście. Jestem dumna ze wszystkiego, co dzieje się we Wrocławiu. Wrocławianką jestem zaledwie od pięciu lat, ale dziś nie zamieniłabym tego miasta na żadne inne.
Uczestniczyłaś w innych wydarzeniach organizowanych w ramach ESK?
Tak, występowałam na uroczystym otwarciu ESK na Stadionie Miejskim, kiedy gwiazdą był Andrea Bocelli. A jako widz uczestniczyłam w kilku mniejszych wydarzeniach w mieście. Niestety, własne obowiązki uniemożliwiają mi bywanie na wszystkich wydarzeniach, które chciałabym zobaczyć. Uważam, że Europejska Stolica Kultury to dla Wrocławia ogromny prestiż i wyróżnienie. Kibicuję wszystkim takim przedsięwzięciom w Polsce, bo to wreszcie stawia nas w jednym rzędzie z innymi krajami Europy. Cztery lata temu mieliśmy Euro, dwa lata temu mistrzostwa świata w siatkówce, teraz Europejska Stolica Kultury, naprawdę możemy być dumni z tego, jak rozwija się Wrocław.
Niezależnie od tego, czy odbędzie się to w ramach ESK, czy będziemy mogli usłyszeć cię w najbliższym czasie we Wrocławiu?
We Wrocławiu grałam już w tym roku dwa razy: w lutym i w czerwcu. Uwielbiam tu występować, publiczność we Wrocławiu traktuje mnie już jak "swoją". Mam nadzieję, że w drugiej połowie roku również zagramy we Wrocławiu jeszcze jeden koncert z cyklu 20/20 czyli 20 przebojów na dwudziestolecie mojej drogi artystycznej. Ten rok jest dla mnie wyjątkowy nie tylko ze względu na jubileusz. Po przejściach zdrowotnych w pierwszej połowie roku czuję się, jakbym narodziła się na nowo.